piątek, 30 maja 2014

Rozdział 6

piszę o tym na początku, bo wiem, że nie wszyscy czytacie notki pod rozdziałami: NIE PYTAJCIE MNIE PROSZĘ, KIEDY NOWY ROZDZIAŁ, I ZAPAMIĘTAJCIE, ŻE ROZDZIAŁY POJAWIAJĄ SIĘ ZAWSZE, ZAWSZE, ZAWSZE W OKOLICACH WEEKENDU (piątek-poniedziałek), a najczęściej w piątki. dziękuję za uwagę:)

-----------------------------------------------------------------------------------





Unknown's POV

Wszyscy popełniamy błędy, prawda? Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Jednak czasem nasze błędy wymykają nam się spod kontroli… Wtedy nie masz nikogo, do kogo mógłbyś się zwrócić, oprócz samego siebie… lub twojego wewnętrznego demona. J zawsze będzie zwracał się do mnie o pomoc, a ja oczywiście zawsze mu pomogę. Więź między mną a nim jest silna i nie do zerwania. Żadna dziewczyna czy ktokolwiek inny nie może dostać się pomiędzy nas.


Justin’s POV

Usłyszałem krzyk i przewróciłem się na drugi bok.

- Zamknij się, kurwa – wymamrotałem w poduszkę i jęknąłem. Ktoś potrząsnął mną mocno. – Powiedziałem przestań! – Podniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej, nagle ogarniając wszystko, co było przede mną.

To była Ashley. Jej nagie ciało było okryte pościelą, jej włosy były w nieładzie, a jej makijaż rozmazany… To mogło znaczyć tylko jedno…

- Czy my… Czy my… – Przerwałem, rozglądając się wkoło. – …pieprzyliśmy się… ostatniej nocy?

Otworzyła szeroko oczy. – Ja? Miałabym uprawiać seks z tobą? W twoich snach, Bieber! – warknęła.

Wywróciłem oczami. – Cóż, z tego co pamiętam, ostatniej nocy przyszłaś zalana do domu i sama się na mnie rzuciłaś. Więc to nie moja wina, że zostałaś wypieprzona przeze mnie – uśmiechnąłem się zadziornie.

Wyglądała, jakby zabrakło jej słów. Wypchnęła mnie z łóżka. – Wyjdź! Wynoś się! Teraz! Ugh, ty świnio! – Wypchnęła mnie przez drzwi. Gdy byłem na zewnątrz, krzyknąłem:

- Twoja cipka i tak była rozepchana jak cholera, skarbie! – Zaśmiałem się, wchodząc do swojego pokoju i zakładając na siebie dresy.

Potargałem moje włosy, sprawiając, że wyglądały trochę mniej jakbym właśnie obudził się po seksie… i to cholernie dobrym seksie. Po cichu uchyliłem drzwi pokoju Cassidy i zajrzałem do środka, przyglądając się, jak spała. Wyglądała tak spokojnie, i byłem trochę zaniepokojony tym widokiem… Chwila, nie. Zamknij się, J.

Powinieneś jej nienawidzić, J! – oburzył się głos. Potrząsnąłem głową i zszedłem po schodach na dół.


Cassidy’s POV

Był piękny sobotni poranek. Ziewnęłam, wstając z łóżka i idąc w stronę łazienki. Odkręciłam wodę i poczekałam, aż trochę się ociepli. Przeciągnęłam się, rozciągając moje ręce i nogi i zdjęłam piżamę. Przełączając wodę na prysznic i ustawiając ją na gorącą, wdrapałam się do kabiny i westchnęłam z satysfakcją, gdy tylko ciepła woda dotknęła mojego ciała. Nucąc pod nosem, wylałam na dłoń trochę szamponu i rozprowadziłam go po mojej głowie i włosach. Wyszorowałam płynem całe ciało, po czym pochyliłam się, sięgając po odżywkę. Spłukując pianę z moich włosów, wylałam na nie trochę odżywki i rozsmarowałam ją na całej skórze głowy. Po ponownym spłukaniu włosów i goleniu, wreszcie skończyłam. Zakręciłam wodę i wzięłam ręcznik, owijając go wokół mojego drobnego ciała.

Wróciłam do mojego pokoju i wyciągnęłam z szafki kilka ubrań. Kwiatowy top, białe szorty i japonki. Był całkiem ładny dzień, więc dlaczego nie?, pomyślałam.

Biorąc w rękę telefon, zdecydowałam się zadzwonić do Tylera. – Aye, Ty Ty! – uśmiechnęłam się.

- Hej, Cass Cass. – Przyłożyłam telefon do ucha i umieściłam go między moją głową a ramieniem, by móc się w międzyczasie ubierać.

- Chcesz dzisiaj wpaść? Mama zrobiła ciasteczka – uśmiechnęłam się lekko.

Nagle jego głos zaczął się trząść i brzmiało to, jakby był bardzo zdenerwowany. – U-Um, nie mogę… Mam dzisiaj trening koszykówki… Przepraszam, Cass… Może innym razem?

Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana. Tyler jeszcze nigdy wcześniej nie oparł się ciasteczkom Johnsonów. – A nie możesz przyjść po treningu? No weź, w tym roku nie mieliśmy jeszcze ani trochę wspólnego czasu Cassidy i Tylera – westchnęłam.

- Zrozum, przykro mi, okej? Po prostu nie mogę. W razie czego do ciebie napiszę. Pa, Cass – powiedział szybko, rozłączając się.

Jęknęłam głośno i zeszłam na dół. Jedynym prawdziwym powodem, dla którego nie chciał przyjść było to, że ten dupek Justin coś mu nagadał.

Weszłam do kuchni, gdzie znalazłam Justina. – Co powiedziałeś wczoraj Tylerowi? – spytałam surowym głosem.

Chłopak zachichotał. – Nie twoja sprawa, Cass Cass – powiedział, przedrzeźniając moje przezwisko używane przez Tylera.

Wywróciłam oczami w irytacji. – Mam prawo wiedzieć, jest moim najlepszym przyjacielem i chcę wiedzieć, co mu nagadałeś! Musiałeś powiedzieć coś, żeby go wystraszyć! – Wyrzuciłam ramiona w powietrze, sfrustrowana.

Złapał mnie za nadgarstek i przyparł mnie do ściany przy kuchence. – To cię nie dotyczy. Pomiędzy mną i Tylerem nic się nie wydarzyło – powiedział, przybliżając się do mnie, a nasze usta były od siebie oddalone o centymetry. Ciarki przeszły mi po plecach. Odepchnęłam go i zaczęłam iść w stronę kanapy. Czy on zamierzał mnie pocałować? W połowie drogi zatrzymałam się i podeszłam do niego ponownie.

- Cóż, coś jednak musiało się stać! Jest moim najlepszym przyjacielem i nie chce przyjść do mojego domu! A ja chcę, żeby przyszedł! Co mu powiedziałeś?! – zapytałam.

Justin obrzucił mnie gniewnym spojrzeniem. – Dlaczego do cholery tak bardzo chcesz to wiedzieć? To nie twoja pierdolona sprawa, Cassidy! Trzymaj się od tego z daleka! – krzyknął. Zmrużyłam oczy.

- Dlaczego musisz być taki bipolarny? W jednej minucie jesteś dla mnie miły, a w następnej popychasz mnie na ściany! Boże, jesteś taki mylący! Nie można cię zrozumieć! – warknęłam, zdenerwowana zachowaniem Justina.


Justin’s POV

Powinieneś ją uderzyć, J! Jak ona śmie tak cię nie szanować! Po prostu ją zabij! – namawiał głos.

- Dlaczego nie zamkniesz się ten jeden pieprzony raz? – syknąłem zdenerwowany.

Wyszedłem z domu, idąc ulicą w stronę miasta. Potrzebowałem zabić. Musiałem oderwać moje myśli od tego wszystkiego. Cassidy tak bardzo mnie kurwa denerwuje. Przeciągnąłem palcami po włosach i westchnąłem, rozglądając się za kimś, kogo mógłbym zabić. Zobaczyłem jakiś zaniedbany sklep z narzędziami. Idealnie.

Mechanik w średnim wieku ubrany w brudny pomarańczowy kombinezon spieszył się, by dostać się do swojego sklepu. Przeszedł obok mnie i potknął się, upuszczając swoją skrzynkę z narzędziami na moją stopę. Syknąłem z bólu, spoglądając w dół na mężczyznę, a moje oczy zmieniły kolor na zimny, matowy odcień czerni. Jego oczy rozszerzyły się, a ja po prostu się do niego uśmiechnąłem, wyszczerzając zęby w złowrogim grymasie.

