niedziela, 28 września 2014

Nowa tłumaczka!

hejka, tu julcia (wrocilam do starego useru - @drevvsex!)

chciałam was tylko powiadomić, że już wybrałam, kto będzie tłumaczką numer 2, aka moją następczynią!!!! to sylwia (@FVNCYJUSTIN na twitterze). na tle innych nadesłanych tłumaczeń to jej wypadło najlepiej i jestem pewna, że poradzi sobie bardzo dobrze:)

"nowa wersja" DA, o której pisała weronika, będzie oczywiście tłumaczona - przez wercię i sylwię, może czasem z małą pomocą ode mnie.

no, to chyba tyle
kocham was bardzo bardzo mocno

i do przeczytania, kiedyś!!!

sobota, 27 września 2014

BARDZO WAŻNE

 Hejka, tu Werka (@biebave)

Na pewno oczekiwaliście, że pojawi się dziś nowy rozdział, ale niestety nie. Dlaczego? 
Już wyjaśniam. Autorki zostawiły DA (w pewnym sensie).
Otóż w ich ostatnim poście napisały, że zostawiaja DA, ale nie na długo, ponieważ wróca TYLKO, że zaczna pisać od nowa, spotkanie Jassidy będzie wygladać zupełnie inaczej, Justin będzie jeszcze bardziej psycho, nie dopuści do siebie tak szybko ludzi, będzie prawdziwym zimnokrwistym morderca. 

Jedna z autorek, ma teraz ciężki czas i jak sama napisała, nie jest w stanie i nie chce ciagnać tego ff czy pisać go byle jak. Obawiam się niestety, iż "nowe" DA będzie dopiero za jakieś dwa miesiace. Osobiście na poczatku byłam bardzo zła kiedy to przeczytałam, ale później doszłam do wniosku, że faktycznie akcja w DA rozgrywała się zbyt szybko. 
Ale proszę nie martwcie się skarby, bo już się z Jula umówiłyśmy, że będziemy tłumaczyły również nowe demonic! Same autorki obiecuja, że wróca ze zdwojonymi siłami i stworza coś jeszcze lepszego!
Bedziemy informować Was na bieżaco jeśli się czegoś dowiemy.

Także przygoda z ta wersja Demonic dobiegła końca, bardzo Wam dziękujemy i kochamy Was najmocniej! 

piątek, 12 września 2014

Rozdział 15

CHOLERNIE WAŻNA (i długa...) NOTKA POD ROZDZIAŁEM

------------------------------------------------------------------------------------------





Unknown's POV

Im starszy się stajesz, tym jesteś mądrzejszy.
Im bardziej tracisz zmysły, tym okrutniejszy się stajesz...


Cassidy's POV

To był miły, sobotni poranek... do momentu, aż o 7:30 zadzwonił mój budzik. Taak, przede mną cały dzień pracy.

Jęknęłam, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. - Cass, wstawaj, masz dzisiaj pracę, pamiętasz? - usłyszałam piękny, anielski głos.

- Zamknij się, Aniołku - wymamrotałam, przewracając się na brzuch.

- Aniołku? Cassidy, spałaś już dość długo, a teraz zbieraj swój tyłek z łóżka, zanim wyważę te drzwi! - krzyknął głos.

- Mmmph - jęknęłam i podniosłam się z łóżka, po czym powlokłam się niechętnie do drzwi. Gdy je otworzyłam, ujrzałam Justina ubranego tylko w dresy i skarpetki.

- Dzień dobry, słonko. - Uśmiechnął się.

- Aniołkiem to ty nie jesteś - skrzywiłam się. Chłopak zachichotał.

- Nie, nie jestem, a teraz lepiej zacznij się szykować.

Odwróciłam się, jednak zanim zamknęłam za sobą drzwi, poczułam, jak jego ręka uderza o moje pośladki. Rzuciłam gniewne spojrzenie w tamtą stronę, po czym przygotowałam sobie strój na dzisiaj. Wybrałam biały top i dżinsowe szorty, a na nogi conversy. Związałam włosy w koński ogon, pozwalając grzywce opadać na oczy. Postanowiłam zadzwonić do Chelsea, która pewnie nadal spała. Na szczęście odebrała.

- Co? - usłyszałam jej jęk.

- Mamy dziś pracę, pamiętasz? A teraz wstawaj i się ubieraj, masz po mnie podjechać - powiedziałam do dziewczyny.

Westchnęła. - Dobra, będę u ciebie za 20 minut.

Nałożyłam na twarz lekki makijaż - trochę różu, mascary, i oczywiście błyszczyka. Gdy schodziłam na dół, wpadłam na Justina... znowu.

- Wyglądasz seksownie w tej swojej bluzce i tych krótkich szortach. - Uśmiechnął się zadziornie.

Zarumieniłam się lekko. - Taak, dzięki.

- Idziesz tak do pracy? - spytał z ciekawością w głosie.

Spojrzałam na niego. - Niee, no jaasne że nie - powiedziałam sarkastycznie.

- Nie zaczynaj mi tu z sarkazmem - odciął się. Zbliżył się do mnie i nachylił się do mojego ucha. - Jeśli zrobisz to jeszcze raz, będziemy mieć problem - szepnął i lekko przygryzł płatek mojego ucha, delikatnie za nie ciągnąc. Chwilę potem jego usta przeniosły się na skórę mojej szyi, którą zaczął całować, lizać, ssać i przygryzać.

Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza na to doznanie, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Chłopak już wiedział, że znalazł mój czuły punkt. Teraz mógł ze mną zrobić, co chciał. Przeklęłam się w duchu za to, że tak łatwo mu się poddaję.

Po jakichś pięciu minutach odsunął się i mrugnął do mnie. - Baw się dobrze w pracy, księżniczko. - Uśmiechnął się zadziornie, po czym zaczął wchodzić po schodach na górę. Zanim odszedł w stronę swojego pokoju, ostatni raz na mnie spojrzał. - Nasza mała gra dopiero się zaczyna, kochanie.

Odetchnęłam głęboko na jego słowa. - Cholera. Boże, on jest taki cholernie seksowny... - Przygryzłam dolną wargę i przymknęłam oczy.

Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu auta Chelsea. - Idę do pracy, pa! - krzyknęłam i wyszłam przez drzwi frontowe, zamykając je za sobą.

Weszłam do samochodu Chelsea i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Dziewczyna miała włosy związane w kucyk podobny do mojego, a ubrana była w czarny top i dżinsowe szorty.

- Zaplanowałaś to? - spytała, patrząc na mój strój.

- Nic z tych rzeczy, ale muszę przyznać, że wyglądamy seksownie - uśmiechnęłam się. Chelsea potrząsnęła głową i skierowała samochód w kierunku Music Madness. - Chelsea, zapomniałam ci powiedzieć... Justin mnie pocałował!

Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. - Jak mogłaś zapomnieć powiedzieć mi o czymś takim? Powiedziałaś wcześniej Tylerowi, mam rację? Ugh, Cass, to nie fair. Masz mi zawsze mówić pierwszej o takich rzeczach - mruknęła nadąsana.

Spuściłam głowę. - Wiem, wiem. Przepraszam. Ale w końcu mówię ci o tym teraz, prawda? - zachichotałam. Chelsea zmrużyła tylko oczy. Gdy skręciła na parking, obie jęknęłyśmy.

- Dlaczego musimy dzisiaj pracować do 22? Nikt nie przychodzi do sklepu o 22! - Moja przyjaciółka wyrzuciła ramiona w powietrze, sfrustrowana.

- Przynajmniej nam płacą - westchnęłam i otworzyłam drzwi do sklepu. Obie weszłyśmy do środka. - Hej, szefie - uśmiechnęłam się do naszego szefa, Jake'a. Ma jakieś 35 lat... i dodam, że jest dość atrakcyjny.

- Gotowe do pracy, dziewczyny? - spytał, wstając ze swojego krzesła.

- Ta, totalnie - wymamrotała Chelsea. Pacnęłam ją w tył głowy. - Ał, to znaczy, będzie super - poprawiła się i posłała Jake'owi fałszywy uśmiech.

Mężczyzna pokręcił głową. - Jeszcze nawet nie zaczęłyście pracy.

Wyjęłyśmy nasze plakietki z imionami i zawiesiłyśmy je na szyjach. Zaczęłam porządkować stare płyty, a Chelsea układała nowe na półkach. Nagle dziewczyna podniosła głowę i zaczerpnęła gwałtownie powietrza, zasłaniając usta. Podeszła do mnie z szeroko otwartymi oczami, jak jeleń w świetle reflektorów.

- Co? O co ci chodzi? Mam coś we włosach? - spytałam zaniepokojona. Moja przyjaciółka pokręciła przecząco głową.