- Będziesz tego żałował, kolego – powiedziałem groźnie. Złapałem jego skrzynkę z narzędziami i szarpnąłem mężczyznę mocno za ramię. Zatrzymałem się przy jakiejś ulicznej latarni. Zaglądając do skrzynki, zobaczyłem w środku linę, młotek i gwoździe.

Oh, idealnie, pomyślałem. Przywiązałem mężczyznę do słupa. Uśmiechając się i czując, jak adrenalina zaczyna przepływać w moich żyłach, wziąłem do rąk młotek i gwoździe. Podniosłem młotek i uderzyłem go dwa razy w głowę jego ostrą stroną. Krew była wszędzie. Wziąłem trzy gwoździe długie na ponad dziesięć centymetrów. Przytrzymując je przy jego głowie, zacząłem wbijać je młotkiem w jego czaszkę. Dźwięk chrupnięcia kości za każdym razem sprawiał, że chciałem więcej. Wbijałem kolejne gwoździe, dopóki nie były porozmieszczane na całej jego głowie. Złapałem kolejny kawałek liny i owinąłem go ciasno wokół jego szyi. Uderzyłem go młotkiem w głowę jeszcze parę razy, tworząc jedną wielką krwawą masakrę. Gdy skończyłem, podszedłem do jakiejś rynny, gdzie opłukałem ręce i młotek. Biorąc mój nóż, wyryłem w klatce piersiowej mężczyzny zdanie:

Nailed it.* –J

To było takie kojące uczucie, wiedzieć, że zrobiłem to, czego potrzebowałem. Śmierć jest moją ucieczką… jednak gdybym ja sam miał umrzeć, zatrzymałoby to moje wspaniałe dzieło. Wszyscy mają obsesję na punkcie tego, kogo nazywają J, i chcą wiedzieć, kim naprawdę jest. Nigdy się nie dowiedzą. Zostaję tu gdzie jestem. Ja i mój psychiczny tyłek nigdzie się stąd nie ruszamy.

Przez resztę dnia byłem na zewnątrz, zanim nie zauważyłem, że niebo zaczyna ciemnieć, zwiastując zbliżającą się noc. Zdecydowałem, że czas wracać do piekła (aka domu Suki 1 i Suki 2). Gdy tylko wszedłem do środka, usłyszałem szum wody z góry, co znaczyło, że ktoś brał właśnie prysznic. Nagle zobaczyłem kawałek papieru z jakimś napisem leżący na kuchennym stole.

Nocuję dzisiaj u Chelsea. Nie zabijcie siebie nawzajem, kiedy mama jest na wyjeździe biznesowym.

–Cassidy xoxo

Zaśmiałem się do siebie z powodu trafności jej wiadomości. Po ostatniej nocy Ashley prawdopodobnie będzie chciała mnie zamordować. Zabawne było pomyśleć, że chciała zamordować mordercę. Wbiegając na górę po schodach, zdałem sobie sprawę, że woda przestała lecieć i oto Suka 1 stanęła przede mną, w ręczniku owiniętym wokół jej ciała. Minęła mnie, ocierając się swoim ramieniem o moje, a moja ręka uderzyła jej tyłek, dając jej mocnego klapsa. Odwróciła się do mnie, zirytowana.

- Jesteś taką pizdą – warknęła.

- Aw. – Wydąłem dolną wargę. – Czy mała Ashley jest zdenerwowana? – Zlustrowałem ją wzrokiem. – Dobrze się składa.

Mamrocząc coś pod nosem i stając przede mną, nagle wzięła moją twarz w dłonie, a jej usta zaatakowały moje. Wpadając na ścianę, nie mogłem zrobić nic poza odwzajemnieniem pocałunku. Nasze języki rozpoczęły zawziętą walkę, co było o wiele lepsze ode mnie i jej walczących ze sobą nawzajem.

- Nienawidzę cię – wymamrotała w moje usta.

Moje dłonie błądziły swobodnie po jej cudownym ciele, po chwili odnajdując jej jędrny tyłek. Dziewczyna zaczerpnęła gwałtownie powietrza, gdy całowałem jej podbródek, sprawiając, że odchyliła głowę, dając mi więcej przestrzeni. Składałem pocałunki na jej szyi, póki nie usłyszałem, jak z jej ust wydobywa się jęk, oznaczający, że go znalazłem… jej czuły punkt.

- Taka pieprzona pizda. – Jej oddech był przyspieszony, a jej głos przerywany przez jęki.

Moje usta wygięły się w zadziornym uśmiechu, gdy przyciągnąłem ją bliżej do siebie, a ona wskoczyła na mnie, owijając nogi wokół moich bioder, podczas gdy ja przytrzymywałem ją za uda. Powoli wszedłem do mojego pokoju i upuściłem ją na łóżko, a ona natychmiast zerwała ze swojego ciała ręcznik, pozostając naga na moim łóżku. Oblizując wargi na ten widok, pochyliłem się nad nią, powoli składając pocałunki w dół jej ciała.

- Nienawidzę cię, nienawidzę cię, nienawidzę cię – powtarzała, jęcząc pomiędzy każdym razem.

- Zamknij się do cholery i korzystaj, suko – warknąłem, po chwili stając twarzą w twarz z jej mokrą kobiecością.

Uśmiechnąłem się ponownie, spoglądając na nią w górę – miała „napalona” jak wypisane na twarzy. Umiejscawiając mój spragniony język na niej, usłyszałem, jak nabiera gwałtownie powietrza, i poczułem, jak wplata palce w moje zmierzwione włosy, jeszcze bardziej je mierzwiąc.

- Justin, kurwa – krzyczała wysokim głosem, gdy mój język tańczył wzdłuż jej mokrej łechtaczki.

Gdy wbijała paznokcie w skórę mojej głowy i słyszałem jej urywane jęki, przerywane co chwila przez moje imię, poczułem jak mój kutas twardnieje z każdą chwilą, sprawiając, że było mi coraz ciaśniej w moich spodniach. Ściągając je, zrobiłem to samo z moją czarną koszulką, zostając z moją erekcją widoczną przez materiał bokserek. Ashley otworzyła szeroko oczy na widok mojego kutasa. Wiedziałem, że to był pierwszy raz, kiedy „oficjalnie” go widziała, bo ostatnim razem była przecież kurwa pijana.


Ashley’s POV

Ze wszystkich chłopaków z którymi byłam, on miał największego, i ta świadomość uczyniła mnie jeszcze bardziej napaloną. Stając przed nim, potarłam go przez materiał bokserek, a cichy jęk wydobył się z jego ust, czyniąc go coraz słabszym i słabszym. Będąc w seksualnym transie, byłam zbyt rozkojarzona, by uświadomić sobie że nagle leżałam z powrotem na łóżku, a on wisiał nade mną już z nałożoną prezerwatywą, gotowy do wejścia we mnie.

Skinęłam do niego głową, kładąc ręce na jego plecach, a on powoli wsunął we mnie główkę.

Jasna cholera, kurwa, nie pamiętam, żeby był taki duży już na początku! Moje usta wykrzywiły się w grymasie bólu, a on powoli wsuwał się dalej.

- Do kurwy nędzy, Justin, zwolnij, jebany dupku – warknęłam, a on spojrzał na mnie z niesmakiem.

Boom. Wszedł we mnie siłą do końca, a ja wrzasnęłam w odpowiedzi.

- Jesteś taką pizdą, nienawidzę cię. – Mój głos usiłował przebić się przez moje jęki. Miejsce bólu wkrótce zajęła przyjemność, ale skurwysyn nadal nie przyspieszał. Wywróciłam oczami, kiedy nagle uczucie przyjemności zaczęło wzrastać, bo Justin zwiększył tempo, jakby czytał w moich myślach. Nasze ciała ocierały się o siebie.

- Czy teraz jest dla ciebie wystarczająco szybko, skarbie? – wydyszał, a jego głos przerywany był przez jęki.

Po chwili tonęłam w morzu rozkoszy, czując jego ruchy we mnie, a oboje jęczeliśmy zgodnie za każdym razem.

- Nie… – pchnięcie – …nawidzę… – pchnięcie – …cię! – krzyknęłam, drapiąc paznokciami jego plecy prawie do krwi.

- Ja ciebie też – jęknął. – Kurwa mać. – Odrzucił głowę w tył, zaplątując moje palce w jego mokre od potu włosy.

Byłam już na skraju orgazmu, krzyczałam imię Justina, gdy dotykał mojego punktu G z każdym pchnięciem.

- Jestem blisko, kurwa – wyjęczał, przyspieszając najbardziej jak mógł.