- Niee. Spójrz. - Podała mi swoje podręczne lusterko. - Opuść je trochę, na swoją szyję - poradziła, tłumiąc śmiech. Zmarszczyłam brwi i zrobiłam, co powiedziała.

Szeroko otworzyłam oczy na widok dużej, czerwono-fioletowej malinki, doskonale widocznej, na boku mojej szyi w pobliżu ucha. Moje oczy zmieniły się w szparki, gdy zacisnęłam pięści i wysyczałam przez zaciśnięte zęby: - Justin.

Chelsea usiadła na ladzie. - Masz na myśli, że Justin ci to zrobił? O Boże, gdybym była na twoim miejscu, już dawno ujeżdżałabym jego ku...

Błyskawicznie odwróciłam głowę w jej stronę i spiorunowałam ją wzrokiem.

Dziewczyna uniosła ręce w obronnym geście. - Tak tylko mówię! Bo wiesz, jeśli chłopak robi ci malinkę, to znaczy, że oznacza swoje terytorium. - Zeskoczyła z blatu razem ze mną pochyliła się nad pudełkami z płytami. - Myślę, że Pan Ośmiopak chce, żebyś była jego i tylko jego... - powiedziała, czy wręcz wyśpiewała radosnym głosem. Szturchnęłam ją lekko w ramię.

- Zamknij się, wcale tak nie jest. Powiedział, że nic do mnie nie czuje - mruknęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.

- Oh, tak, na pewno... Bo przecież kiedy ktoś zostawia ci na szyi jebaną malinkę, i to ogromną, to oczywiste, że nic do ciebie nie czuje. Ja  nazywam to... - Przerwała i udała, że kaszle. - ...bzdurą.

Zachichotałam. - Widzisz, właśnie dlatego cię kocham - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją.

- Awww, ja też cię kocham, Cass Cass. - Chelsea odwzajemniła uścisk i również się uśmiechnęła.

Nie czułam się odrzucona, ale byłam trochę sfrustrowana z powodu Justina, bo nie chciał przyznać, że jednak coś do mnie czuje. Wcale nie odstraszał mnie fakt, że słyszał w głowie jakieś głosy, które mówiły mu, co robić, bo inaczej go skrzywdzą.

Godziny mijały. Teraz była mniej więcej 14, a ja i Chelsea właśnie wracałyśmy do sklepu po naszej przerwie na lunch. Chelsea otworzyła drzwi, a ja weszłam do środka. Pierwszym, co przyciągnęło mój wzrok, był stojący przy półkach z płytami cudowny chłopak o ciemnoblond włosach. Na jego nieskazitelnej twarzy malowało się skupienie, zanim nie odwrócił głowy w moją stronę, a jego przepiękne brązowe oczy napotkały moje.

- Hej, mała. - Justin uśmiechnął się i podszedł do mnie, przyciągając mnie do siebie w ciepłym uścisku.

- Przyszedłeś - uśmiechnęłam się w jego klatkę piersiową. Chelsea poszła po coś na zaplecze, zostawiając mnie samą z Justinem.

- Jasne, że przyszedłem. - Jego dłonie spoczęły na moich biodrach, chwytając za nie. - Tęskniłem za tobą.

- Sprawdzałeś, co z Ashley? - spytałam, ciekawa, co dzieje się z moją siostrą.

- Nadal jest chora, mała suka. Wszedłem do jej pokoju, żeby spytać, czy wszystko okej, a ona tak po prostu rzuciła we mnie poduszką. Zdecydowanie ma okres - zaśmiał się, co brzmiało, jakbym znalazła się w niebie.

- Hej, pamiętaj, że mówisz o mojej siostrze! - zaśmiałam się, owijając ramiona wokół jego szyi. Chłopak lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Kiedy kończysz zmianę?

- Oczy mam wyżej, Bieber. - Uniosłam jego podbródek, a on posłał mi zadziorny uśmiech, zwracając wzrok z powrotem na mnie. - Kończę dziś o dziesiątej, podjedziesz po mnie?

Skinął głową i delikatnie cmoknął mnie w nos. - Pewnie.

- Justin... - Przeczesałam delikatnie palcami jego włosy, a on uśmiechnął się, najwyraźniej uwielbiając to uczucie. - Kim my w ogóle dla siebie jesteśmy?

Justin otworzył oczy i spojrzał na mnie zdezorientowany. - Co masz na myśli, skarbie?

- No, bo na pewno nie jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Przyjaciele nie całują się i nie robią sobie na szyi malinek... - powiedziałam cicho.

Jego jabłko Adama przesunęło się po jego krtani w górę i w dół, a jego szczęka się zacisnęła. - Nie wiem - mruknął cicho.

- Rozumiem, że możesz być zdezorientowany. - Dłonią delikatnie pogładziłam go po policzku. - Ale denerwuje mnie to, jak...

Moja dopiero co rozpoczęta wypowiedź została przerwana przez jego wargi na moich. Po chwili chłopak szepnął w moje usta:

- Chodź ze mną na randkę.

Na jego słowa stado motylków w moim brzuchu poderwało się w powietrze. Spojrzałam mu w oczy - wyglądały inaczej. Był szczęśliwy. Być może to właśnie jest to, co pomoże mu znów poczuć się normalnie.

- Oczywiście, że z tobą pójdę - odpowiedziałam, po czym ponownie przycisnęłam swoje usta tam, gdzie czułam, że powinny się znaleźć - do jego ust.

- Cassidy, widziałaś gdzieś.... - Chelsea wyszła z pokoju na zapleczu, jednak na nasz widok zatrzymała się w pół kroku. Justin błyskawicznie się ode mnie odsunął i spojrzał na nią. - Przepraszam, nie chciałam... J-ja... - Dziewczyna brzmiała na przerażoną.

Chłopak nie odpowiedział jej. Zamiast tego złożył słodki pocałunek na mojej skroni. - Widzimy się o dziesiątej. - Po tych słowach wyszedł ze sklepu. Chelsea spojrzała na mnie.

- Powiedziałam coś nie tak?

- Nie, on po prostu jest trochę dziwny... no wiesz.

Dziewczyna skinęła głową. - Wygląda na to, że nieźle całuje.

Chichocząc do siebie, usiadłam na sklepowej ladzie. - Jego usta są takie miękkie i delikatne, tak samo jak jego pocałunki. Boże, mogłabym całować te cudowne usta bez przerwy.

- On koniecznie musi zaprosić cię na randkę.

Od razu przypomniałam sobie te kilka wspaniałych słów, które wyszeptał w moje usta. - Wieesz... - Uśmiechnęłam się do niej znacząco, a ona od razu odwzajemniła uśmiech.

- Zrobił to?!

- Tak, suko! - Zeskoczyłam z blatu i doskoczyłam do mojej przyjaciółki, mocno ją przytulając. Wszystko świetnie się układało.

W tym samym momencie Jake wszedł do sklepu. - Dziewczyny... - westchnął. Odsunęłyśmy się od siebie.

- Wybacz, Jake, to dla niej ekscytujący moment - wyjaśniła Chelsea.

Mężczyzna zaśmiał się. - Okej, kiedy już skończycie świętować, mogłybyście zająć się dla mnie sklepem? Wychodzę dzisiaj z moją żoną.

- O, tak - uśmiechnęłam się. - Która to już rocznica?

- Szósta. - Brzęknął w powietrzu kluczami. - Zamkniecie potem? - Gdy skinęłam głową w odpowiedzi, rzucił nam klucze i wyszedł ze sklepu, wyjaśniwszy nam uprzednio kilka zasad.

- Hm... Rzadko kiedy ktoś tu przychodzi. Co będziemy robić? Wszystko już gotowe. - Chelsea westchnęła, siadając na najbliższym stołku do perkusji.

Oparłam się o blat, krzyżując ramiona na piersi. - Napisz do Tylera, zobaczmy, co u niego.

- Wyjechał ze swoją rodziną, zapomniałaś?

- No, to po nas - jęknęłam. - Wieki miną, zanim nasza zmiana się skończy...


Justin's POV

Przechadzając się po śródmieściu, zdecydowałem się wejść do sklepu. Wiedziałem, że muszę zdobyć dzisiaj jakąś maskę, żeby wyglądać bardziej tajemniczo i żeby jeszcze bardziej ukryć fakt, że to ja jestem -J. Znalazłem jakiś mały sklep z kostiumami. Gdy przekroczyłem próg i wszedłem do środka, zobaczyłem młodą dziewczynę - mogła mieć może z 16-17 lat - stojącą za ladą. Jej wzrok był skupiony na mnie.