- Justin… KURWAA. – Osiągnęłam szczyt i poczułam, jak zwalnia, a jego spocone ciało opada na moje. Oddychałam ciężko, było mi cholernie gorąco i byłam kompletnie wyczerpana.

- Nadal cię nienawidzę – wydyszałam.

Chłopak złożył mokry pocałunek na moich ustach. – Ja ciebie też, skarbie – Uśmiechnął się zadziornie.





*Nailed it. - gra słów: "nailed it" znaczy dosłownie "przygwoździłem to", "przybiłem to gwoździami", ale jest to także potoczny zwrot oznaczający "udało mi się", "trafiłem w dziesiątkę", "trafiłem w samo sedno"... mądre, prawda? hahaha

----------------------------------------------------------------------------------

HEJ MOJE KOCHANE MISIAKI!!!!!!
domyślam się, że wasze serca po tym rozdziale są jak BUMBUMBUMBUM

6 rozdział był najgorszy a zarazem najlepszy do tłumaczenia, najgorszy z powodu tego okropnego zabójstwa ((Boże, J i jego spierdolona psycha zaczynają mnie przerażać)), a najlepszy bo... no, sami wiecie haha

JAK WRAŻENIA? piszcie w komentarzach lalala ↓

a teraz uwaga: mam przyjemność poinformować was o tym, że ZNALAZŁAM DRUGĄ TŁUMACZKĘ!! na twitterze nazywa się @biebave i będziemy tłumaczyć po jednym rozdziale. rozdział 7 będzie już przetłumaczony przez nią:)

po raz kolejny przypominam o naszym super extra hashtagu #DemonicAwakeningPL, widzę że coraz więcej osób go używa i bardzo mnie to cieszy!!


kocham was i do następnego tygodnia
jula (@drevvsex)

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 5

CZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
---------------------------------------------------------------------------





Unknown's POV

Wszyscy mają swoje sekrety, nawet ja mam swój. Czasami sami nie znamy swojego sekretu, zanim nie przyjdzie coś w rodzaju przebudzenia. Ale dla J’a... Jego przebudzenie było inne. Ja nazywam je Demonicznym Przebudzeniem, bo ja jestem jego wewnętrznym demonem, jego wewnętrzną duszą, która pragnie po prostu pozabijać wszystkich wkoło. I właśnie tutaj zaczniemy ten rozdział…


Justin’s POV

Czując satysfakcję, zerknąłem w dół na kawałek rozbitego szkła w mojej dłoni i obróciłem go w palcach. Cały ociekał czerwoną cieczą, którą tak bardzo pragnąłem ujrzeć. Przede mną leżały dwa martwe ciała, pozbawione życia, pokryte krwią… dokładnie tak, jak chciałem. Były to dwie kobiety, dwie pijane kobiety, i mówiąc szczerze, to właśnie dlatego je zabiłem. Zamiast denerwujących krzyków słyszałem jakieś bzdurne śpiewanie i bełkotanie, dlaczego ich ex jest męską dziwką. Szybkimi ruchami poderżnąłem im obu gardła, a nienawiść wypełniała każde cięcie, każdą kroplę krwi.

Koniec imprezy, dziewczyny. –J

Wspomnienia tamtej imprezy i mojego pierwszego zabójstwa pojawiły się w mojej głowie, powodując, że szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Zdałem sobie sprawę, że moje ciało pokryte było zasychającą już krwią. Oczywiście byłem jej zbyt spragniony, by pomyśleć o założeniu koszulki, ale podekscytowanie nie pozwalało mi marznąć. Zaglądając do torebki jednej z kobiet, znalazłem nieotwartą jeszcze butelkę wody, więc wylałem trochę na dłoń i przetarłem moje ciało. Krew zmywała się szybko, i kiedy byłem już czysty, wyszedłem z bocznej uliczki z butelką wody w ręku, udając, że piję. Wiecie, bycie sekretnym seryjnym zabójcą to niełatwa praca.

Czas wracać do Suki 1 i Suki 2.

Zaśmiałem się do siebie. – Która to Ashley?

Suka 1, oczywiście. Suka numer jeden.

- Zdecydowanie, kolego.

Idziemy do domu?

- Tak, musimy rano wstać, żeby poszukać jakiegoś mieszkania.

Żebyśmy wreszcie mogli wydostać się z tego cholernego domu.

- Oh, no weź, nie bądź taki naiwny. Przynajmniej nie mieszkamy na ulicy.

Nie kłóć się ze mną, J.

- Zamknij się, jesteś tylko głosem.

W chwili gdy to powiedziałem, fala bólu przeszyła moją czaszkę. Chwyciłem moją głowę, krzycząc. – Przestań! Przestań! Przepraszam! – Ból nie ustawał, a ja usłyszałem cichy szept.

Nie sprzeciwiaj mi się, rozumiesz?

- T-tak jest. – Ból ustał, a ja odetchnąłem z ulgą. Poszedłem z powrotem do domu Johnsonów, wślizgując się do środka, by zobaczyć, że była 4:30. Byłem pewny, że wszyscy śpią, dopóki nie usłyszałem tego nieznośnego głosu, którego i tak musiałem słuchać codziennie.

- Justin, co robiłeś? – Odwróciłem się, by ujrzeć Ashley z potarganymi włosami, ubraną w jej piżamę złożoną z szortów i koszulki na ramiączkach.

- Dlaczego cię to obchodzi?

Zrobiła krok w moją stronę z wyrazem poirytowania widocznym na jej twarzy. – Byłeś na zewnątrz, żeby pozabijać jeszcze więcej swoich ofiar?

- Właściwie, kochanie, nie mogłem spać, więc zdecydowałem, że wybiorę się na spacer.

Zarumieniła się lekko, ale po chwili znowu się ożywiła. – Bez koszulki?

- Na zewnątrz jest całkiem ciepło. Dodatkowo daje ci to więcej powodów, żeby ślinić się na widok mojego ciała. – Puściłem jej oczko, na co prychnęła, jednak wyglądała na niepewną. Klepnąłem ją w tyłek, na co pisnęła.

- Pieprzony kutas – wymamrotała.

Uśmiechnąłem się do siebie, wchodząc na górę po schodach. Nagle poczułem ogromne zmęczenie. Moje pozbawione energii ciało w jednej chwili opadło na łóżko, a moje oczy od razu się zamknęły.


----------------------------------------

Cassidy’s POV

- Jaki dokładnie jest główny wątek w twojej historii, bo nie rozumiem? – zadałam mojej przyjaciółce pytanie dotyczące jej projektu.

- Michael musi udowodnić Nicole swoją miłość, bo w przeciwnym razie się rozstaną.

- Ale do cholery, Michael ją zdradził, to nie ma sensu, Chels.

Dziewczyna westchnęła, patrząc na swoje wypracowanie. – A co jeśli Michael zdradził ją przez przypadek?

Zaśmiałam się z jej pomysłu. – Kto zdradza przez przypadek? Zdrada to zdrada.

- Nieważne, ja… coś wymyślę. O czym jest twoje?

- Cóż, nauczycielka kazała wybrać romans lub akcję, więc…

- …Wybrałaś akcję – przerwała mi Chelsea.

Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. – Dobra odpowiedź, proszę wziąć swoje 1000 dolarów.

Zaśmiała się i sięgnęła po ciasteczko. – Pyszne 1000 dolarów.

Drzwi wejściowe powoli się otworzyły, jednak zamiast ujrzeć Justina takiego jak się spodziewałam, dobrze wyglądającego i bez skazy, zobaczyłam, jak wszedł do środka potykając się, mając obtarcia i siniaki na całym ciele.

- Justin! Co się stało? – Podbiegłam do niego, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Zostaw mnie w spokoju. – Zaczął iść w inną stronę. Przyciągnęłam go z powrotem, a on mnie odepchnął. – Powiedziałem, zostaw mnie w spokoju – warknął, znowu próbując odejść.

- Nie. – Odwrócił się i spojrzał na mnie.

- Co powiedziałaś? – spytał, patrząc na mnie zszokowany.

- Powiedziałam nie Justin, jesteś ranny i trzeba te rany oczyścić.

Chłopak prychnął. – Wezmę prysznic, do kurwy nędzy.

Odrzuciłam głowę w tył w zdenerwowaniu, a gdy z powrotem ją opuściłam, zobaczyłam Chelsea opierającą się o framugę drzwi z głupawym uśmieszkiem na twarzy.

- Jest gorący – zachichotała.

- Ta, jest też chujem. – Mój telefon wydał z siebie „beep”, a ja pochylając się nad nim zobaczyłam, że to sms od Tylera. Biorąc telefon w rękę, odblokowałam ekran, by przeczytać:

Do: Cassidy 
Od: Tyler

Będę u ciebie za 5 minut, upewnij się, że masz dla mnie trochę pysznych ciasteczek ;)

Spojrzałam na Chelsea. – Zaprosiłam go, żebyśmy mogli porozmawiać o tym, dlaczego tak nienawidzi… – Pochyliłam się lekko. – J-u-s-t-i-n-a – przeliterowałam cicho jego imię, żeby nie mógł usłyszeć, że o nim rozmawiamy.

Chelsea odszepnęła „oooh”, chwilę potem jednak spojrzała na mnie dziwnie. – A co jeśli „wiesz kto” weźmie prysznic i wróci na dół, i zobaczy tu Tylera rozmawiającego z nami?

- Wtedy może dołączyć do rozmowy…

Zanim mogła cokolwiek odpowiedzieć, usłyszałyśmy głośne pukanie, więc podeszłam do drzwi, żeby je otworzyć, i uśmiechnęłam się zalotnie. – Cóż, hej, Tyler. – Puściłam mu oczko, żeby wiedział, że to tylko żart.

- Jestem tu dla ciastek czy dla seksu? – zażartował.

- A może dla tego i tego? – Oboje się zaśmialiśmy, a ja zamknęłam za nim drzwi, podczas gdy on wszedł do salonu.

- Siema, Bennett.

- Jak tam, Cappileti?

Tyler i Chelsea przytulili się, po czym cała nasza trójka usiadła. Tyler wziął jedno ciasteczko.

- Więc, o czym chciałyście porozmawiać? – spytał z ustami pełnymi ciastek.

- Okej… - Ja i Chelsea usiadłyśmy obok siebie, w tej samej pozycji, z rękami złożonymi nad kolanami, patrząc na niego poważnym wzrokiem.

- Chcemy się od ciebie trochę dowiedzieć, Cappileti – Powiedziała Chelsea. Brzmiało to trochę zabawnie - jakbyśmy byli w jakiejś operze mydlanej.

- Ostatnio zachowywałeś się dziwnie. – Chłopak zmarszczył brwi na moje słowa.

- Byłem całkowicie normalny… – powiedział, biorąc kolejnego gryza ciasteczka.

Spojrzałyśmy na siebie, a potem ponownie na niego. – Justin Bieber.

Tyler zamarł bez ruchu i upuścił swoje ciasteczko.

- Widzisz? Zamierasz w miejscu i zachowujesz się dziwnie za każdym razem, kiedy ktoś wspomni o Justinie. O co chodzi, Ty? To trwa odkąd wyszedł z tego szpitala.

- To nic, ja po prostu… nie lubię go – szepnął.

- Nawet go nie znasz.

Chłopak westchnął. – Nie mogę wam powiedzieć.

- Dlaczego nie? Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi – wtrąciła się Chelsea.

Przetarł twarz ręką, zestresowany. – Po prostu nie mogę, okej? Idę już. – Wstał i ruszył w stronę drzwi. Był już w ganku, gdy nagle zatrzymał się i zamarł bez ruchu.

Justin, cholera. Zapomniałam, że był na górze.

Justin, już czysty, podszedł powoli do Tylera, który zaczął lekko się trząść. Justin odwrócił głowę i zobaczył nas przyglądających się sytuacji, rzucił nam ostre spojrzenie i łapiąc Tylera, pociągnął go na zewnątrz.

- Oni się znają.

- Ale skąd?

- Dowiemy się.

- Ale jak?

- Jeszcze nie wiem Chels, a teraz chodź. – Podeszłam do okna i zobaczyłam, że Justin popycha Tylera na ścianę i mówi mu kilka słów, po czym Tyler zostawia go i szybko odbiega. Zauważyłam, że Justin miał kilka nowych tatuaży na swoim ramieniu – nie zobaczyłam ich wcześniej, bo chodził w kurtce z długimi rękawami, a teraz miał na sobie tylko koszulkę. Sowa, ryba, anioł, a także tygrys widniały porozmieszczane na całym jego ramieniu… Wyglądało to… gorąco. Zawsze sądziłam, że tatuaże są seksowne.

- Spróbuj porozmawiać z Justinem. – Słowa Chelsea wyrwały mnie z moich rozmyślań o tatuażach Justina.

- To trudniejsze niż myślisz.

Dziewczyna potrząsnęła głową. – Wraca.

Ujrzałyśmy go idącego w stronę drzwi, więc szybko wróciłyśmy na swoje miejsca, gadając o „pracy domowej”, udając, że wcale nie słyszymy chłopaka przeklinającego cicho na Tylera. Przeszedł obok nas, odwróciłam się i nasze oczy się spotkały, ale wtedy on odwrócił wzrok, wchodząc po schodach na górę.


Justin’s POV

- Tyler Cappileti – Schodząc po schodach, uśmiechnąłem się na widok tego samego dzieciaka, którego spotkałem 3 lata temu na imprezie Brada. – Co za zbieg okoliczności, widzieć cię tutaj.

- J-Justin… – Dosłownie trząsł się ze strachu. Zawsze go przerażałem.

Odwracając głowę, zobaczyłem Cassidy i jej małą blond przyjaciółkę gapiące się na nas, więc złapałem Cappileti’ego za koszulkę i pociągnąłem go na zewnątrz, następnie przypierając go do ściany domu.

- Tak bardzo się mnie boisz, Tyler, huh?

Potrząsnął szybko głową. – Nie rób mi krzywdy, proszę.

Zaśmiałem się i zrobiłem krok w jego stronę, stając z nim twarzą w twarz. – Nigdy więcej nie postawisz stopy w tym domu, bo w przeciwnym razie myślę że oboje wiemy, co zrobię… – powiedziałem nisko.

- T-tak jest.

- Dobrze, a teraz zabieraj stąd swój mały tyłek. – Odbiegł tak szybko, jakby od tego zależało jego życie. Zaśmiałem się, kręcąc głową i poszedłem z powrotem do domu, gdzie zobaczyłem Cassidy przyglądającą mi się. Zignorowałem ją i pobiegłem na górę.


---------------------------------------

Nie spałem. To była już któraś noc pod rząd spędzona przeze mnie kuchni, ale naprawdę niezbyt mnie to obchodziło. Wreszcie ogarnęło mnie cudowne uczucie spokoju, kiedy nagle usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi i jęknąłem, gdy do moich uszu dobiegł dźwięk stukania szpilek i pijany bełkot. Wstając, ujrzałem Ashley ubraną w bardzo, bardzo krótką sukienkę… Jasna cholera, była gorąca. Miała mocno umalowane oczy i czerwoną szminkę na ustach.

Odchrząknąłem, a ona odwróciła się i podeszła do mnie z uśmiechem, zataczając się lekko. – Hej, Ju-Justin. – Przejechała palcem po moim ramieniu, słowa z trudem wydobywały się z jej ust, a w jej oddechu mogłem wyczuć alkohol.

Opuszczając rękę, ujęła moją dłoń w swoją i podsunęła sobie do ust, składając pocałunek na opuszkach moich palców. Spojrzała na mnie, uśmiechając się zadziornie i łapiąc mnie za koszulkę.

- Jesteś taaki gorący, wiesz?

- Ashley, jesteś pijana. – Spróbowałem wyrwać się z jej uchwytu.

Dziewczyna zachichotała, kręcąc głową. – N-nie, nie jestem – wyjąkała. – No chodź, skarbie. – Przysunęła usta do skóry mojej szyi, powoli składając na niej kilka pocałunków.

- Przestań, kurwa – warknąłem, przypierając ją do ściany. – Kto powiedział, że ty tu rządzisz? – Uśmiechnąłem się zadziornie, przyciskając swoje ciało do jej, a moje usta odnalazły jej. Spomiędzy moich warg wydobył się cichy jęk, gdy ścisnąłem jej tyłek, sprawiając że pisnęła. Odsunęła się, patrząc na mnie i przygryzając swoją wargę. Złapała mnie za rękę, ciągnąc mnie do swojego pokoju, ale w korytarzu ponownie przyparłem ją do ściany, atakując jej szyję moimi spragnionymi wargami.

- Justin… – wydyszała.

Odsuwając się od niej, pociągnąłem ją do pokoju i położyłem na łóżku, szybko kładąc się obok niej i brutalnie ją do siebie przyciągając. Przejechała językiem po mojej dolnej wardze, a ja rozchyliłem usta. Jej język powoli wślizgnął się do ich wnętrza, a ona jęknęła przez pocałunek. Owijając ręce wokół mojej szyi, przeniosła na nią usta i zaczęła ssać moją skórę, póki nie odnalazła mojego czułego punktu. Moje wargi rozchyliły się i spomiędzy nich wydobył się jęk, a ja zacząłem szybciej oddychać.