Zacząłem przeszukiwać półki, co jakiś czas dyskretnie na nią spoglądając. Moją uwagę przyciągnęła jednolita biała maska, jedynie z otworami na oczy i delikatnie zarysowanym kształtem twarzy. Była prosta, ale idealna... choć planowałem dodać do niej coś jeszcze. Wsunąłem ją szybko pod moją luźną bluzę z kapturem i szybko skierowałem się w stronę wyjścia.

- Uh, przepraszam...?

Cholera. Odwróciłem się w stronę, z której dobiegł głos.

- Musi pan za to zapłacić - powiedziała młoda dziewczyna za ladą.

Chichocząc cicho do siebie, rozejrzałem się dookoła po prawie pustym sklepie... tylko ja i ona. - Słuchaj, skarbie, wiem, że uważasz, że jestem atrakcyjny... więc jeśli cię pocałuję, pozwolisz mi odejść bez płacenia? - uśmiechnąłem się łobuzersko.

Dziewczynie chyba zabrakło słów. Zarumieniła się, jednak po chwili przytaknęła. Wywróciłem oczami, po czym podszedłem do niej bliżej i pochyliłem się w jej stronę, całując ją. Po jakichś 10 sekundach odsunąłem się.

- Do zobaczenia... może kiedyś, skarbie. - Mrugnąłem do niej, po czym wyszedłem ze sklepu.

Tuż obok sklepu była wąska ślepa uliczka. Szedłem wzdłuż niej, póki nie doszedłem do jej końca. Wyjąłem moją nową maskę, po czym sięgnąłem do swojej kieszeni, wyciągając z niej mój mały nóż, i przyłożyłem go do wnętrza mojej wolnej dłoni. Wbiłem ostrze w swoją skórę na tyle głęboko, by polała się krew. Po mniej niż dwóch minutach zacisnąłem pięść, pozwalając kilku kroplom krwi spaść na białą maskę, po jednej kropli pod każdym z otworów na oczy. Krople spłynęły po masce, tworząc coś przypominającego łzy. Uśmiechnąłem się do siebie.

Moja maska była idealna. Zdjąłem kaptur i założyłem ją, po czym ponownie naciągnąłem kaptur na głowę. Wyszedłem z ciemnej uliczki i zacząłem przechadzać się po mieście, rozglądając się za nowymi twarzami, nowymi ludźmi do zabicia. Po chwili jednak zmieniłem zdanie i zdecydowałem, że wrócę do sklepu, z którego wziąłem maskę.

- Hej, skarbie! To znowu ja.

Dziewczyna uśmiechnęła się. - Hej, nieznajomy, fajna maska.

- Pójdziesz ze mną. Chodź, chcę ci coś pokazać.

Na moje słowa przechyliła głowę na bok. - Mam pracę.

Kątem oka zobaczyłem książkę telefoniczną w grubej okładce. Podniosłem ją, udając zainteresowanie, by sekundę później uderzyć nią dziewczynę w głowę na tyle mocno, by straciła przytomność. Wszedłszy na zaplecze, ujrzałem ekrany ukazujące nagrania z kamer. Cofnąłem nagranie, by zobaczyć siebie w czarnej bluzie, z kapturem na głowie i maską na twarzy. Usunąłem wszystkie nagrania, na których było mnie widać, po czym wyłączyłem kamery w środku i wokół budynku.

Powróciłem do głównej części sklepu. Drobne ciało dziewczyny leżało bezwładnie przewieszone przez blat, a na boku jej głowy można było dostrzec krew. Podniosłem ją i przewiesiłem sobie przez ramię.

Zaśmiałem się do siebie. - Nigdy nie ufaj nieznajomym.

Po krótkiej przechadzce ciemnymi ulicami miasta znalazłem jakiś opuszczony magazyn z tabliczką "DO WYNAJĘCIA". Drzwi były zamknięte, więc kopnąłem w nie mocno. Nie były zbyt solidne, więc to wystarczyło, by je wyważyć.

Pośrodku ciemnego pomieszczenia stało coś jakby szpitalne łóżko z przymocowanymi do niego łańcuchami. Do mojej głowy napłynęła fala wspomnień. Było to jedno z tych starych łóżek używanych dla ludzi w szpitalach psychiatrycznych, kiedy zaczynali się rzucać czy zachowywać jak wariaci... Takich ludzi jak ja. Też kilka razy byłem przykuwany do podobnych łóżek.