------------------------------------------

Ashley’s POV

Powoli otworzyłam oczy. Moja głowa pulsowała z bólu przez cholernego kaca, więc podniosłam się do pozycji siedzącej, nagle czując ból w całym ciele. Poczułam, jak coś poruszyło się koło mnie, więc spojrzałam w tamtą stronę i… O cholera. To nie było coś…

Tylko ktoś.

Justin.





----------------------------------------------------------------------------- 

hej kochani!!!!!!
jak wrażenia po rozdziale 5? sporo się wydarzyło, prawda? J znowu zabił, poniekąd wyjaśniło się dziwne zachowanie Tylera... i Justin i Ashley... ew.

kogo wolicie? Jassidy czy Jashley? i czy tylko mnie trochę przeraziło to, co "zrobił" głos, kiedy Justin kazał mu się zamknąć? piszcie w komentarzach ↓

 
KILKA WAŻNYCH INFORMACJI:
  1. n a d a l   szukam kogoś, kto mógłby tłumaczyć ze mną. no misie, błagam, rozdziały nie są długie, styl pisania nie jest skomplikowany... dacie radę!! piszcie do mnie na twitterze, jeśli jesteście chętni.
  2. mam nadzieję, że wyrażę się jasno:   n i e   i n f o r m u j ę   o nowych rozdziałach i myślę, że nie ma potrzeby, ponieważ dodaję rozdziały co weekend (najczęściej w piątki, ale nie ma reguły). wystarczy że co weekend zajrzycie na bloga i gwarantuję wam, że nowy rozdział już tam będzie:)

okej, i to tyle ode mnie, misie. kocham was i do następnego weekendu
jula (@drevvsex)


PS. proszę was, używajcie hashtagu #DemonicAwakeningPL - w ten sposób i mnie, i wam będzie o wiele łatwiej znaleźć na twitterze cokolwiek na temat DA:)


EDIT: ZNALAZŁAM TŁUMACZKĘ!!!!!!!! informacja 1 jest nieaktualna. więcej dowiecie się w notce pod kolejnym rozdziałem!! kocham was

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 4

Unknown's POV

Głupi chłopak, czy on się nigdy nie nauczy?! Muszę kusić jego mały, głupi umysł, Johnsonowie nigdy nie zmienią tego, kim J naprawdę jest. Nikt nie ociepli zimnej krwi zabójcy. Chłopak lubi się ze mną kłócić, ale jeśli będzie się zbyt stawiał, sprawię, że będzie cierpiał.


Justin’s POV

To była moja pierwsza noc w mieszkaniu Johnsonów. Była… relaksująca. Oprócz faktu, że Ashley chodziła po korytarzu całą pieprzoną noc. Nadal nie mogę uwierzyć, że była najlepszą przyjaciółką Brianny, chociaż w sumie to nic dziwnego. Dwie wkurwiające suki.

Wzdychając, wstałem z łóżka dla gości i założyłem na siebie parę szarych dresów i skarpetek. Przeczesałem włosy palcami i wyszedłem z pokoju, wpadając na Cassidy. Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nią. Gapiła się na mnie, podziwiając moje ciało.

- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej, skarbie. – Puściłem jej oczko, mijając ją. Jej oczy się rozszerzyły, a ona się zarumieniła. Zszedłem na dół po schodach, natykając się na Mary.

- Hej, Mary, dziękuję… za to co dla mnie robisz. To wiele dla mnie znaczy – powiedziałem, mój głos nadal był zachrypnięty. Kobieta położyła rękę na moim ramieniu i uśmiechnęła się.

- Przyjemność po mojej stronie, Justin.

Odwzajemniłem uśmiech, wyciągając z szafki płatki kukurydziane.

- Mamo! – usłyszałem wołanie Ashley, gdy schodziła po schodach. – Mamo, gdzie są… – Jej wzrok padł na mnie. – Dlaczego nie masz koszulki? – warknęła. Prychnąłem.  Ta suka mówi poważnie?

- Żebyś mogła gapić się na mój abs cały dzień – szepnąłem jej do ucha, przybliżając się do niej. – Bo oboje wiemy, że tego chcesz, Ashley – uśmiechnąłem się, wsypując swoje płatki do miski.

- Boże, jesteś niemożliwy. – Wyrzuciła ramiona w powietrze w obrzydzeniu i poszła do salonu. Zachichotałem do siebie i zalałem płatki mlekiem.

- Mamo, idę do szkoły! Pa! – Zobaczyłem Cassidy schodzącą na dół. Zlustrowałem ją wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnąłem się lekko.

- Pa, Cassidy – powiedziałem nisko i ochryple. Jej oczy ponownie się rozszerzyły, po czym szybko wyszła z domu. Kochałem jej reakcję na to co powiedziałem. Może to mogła być moja przewaga.

Potrząsając lekko głową, wziąłem do ust łyżkę płatków. Właściwie minęło dużo czasu, odkąd normalnie jadłem płatki.

Całkiem podoba ci się w tym domu, J? – głos zaczął mówić. Wywróciłem oczami.

- Tak, właściwie to tak. Jest ładny.

Żartujesz? Było dla ciebie lepiej, kiedy miałeś pokój, w którym mogłeś być sam. Ale dom twojej prawniczki? Serio, J?

Zacisnąłem pięści i wziąłem głęboki wdech.

- Pozwól mi raz podejmować moje własne decyzje – warknąłem.

Nagle do kuchni weszła Mary, mając na sobie swój strój do pracy. Musiała już wychodzić.

- Justin… skarbie, wszystko w porządku? – Spojrzała na mnie z wyrazem zmartwienia na twarzy. Odchrząknąłem, drapiąc się po karku.

- Uh… Tak, po prostu podziwiałem wasz piękny dom.

Uśmiechnęła się. – Oh, dziękuję ci, kochanie. Cóż, lepiej pójdę już do pracy. Cassidy wyszła do szkoły, więc wygląda na to że ty i Ashley będziecie sami w domu.

Usłyszałem Ashley krzyczącą z góry.

- Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie… - wrzeszczała, dopóki nie zeszła na dół i nie zatrzymała się przy nas. – Mamo! Nie możesz zostawić mnie samej z… z… nim! – krzyknęła, zerkając na mnie swoimi błyszczącymi niebieskimi oczami. – Wszyscy wiemy, że mógłby mnie zamordować! – zaskrzeczała.

Przygryzłem wnętrze policzka, wgapiając się w podłogę. Mary zaczerpnęła gwałtownie powietrza i wskazała palcem na Ashley.

- Porozmawiamy później, moja panno – powiedziała ostro, po czym wyszła z domu i zamknęła za sobą drzwi. Kiedy już jej nie było, odwróciłem się w stronę Ashley i uśmiechnąłem się.

- Wygląda na to, że jesteśmy tylko ty i ja, skarbie.

Dziewczyna jęknęła w złości i wywróciła oczami. Podszedłem do kanapy i usiadłem na niej, włączając telewizor. Przełączałem kolejne kanały, gdy nagle usłyszałem coś, co mnie zszokowało.

- Policja znalazła kolejne ciało oznaczone literą J… – Wywracając oczami, wyłączyłem telewizor. Zobaczyłem jak Ashley ponownie schodzi po schodach, ale tym razem miała na sobie dresy i koszulkę bez ramiączek, a włosy upięła w kok.

Uśmiechnąłem się lekko. – Cholera, Ash, wyglądasz dobrze. – Dziewczyna machnęła ręką, wyglądając na osłupioną.

- Nie nazywałeś mnie tak od czasów liceum… – Zarumieniła się. Podszedłem do niej i pogłaskałem ją po policzku.

- Chyba nie myślisz, że mógłbym zapomnieć, jak dałaś mi jebanego kosza w dziesiątej klasie? Huh? – warknąłem, chwytając ją mocno w talii. – Byłem w tobie cholernie zakochany, Ash… Dlaczego nie potrafiłaś tego dostrzec? – wyszeptałem jej do ucha, po chwili lekko ją odpychając. Zacisnąłem dłonie w pięści i odszedłem do kuchni. Zerknąłem przez ramię na Ashley, która wyglądała na zszokowaną. Zachichotałem. Dwie jebane gorące laski w jednym domu? Oh, zapowiada się niezła zabawa.


Cassidy’s POV

Wzięłam głęboki wdech i weszłam do budynku szkoły. Rozejrzałam się, szukając Chelsea i Tylera i zauważyłam ich przy szafkach.