Położyłem na materacu smukłe ciało dziewczyny, po czym unieruchomiłem jej kostki i nadgarstki przy pomocy łańcuchów. Gdy po jakimś czasie w końcu się obudziła, ja siedziałem na skraju łóżka. Uśmiechnąłem się do siebie, obserwując, jak na jej twarzy pojawia się panika, a dziewczyna bezskutecznie próbuje uwolnić się z łańcuchów.

- Nie panikuj, kochanie, będziemy się naprawdę dobrze bawić.

Dziewczyna zaczęła szlochać. - K-kim jesteś?

Zdjąłem z twarzy maskę, po czym ściągnąłem kaptur.

- Raczej nie chciałabyś mnie poznać, mała, nie jestem w twoim typie. - Pogładziłem ją delikatnie po twarzy, nagle zauważając jej plakietkę z imieniem. - Naomi... Piękne imię dla pięknej dziewczyny. Założę się, że brzmiałoby seksownie jako jęk z moich ust.

- Wiesz, nie musisz mówić tego wszystkiego, żeby móc po prostu uprawiać ze mną seks.

Powoli i ostrożnie uwolniłem jej ręce i nogi z łańcuchów. Zobaczyłem, że siada na łóżku, a w jej oczach błyszczy pożądanie. Położyłem dziewczynę na ziemi i zacząłem całować jej szyję, jednocześnie zdzierając z niej koszulę i ukazując jej czarny stanik.

- Mój ulubiony kolor - wymamrotałem w jej skórę. Przeniosłem usta na jej obojczyki, a następnie klatkę piersiową.

Gdy dotarłem do jej szortów, wziąłem mój nóż i rozciąłem je, po czym zdjąłem z niej i rzuciłem na bok. Jej palce wplątały się w moje włosy, a ona jęknęła, czując moje pocałunki na swoim brzuchu. Unosząc głowę, spojrzałem jej prosto w oczy i uśmiechnąłem się złowrogo.

- To może cię zaboleć... bardzo. - Zrobiłem kilka szybkich cięć na jej brzuchu, a dziewczyna krzyknęła przeraźliwie. Zakryłem jej usta dłonią.

- Nie, nie, skarbie... Chyba nie chciałabyś, żeby cię ktoś usłyszał? - wyszeptałem jej groźnie do ucha. Dziewczyna załkała. - Shh, zanim się zorientujesz, będzie już po wszystkim... - Zacząłem robić nacięcia na jej ramionach, klatce piersiowej, nogach, udach, policzkach, każdym miejscu na jej ciele. Krew sączyła się z każdej najmniejszej rany.

Dziewczyna dygotała i szlochała. Przypiąłem ją ponownie do koślawego szpitalnego łóżka.

- Niedługo wrócę, a jeśli spróbujesz krzyczeć czy wołać o pomoc, wrócę tu i poderżnę ci gardło. - Przyłożyłem ostrze noża do jej szyi, w miejscu, gdzie znajduje się gardło. - Zrozumiałaś?

Dziewczyna skinęła lekko głową, z grymasem bólu widocznym na twarzy. Wstałem i ponownie założyłem na głowę kaptur. Skierowałem się do lokalnego sklepu monopolowego, uprzednio zakładając moją maskę. Wybrałem największą butelkę wódki, jaką mogłem znaleźć. Kasjer spojrzał na mnie dziwnie. - To nie Noc Oczyszczenia, kolego, o co chodzi z tą maską? - Wzruszyłem tylko ramionami i zapłaciłem, po czym wyszedłem na zewnątrz. Gdy wróciłem do magazynu, ujrzałem Naomi, całą zakrwawioną, nadal leżącą na łóżku.

- Hej, skarbie. - Uśmiechnąłem się i złożyłem pocałunek na jej ustach. - Wróciłem, i kupiłem wódkę... Nie do picia, oczywiście - zaśmiałem się i odkręciłem butelkę, oblewając ciało małej słodkiej Naomi całą jej zawartością.

Dziewczyna krzyczała w bólu i agonii. - Błagam, przestań, błagam! To boli! - wrzeszczała.

Upewniłem się, że polałem alkoholem każde najmniejsze nacięcie na jej ciele. Pokręciłem głową, śmiejąc się.

- I pomyśleć, że ty naprawdę sądziłaś, że miałem zamiar cię pieprzyć... Głupia, głupia dziewczyna. - Przyglądałem się, jak jej oczy powoli się zamykały, aż w końcu wypuściła swój ostatni oddech.

Wyryłem napis na jej brzuchu, wbijając nóż na tyle głęboko, żeby jego treść była widoczna pomimo wcześniejszych mniejszych rozcięć.

Do dna! -J

Przebiegłem przez magazyn z mrugającymi lampami i starą, wysłużoną podłogą, docierając do okna wychodzącego prosto na dobrze znaną mi ulicę, którą można było dojść do domu Johnsonów. Zanim przez nie wyszedłem, zdjąłem maskę i wsunąłem ją pod obluzowaną deskę podłogową. Wyryłem na desce małe "J", by nie zapomnieć, która to.

Wyskoczyłem przez okno i po idealnym lądowaniu pobiegłem prosto do domu. Gdy przekroczyłem próg, mój wzrok zatrzymał się na pięknej dziewczynie - Cassidy.

Ale zaraz...

O Boże. Jest 23:30, a ona jest na mnie wkurzona.

Mam kłopoty.

- Serio, Justin? - warknęła, zdenerwowana jak cholera.

- Skarbie, strasznie cię przepraszam, kompletnie zapomniałem po ciebie podjechać. Czemu nie zadzwoniłaś?

Dziewczyna jedynie obróciła głowę w stronę stołu, na którym - jak się okazało - leżał mój telefon. Przeklinając się w duchu, potarłem dłońmi skronie. - Naprawdę przepraszam, mogę ci to jakoś wynagrodzić?

- Justin, musiałam pieszo przejść półtorej mili, i to w deszczu! - westchnęła. - Jak mogę w ogóle próbować tworzyć z tobą jakiś związek, kiedy ty tak po prostu o mnie zapominasz?

- Następnym razem nie zapomnę, obiecuję... - Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Dziewczyna uśmiechnęła się, jednak nagle mnie odepchnęła.

- Byłeś w pieprzonym barze! Czuć od ciebie alkoholem! - Kurwa jego jebana mać.

- Już ci mówiłem, że przepraszam... Tak czy siak jestem trzeźwy, prawda?

- Wszystko jedno, ja wzięłam już prysznic i idę teraz do łóżka. Dobranoc. - Dziewczyna zaczęła wchodzić na górę po schodach, jednak zatrzymała się, gdy pociągnąłem ją za ramię.

- Śpij dzisiaj ze mną. - Spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Cassidy westchnęła.

- W porządku, ale żadnych pocałunków. - Wzięła mnie za rękę i poprowadziła na górę do swojej sypialni. Oboje zdjęliśmy nasze normalne ubrania, ja zostałem w samych bokserkach, a ona założyła swoją małą słodką piżamkę. Podchodząc do niej od tyłu i obejmując ją, pocałowałem delikatnie jej włosy.

- Naprawdę mi przykro, księżniczko - szepnąłem.

- Wiem, Justin. Chodź. - Uchyliła kołdrę i wdrapała się na łóżko, ciągnąc mnie za sobą.

Leżeliśmy przytuleni przez jakieś pół godziny, rozmawiając do momentu, gdy dziewczyna powoli zaczęła zasypiać. W tym momencie wyglądała tak seksownie, że zrobiłbym wszystko, by móc usłyszeć jej jęki... kurwa. Moja ręka powoli ześlizgnęła się po jej brzuchu, do jej spodenek od piżamy.

Jej ciche mruknięcie wypełniło pokój. Poruszyła się niespokojnie, czując moją rękę w swoich spodenkach.

- Shh, kochanie, po prostu się zrelaksuj - szepnąłem, a sunąc dłonią niżej po jej skórze i masując górną część jej wrażliwego obszaru.

Z jej ust wydobył się cichy jęk. - Justin, co ty wy...

- Shhh... - uspokoiłem ją. - Korzystaj. - Potarłem jej kobiecość nieco mocniej, a ona wbiła palce w moje ramię, pojękując cicho. Mój środkowy palec zawędrował jeszcze niżej, do jej centrum, pocierając je, tym samym drażniąc się z dziewczyną.

- Justin... - jęknęła moje imię, a ja poczułem, że robię się twardy.

- Jesteś taka mokra, skarbie... - wymamrotałem. - Cholera jasna.

Mój palec powoli wślizgnął się do jej ciasnego wnętrza. Cassidy mocniej zacisnęła palce na moim ramieniu i odrzuciła głowę w tył, następnie obracając ją przodem do poduszki, by zamaskować swoje jęki.