- Siema, Chels – uśmiechnęłam się, przytulając ją.

- Hej, Ty – uśmiechnęłam się ponownie, przytulając chłopaka.

- Hej – odpowiedzieli oboje.

- Nie uwierzycie mi, jak wam powiem, kto się do nas wprowadził – jęknęłam, wyjmując moją książkę od chemii.

- Kto? – spytała zaciekawiona Chelsea.

- Justin. – Wywróciłam oczami.

Tyler otworzył oczy tak szeroko, że pomyślałam przez chwilę, że wypadną mu z oczodołów. – On z tobą mieszka?! – Jego szczęka zacisnęła się mocno. Zobaczyłam jak zaciska i rozkurcza pięści. – Muszę iść na historię. Zobaczymy się później. – Odszedł, podczas gdy ja i Chelsea spojrzałyśmy na siebie.

- Co z nim nie tak? – spytałam.

- Może jest po prostu zszokowany, bo oskarżony morderca Justin Bieber… Cóż, pomyślmy… Mieszka z tobą! – krzyknęła trochę za głośno.

- Chelsea Anne! – „krzyknęłam” szeptem do jej ucha, gdy wchodziłyśmy szybko do łazienki dla dziewczyn. – Nie możesz po prostu obwieszczać całemu światu czegoś takiego, Chels – powiedziałam, zła na nią za to, co zrobiła przed chwilą.

Dziewczyna spuściła wzrok i westchnęła. – Wiem, wiem… W porządku, przepraszam. Zbyt gwałtownie zareagowałam.

Westchnęłam, przeciągając palcami po włosach. – Ale nie uwierzysz, co się stało dziś rano…

Na twarzy Chelsea pojawił się głupawy uśmieszek. – Niech zgadnę, weszłaś do łazienki, podczas gdy on brał prysznic?

Zaśmiałam się lekko. – Nie, wpadłam na niego rano, kiedy był bez koszulki i miał na sobie tylko dresy. I podziwiałam… nie gapiłam się… podziwiałam jego idealnie zbudowany ośmiopak, a później, kiedy schodziłam na dół, żeby wyjść do szkoły, spojrzał na mnie i był jak... „Pa, Cassidy” – powiedziałam, próbując naśladować głos Justina.

Chelsea potrząsnęła głową i zaśmiała się. – Cholera, podobasz mu się. Psychopata, któremu podoba się przyszła prawniczka. Już to widzę. Wasza dwójka weźmie ślub i będzie mieć razem szalone psychiczne dzieci, i mieszkać w nawiedzonym domu. – Parsknęła śmiechem.

Spojrzałam na nią gniewnie i szturchnęłam ją w ramię. – Nie śmieszne. – Wywróciłam oczami, chichocząc cicho. – Powinnyśmy iść na lekcję – powiedziałam, nakładając warstwę błyszczyku na usta i poprawiając włosy.

Wyszłyśmy z łazienki dla dziewczyn i skierowałyśmy się do pracowni chemicznej. Gdy dotarłyśmy na chemię, lekcja zdawała się ciągnąć w nieskończoność. To nie był mój ulubiony przedmiot, ale jakoś dawałam radę.

Po godzinie gadania pana Burnsa o atomach, materii i układzie okresowym pierwiastków czułam jakby mój mózg miał zaraz eksplodować. Liczyłam, że Chelsea pomoże mi zbierać jego resztki ze ścian. Wreszcie koniec. Zadzwonił dzwonek na lunch, a Chelsea i ja poszłyśmy spotkać się z Tylerem.

- Jestem zaskoczona, że Tyler nie ma jeszcze dziewczyny… Mam na myśli, że jest jednym z najbardziej lubianych chłopaków w szkole – powiedziała Chelsea.

- Cóż, może wszystkie dziewczyny czują się zagrożone, bo cały czas spotyka się z nami – zaśmiałam się.

Tyler był kapitanem drużyny lacrosse i grał w koszykówkę. Był jednym z najlepszych sportowców w całym Stratford High. Zobaczyłyśmy Tylera zmierzającego w naszym kierunku. Przywitał nas swoim zwyczajnym słodkim uśmiechem i przewiesił nam obu ręce przez ramiona.

- Hej, dziewczyny – uśmiechnął się, gdy cała nasza trójka skierowała się na stołówkę.

Chelsea i ja spojrzałyśmy na siebie, uśmiechając się tajemniczo. – Gotowa? 1… 2… 3… Teraz! – W jednym momencie odwróciłyśmy głowy i pocałowałyśmy Tylera w oba policzki.

Tyler zachichotał. – Słodkie, bardzo słodkie, dziewczyny. Ale kiedyś wam oddam, więc uważajcie. – Zaśmialiśmy się, siadając przy naszym stoliku.

Wyjęłam z torby swój lunch, wliczając w to dużą torebkę ciastek, które upiekła dla mnie, Tylera i Chelsea moja mama.

- Tak! Ciasteczka Johnsonów! – ucieszył się Tyler, wkładając rękę do torebki. Siedziałam tam, patrząc, jak zajada się ciasteczkami – to była taka tradycja, że każdego poniedziałku przynosiłam je do szkoły.

Chelsea wyciągnęła rękę po jedno, zaczynając jeść. – Więc, Tyler, myślę, że nasza droga Cassidy podoba się Panu Psychopacie.

Tyler prawie zakrztusił się swoim ciasteczkiem i wypluł je na serwetkę. Potem usprawiedliwił się jakąś głupią wymówką, złapał swój plecak i odszedł.

- Musimy z nim niedługo porozmawiać. Razem, oczywiście – powiedziała dziewczyna, patrząc na mnie. Skinęłam głową. – Zachowuje się dziwnie, krztusi się jedzeniem, robi się zły czy coś, kiedy tylko ktoś wspomni o Justinie Bieberze.

- Oh, zaczęłaś już wypracowanie o angielskiej literaturze? – przypomniało mi się nagle.

- Nie, może wpadnę do ciebie jutro i wtedy je napiszemy?

- Byłoby idealnie.

- Czy to znaczy, że poznam Pana Ośmiopaka? – uśmiechnęła się lekko, zaczynając być podekscytowana.

- Jutro cały dzień go nie będzie. Będzie szukał mieszkania. – Gdy tylko te słowa opuściły moje usta, ramiona Chelsea opadły w zrezygnowaniu. – Ale nawet gdyby był w domu, proszę, nie wspominaj nic o… no wiesz…

- Nie wspomnę.

- Obiecujesz? – Wyciągnęłam do niej swój mały palec.

Uśmiechnęła się, zachowując się, jakbyśmy znowu miały 7 lat. – Obiecuję. – Owinęła swój mały palec wokół mojego.


-później tej nocy-

Justin’s POV

Wszyscy już spali, z wyjątkiem mnie. Głosy także nie spały, a ja i one odbyliśmy właśnie długą rozmowę. Chwytając swój telefon, zobaczyłem, że była trzecia nad ranem. Wzdychając, rzuciłem nim przez pokój. Spowodowało to głośny hałas, który o dziwo nikogo nie obudził. Wstając z łóżka, przeciągnąłem się powoli, by rozluźnić moje mięśnie. Byłem ubrany tylko w koszykarskie szorty, więc zszedłem na palcach na dół, by zobaczyć, że światło było zapalone.

- Halo? – szepnął delikatny głos.

Wchodząc do kuchni, zobaczyłem siedzącą tam Cassidy.

- Co tu robisz o tej porze? Nie masz jutro szkoły?

Dziewczyna skinęła głową, przecierając oczy. – Miałam koszmar.

Uśmiechnąłem się lekko do siebie, znając głosy. Mogą wpełzać do umysłu kogokolwiek i po prostu… pieprzyć się z nim.

- A co z tobą? – Przerwała moje rozmyślania.

- Hm? – Spojrzałem na nią.

- Dlaczego jeszcze nie śpisz?

- Nie mogłem zasnąć – mruknąłem, opierając się o stół obok niej.

Na moment zapadła niezręczna cisza, zanim Cassidy jej nie przerwała.

- Męczy cię to, że ludzie nazywają cię psychopatą?

Potrząsnąłem głową. – Dlatego że mnie nie znają, oceniają mnie za to, kim myślą, że jestem. Nie za to, kim jestem naprawdę.

Skinęła głową. – Jesteś bardzo… mądry, jak na kogoś, kto… – Zawahała się, czy dokończyć zdanie.

- Spędził 3 lata w zwariowanym miejscu? – spytałem, wiedząc, co zamierzała powiedzieć.

Cassidy uśmiechnęła się lekko. – Kim jesteś? Naprawdę?

- Co? – Uniosłem brwi.

- Kim jest… Justin Bieber?

Wzruszając ramionami, uśmiechnąłem się krzywo. – Nawet ja sam nie wiem, kim naprawdę jestem, więc musiałabyś być jakąś profesjonalistką, żeby się dowiedzieć.

Uśmiech spełzł z jej twarzy. – Oh. – Oboje westchnęliśmy w zgodzie. – Chciałabym ci pomóc, Justin.

Potrząsnąłem głową. – Nie potrzebuję żadnej pomocy, właściwie każda moja bliska relacja z kimś skończyła się zranieniem – powiedziałem, robiąc krok w jej stronę. – Nie znasz mnie, i naprawdę nie chcesz mnie poznać. – Nasze ciała były tak blisko siebie, że zrobiła krok w tył, wpadając na blat kuchenny. – Naprawdę myślisz, że po zaufaniu mojej własnej matce, która wysłała mnie do psychiatryka, zaufam przypadkowej lasce, którą poznałem tydzień temu?

- Justin, proszę, uspokój się. Nie proszę cię, żebyś mi zaufał, ale po prostu pozwól mi lepiej cię poznać. – Jej szept był wypełniony strachem i smutkiem.

Robiąc niewielki krok w tył i dając jej przestrzeń do oddychania, spuściłem wzrok.

- Hej – szepnęła. – Potrzebujesz przytulenia?

Potrząsnąłem przecząco głową. Usłyszałem jej szept „cóż, masz pecha” i chwilę potem poczułem, jak owija swoje szczupłe ramiona wokół mojego ciała, a jej głowa opada na moją klatkę piersiową. Żeby nie było niezręcznie, owinąłem moje ramiona wokół niej. To był ciepły uścisk, i prawdę mówiąc zdążyłem już zapomnieć, jakie to uczucie. Gdyby głos to zobaczył, zapewne krzyczałby mi w furii prosto do uszu.

Dziewczyna odsunęła się i pocałowała mnie w policzek. – Dobranoc, Justin. – Weszła na górę po schodach. Stałem tam, dopóki głos nie przerwał moich rozmyślań.

Hm, mam ochotę kogoś zabić. A ty?

- Oh, tak. – Uśmiechnąłem się do siebie, wybiegając na zewnątrz przez drzwi.





----------------------------------------------------------------------------
hej moje kochane kotki!!!!!! rozdział 4 za nami, jak wrażenia?
dowiedzieliśmy się ciekawej rzeczy - Justin był zakochany w Ashley w liceum, ale ona go odrzuciła. nieźle się zapowiada, prawda? +słodki uścisk Justina i Cassidy, i buziak w policzek!! czy tylko ja już shippuję Jassidy?

muszę wam powiedzieć, że wasze komentarze to najlepsza rzecz pod słońcem. nawet nie wiecie, jak ciepło robi mi się na serduszku, kiedy chwalicie historię bądź moje tłumaczenie, albo jedno i drugie. moja najlepsza motywacja. bardzo się cieszę, że podoba wam się DA, i widzę, że zaciekawiło was tak samo bardzo, jak od początku zaciekawiło mnie. mogę wam obiecać, że nudno nie będzie - w następnych rozdziałach naprawdę dużo się wydarzy... więc stay tuned!! zachęcam też do używania hashtagu #DemonicAwakeningPL, chociażby dlatego, że czasami wrzucam tam spoilery:)

kocham was i do następnego weekendu!!
jula (@drevvsex)

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 3

Unknown's POV

Ta pieprzona dziwka… Nie chcę żadnej suki blisko niego. NIGDY. Nigdy nie dowie się, jak to jest poczuć miłość. Jest zbyt pochłonięty śmiercią, żeby posmakować miłości. Cokolwiek jest dobre, musi umrzeć.


Justin’s POV

Głos zaproponował, żebym w końcu dostał to, co zawsze chciałem mieć, ale czego nie miałem, bo musiałem spędzić moje osiemnaste urodziny w tym popieprzonym miejscu. W końcu, tatuaż. Myślałem o zrobieniu tatuażu przez lata, a teraz wreszcie mogłem urzeczywistnić mój pomysł.

O zrobieniu czego myślisz, J?

- Może „raz zabójca, na zawsze zabójca” po hebrajsku na moim boku? – Idąc wąską uliczką do pobliskiego studia tatuażu, przypomniałem sobie, jak raz przyszedłem tu z moim tatą. Mój tata? Tak, to długa historia. Wielu ludzi mnie o niego pytało, ale najchętniej po prostu bym ich zabił… Cóż, chciałem tego. Teraz miałem możliwość, i na samą myśl o tym od razu czułem, jak w moich żyłach zaczyna przepływać adrenalina.

Dobry pomysł. Nikt nie będzie wiedział, co to znaczy, jeśli będzie po hebrajsku.

- Dokładnie o to mi chodzi – powiedziałem, dochodząc do budynku, nad którym widniał baner „Studio Tatuażu”. Wszedłem do środka, co sprawiło, że zadzwonił dzwonek nad drzwiami.
 Potężnej budowy mężczyzna ze skórą pokrytą tatuażami wyszedł z zaplecza, witając mnie uprzejmym wyrazem twarzy.

- Więc, co masz ochotę sobie dziś zrobić? – spytał, wyciągając książkę ze wzorami.

Wyjąłem kawałek papieru z hebrajskim napisem w pionowej linii i pokazałem go mu.

- Co to znaczy? – Zadał pytanie, które sprawiło, że zrobiło mi się gorąco… Ochłoń, Justin.

- To po prostu… cytat rodzinny. – Pf, jaka rodzina? Zaśmiałem się do siebie. Tatuażysta skinął głową i spojrzał uważnie na napis.

- Ile ma pan lat, sir?

- Dwa tygodnie temu skończyłem 20. – Podałem mu mój dowód osobisty. Gdy po chwili mi go oddał, podszedł do krzesła do tatuażu, trzymając kawałek papieru w ręce.

To jego zabij, J.

- Gdzie to będzie? – Wyciągnął pisak, by zaznaczyć, w którym miejscu miał być tatuaż.

- Tutaj, z boku – powiedziałem, przeciągając palcem w dół mojego lewego boku.

Skinął głową. – Proszę zdjąć koszulkę, sir.

Wzdychając, złapałem za końce mojej koszulki i ściągnąłem ją przez głowę, odsłaniając górną połowę mojego ciała, po czym usiadłem z powrotem na krześle.

- Podnieś rękę. – Zrobiłem, co powiedział tatuażysta.

Delikatnie narysował na mojej skórze hebrajskie litery. Trochę to łaskotało, ale ja siedziałem bez ruchu, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Kiedy skończył rysowanie szkicu, spojrzałem w dół, podziwiając tatuaż, bo wiedziałem, co oznacza. To była prawda – gdzieś w środku czułem, że już zawsze będę zabójcą.

Mężczyzna spojrzał na mnie, włączając igłę.

- Gotowy?

- Jak nigdy.

Igła przebiła moją skórę, a ja uśmiechnąłem się do siebie. Ból był taki relaksujący, sprawiał, że mój umysł się relaksował i koił moje myśli. Myślałem o śmierci, i to czyniło mnie szczęśliwym. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, i mogłem poczuć, jak głos tak samo uśmiecha się pod moją skórą.

- Więc… słyszałeś może o tym tajemniczym psychopacie? – spytał tatuażysta, wyrywając mnie z moich rozmyślań.

- O tym podpisującym się jako J?

Skinął głową. – Mam nadzieje, że wkrótce złapią tego skurwysyna.

Drgnąłem niespokojnie, a moje palce zacisnęły się w złości. Spokojnie, Justin. Próbując zachować spokój i powstrzymać gotujący się we mnie gniew,  wziąłem głęboki wdech i ponownie usiadłem prosto.

Kiedy mężczyzna skończył, owinął ochronną folię wokół mojego boku, żeby utrzymać tatuaż bezpieczny, podczas gdy będzie się goił.

Spójrz, jest teraz odwrócony tyłem, a igła jest tuż przed tobą.

Uśmiechnąłem się do siebie, a moja dłoń powoli powędrowała do igły. Podniosłem ją, trzymając ją w ręce. Poczułem przypływ adrenaliny do moich wypełnionych zimną krwią żył, kiedy tatuażysta odwrócił się, patrząc na mnie zaskoczony.

- Zainteresowany igłą do tatuażu, huh?

Nie odpowiedziałem, nadal wbijając wzrok w przedmiot trzymany w dłoni.