Po chwili wyjąłem z niej palec, po czym to samo zrobiłem z dłonią, wyciągając ją z jej spodenek od piżamy. - Na razie to wszystko. - Spojrzałem na nią z łobuzerskim uśmiechem i dokładnie oblizałem palec.

- Pieprzony prowokator - wymamrotała pod nosem. Cmoknąłem ją w policzek.

- Dobranoc, piękna.





------------------------------------------------------------------------------------

1 (zwykła notka, czytajcie)

hej misiaki!!!!!! jak wrażenia???

moje myśli po tym rozdziale to coś w rodzaju:
JEZU JEZU JEZU JEZU KOŃCÓWKA, 
JEZU JEZU JEZU JEZU ZABÓJSTWO, 
JEZU JEZU JEZU JEZU MALINKA, 
JEZU JEZU JEZU JEZU

piszcie co myślicie w komentarzach, bo komentarze to najlepsza część pisania bloga:) uwielbiam je czytać, uwielbiam to, jakie wrażenie wywierają na was zabójstwa, jak bardzo shippujecie Jassidy, jak bardzo bardzo kochacie DA i całą, całą resztę!!! więc komentujcie komentujcie komentujcie

pamiętajcie też o hashtagu #DemonicAwakeningPL, bo to jest najlepszy hashtag na świecie i używajcie go i piszcie swoje opinie i jarajcie się i podniecajcie i w ogóle wszystko ok!!!


2 (smutna notka, nie musicie czytać, jeśli wam się nie chce)

no więc tak, kochani...
odchodzę od tłumaczenia DA.
wybaczycie mi? proszę.

chcecie wiedzieć, dlaczego to robię?
cóż, na mojej decyzji zaważyło przede wszystkim to, że zaczął się rok szkolny, a ja jestem w 3 klasie gimnazjum. muszę poważnie przyłożyć się do nauki, jeżeli chcę dobrze zdać egzaminy i dostać się do takiego liceum, do jakiego będę chciała.
jest jeszcze pewien osobisty powód, który tak naprawdę miał największy wpływ na moją decyzję, ale o nim (wybaczcie mi) nie będę tutaj pisać, bo to sprawa bardziej prywatna.

to był prawdopodobnie ostatni rozdział tłumaczony przeze mnie.
a więc chyba przychodzi nam się pożegnać, moje małe skarby?...
szczerze to nawet nie wiem, co pisać.

w tym momencie moje oczy są pełne łez. DA stało się wręcz częścią mnie, dlatego jest mi potwornie ciężko z uczuciem, że to już koniec mojej przygody z tym tłumaczeniem.
wspaniale było obserwować, jak DA z nieznanego nikomu bloga w ciągu paru miesięcy stało się wręcz fenomenem. w ostatnim okresie naprawdę nic nie czyniło mnie bardziej szczęśliwą, niż czytanie waszych komentarzy pod rozdziałami, wgapianie się z niedowierzaniem w rosnącą liczbę wyświetleń czy obserwowanie waszego entuzjazmu na twitterze. to uczucie sprawiania radości innym jest nie-sa-mo-wi-te, i z całego serca życzę wam wszystkim, żebyście choć raz przeżyli coś podobnego.

TŁUMACZENIE BĘDZIE OCZYWIŚCIE KONTYNUOWANE. WERONIKA PRZEJMUJE ODE MNIE BLOGA.
i oczywiście nie zamierzam zostawić jej z tym samej, więc tak, zgadliście!! SZUKAMY TŁUMACZKI. niestety muszę już kończyć pisanie (cholera, znów się rozpisałam???), ale jutro albo jeszcze dziś wieczorem stworzę podstronę, na której wyszczególnię wszystkie wymagania co do nowej tłumaczki i ogólnie wszystko rozpiszę, bo jeśli miałabym robić to tutaj, to a) zanudziłabym was, b) notka byłaby dłuższa od rozdziału.

WIĘC JEŚLI JESTEŚCIE ZAINTERESOWANE POSADĄ TŁUMACZKI, ZAJRZYJCIE NA BLOGA JUTRO/POJUTRZE I KLIKNIJCIE PODSTRONĘ "DLA PRZYSZŁEJ TŁUMACZKI", ZNAJDZIECIE TAM WSZYSTKO, CO BĘDZIE WAM POTRZEBNE, A MOŻE NAWET WIĘCEJ:)

cóż, to tyle ode mnie, skarby.
oddaję DA w dobre ręce.


kocham was bardzo bardzo mocno
julcia (@DEMONlCBIEBER)