- Hej, może mógłbyś wytatuować mi swoje imię? Na plecach? To taka moja tradycja. – Mężczyzna zdjął swoją koszulkę, mogłem zobaczyć jego wytatuowane plecy tuż przede mną. – Po prostu twój inicjał, czy coś.

Mnóstwo liter i małych tatuaży widniało na całych jego plecach.

To idealna okazja, J.

Moje oczy pociemniały, gdy włączyłem igłę, a brzęczący odgłos doszedł do moich uszu. Tatuując jego plecy, kreśliłem litery czarnym tuszem:

Mam nadzieję, że podoba ci się nowy tatuaż.

Jednak przyszła mi do głowy nagła myśl. Po co tatuować mój podpis, skoro mogę…

Zanim skończyłem swoje przemyślenia, moja ręka poruszyła się gwałtownie, gdy wbiłem igłę prosto w jego plecy. Jego krzyk dotarł do moich uszu, wysyłając jeszcze więcej pełnych nienawiści myśli do mojej głowy, bo po prostu nienawidziłem głośnych hałasów. Dlaczego nie zrobić tego lepiej? Wyciągnąłem butelkę arszeniku. Tak, nosiłem przy sobie butelkę z trucizną, dlaczego nie? Zanurzając w niej igłę, wbiłem ją ponownie w jego plecy, mając nadzieję, że arszenik szybko rozejdzie się po jego żyłach.

Wyryłem literę –J w jego plecach, a krew obficie zaczęła wypływać z rany. Jego bezwładne ciało leżało na krześle do tatuażu. Wbijając ostrą igłę jeszcze parę razy, słyszałem, jak głos krzyczy w mojej głowie z podekscytowania.

Upuszczając  igłę na ziemię, umyłem ręce, żeby zmyć z siebie wszelkie ślady. Rozejrzałem się wkoło, by zobaczyć kamerę bezpieczeństwa pod sufitem w rogu pomieszczenia. Szybko skasowałem wszystkie nagrania, na których było widać mnie mordującego tatuażystę. Robota była skończona. Moje oczy z powrotem zmieniły kolor z matowej czerni na normalny. Zerwałem folię z mojego nowo wytatuowanego boku, jednak nie był jeszcze do końca wygojony, więc szybko nakleiłem ją ponownie, żebym tylko mógł już stąd wyjść. Zakładając z powrotem moją koszulkę, bluzę i ciemne okulary, wybiegłem na ulicę.


Cassidy’s POV

- I wtedy po prostu popchnął mnie na ścianę… – mruknęłam cicho, wspominając moje spotkanie z Justinem.

- Posłuchaj, nie mów mi, że mam się uspokoić. Nikt nie każe mnie, Justinowi Bieberowi się uspokoić. Nigdy nie mów mi, że mam się uspokoić. Rozumiesz? – warknął nisko, patrząc mi prosto w oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry. Skinęłam głową, mamrocząc „tak, rozumiem”. W końcu mnie puścił i zaczął iść w inną stronę.

Powracając do rzeczywistości, usłyszałam jak Chelsea prycha kpiąco i szepcze:

- Co za pieprzony kutas.

Westchnięcie wydobyło się z moich ust, gdy oparłam łokieć na sklepowej ladzie, podpierając dłonią policzek. – On jest taki interesujący, Chels…

Chelsea spojrzała na mnie jakbym była szalona. – Jest niebezpieczny.

- I właśnie dlatego mnie interesuje. – Wstałam, podchodząc do pudełka z płytami i podnosząc je. – Ma swoją historię, a ja nie mogę się doczekać, żeby ją poznać. – Podchodząc do półki, zaczęłam wykładać z pudełka płytę za płytą. – To jest to, co kocham w zajmowaniu się zbrodnią. Kiedy ktoś jest tak niebezpieczny, zawsze ma swoją historię, a ty chcesz znać każdy jej najmniejszy szczegół – uśmiechnęłam się. Chelsea potrząsnęła głową.

- Albo po prostu lubią to robić, bo są szaleni.

Wywróciłam oczami. – Ta, nieważne.


----------------------------------------------------

Justin’s POV

- Kurwa mać! – warknąłem ze złością, wychodząc z małego hotelowego apartamentu, by się rozejrzeć. Cały gotowałem się ze złości, bo byłem cholernie zmęczony tym całym mieszkaniem w hotelu przez poprzedni tydzień. Przeciągając palcami po włosach i patrząc na ziemię, poczułem jak czyjeś ciało zderza się z moim.

- Oh, tak mi przy… Justin! Cześć! – Pani Johnson, kobieta z sądu, uśmiechnęła się do mnie ciepło.

- Pani Johnson… Przykro mi, ale nie…

- Nie, nie, mów mi Mary – przerwała mi.

Westchnąłem. – Mary… Przykro mi, ale nie mogę zatrzymać się na rozmowę, naprawdę potrzebuję znaleźć jakiś nocleg.

Jej twarz zmieniła wyraz z radosnego na współczujący. – Nie masz gdzie się zatrzymać?

Pokręciłem głową w odpowiedzi. – Mieszkałem w hotelu przez ostatni tydzień.

- A co z twoją mamą?

- Nie wiem gdzie ona jest, ja… nieważne.

Kobieta położyła mi rękę na ramieniu. – Nie, nie, powiedz.

- Boję się spotkania z nią – powiedziałem, patrząc na nią załamanym wzrokiem.

- Justin, w porządku. Wpadnij do nas na obiad, pomogę ci znaleźć jakieś miejsce.

Skinąłem głową. Poprawiłem mój plecak (albo walizkę… tak, wszystko, co posiadałem, było w moim plecaku), potem idąc za panią Jo… Mary, wsiadłem do jej samochodu. To był po prostu zwykły, rodzinny samochód, ale cholera, to było słodkie.


------------------------------------------------

- Okej, więc odwiedzisz ten jutro i zobaczysz, jaki jest i czy ci pasuje. Chcesz, żebym poszła z tobą? – Mary była bardzo pomocna. No co? To, że jestem zabójcą nie znaczy, że mam być chujem dla kobiety, która właściwie ocaliła mi życie.

Potrząsnąłem głową. – Jestem pewny, że masz tu do zrobienia mnóstwo papierkowej roboty.

Uśmiechnęła się, pocierając moje plecy. – W porządku, Justin.

Sprawdzając godzinę, zakląłem pod nosem, wiedząc że głos pewnie wkrótce da o sobie znać. Co? Nie może przecież być cicho cały czas. Jest jak człowiek. Pospiesznie biorąc plecak i przewieszając go przez ramię, ruszyłem w stronę drzwi, przed tym jak Mary zatrzymała mnie w pół kroku.

- Skąd ten pośpiech, Justin? Nie zjadłeś jeszcze obiadu.

- Muszę… uh… znaleźć jakiś hotel, zanim zrobi się późno.

Skinęła głową, nagle ożywiła się. – Możesz zostać tutaj? Mamy dodatkową sypialnię.

Uśmiechnąłem się. – To wspaniały pomysł, ale… potrzebuję trochę, no wiesz, czasu w samotności.

Twarz Mary przybrała współczujący wyraz, gdy położyła mi rękę na plecach. – Wiem, że oni ciągle tam są Justin…* W porządku.

Może mógłbym zostać… Ona rozumie mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Przyjąłem jej zaproszenie, zanosząc plecak na górę do dodatkowej sypialni, czując się wygodnie. Agh, Justin, potrzebujesz śmierci. Nie zmieniaj się w mięczaka.


Cassidy’s POV

- Pa! – Pomachałam do Chelsea, gdy odjeżdżała.

Stając przed drzwiami, wsunęłam klucz do zamka i przekręciłam go. Otwierając powoli drzwi, usłyszałam dźwięk melodyjnego głosu mojej mamy, następnie zastąpiony przez czyjś głęboki głos. Tata przecież jeszcze nie wrócił z pracy?

Wchodząc do salonu, zobaczyłam jego znajome ciemnoblond włosy, perfekcyjnie ułożone do góry, idealnie wyrzeźbioną szczękę i pełne różowe usta. Jego oczy były dla mnie po prostu jak oddzielny przedmiot. Obrócił głowę w moją stronę i zacisnął szczękę, widząc mnie.

- Cass, pamiętasz Justina? – odezwała się moja mama. Skinęłam głową.

- Tak, miło cię znowu widzieć. – Naprawdę nie chciałam, żeby moja mama dowiedziała się o incydencie na zewnątrz Music Madness, a po jego minie mogłam dostrzec, że on też nie chciał.

Chłopak wstał, podając mi rękę. – Ciebie też, Cassidy. – Kłamał, byłam pewna. Mogłam wyczytać to z jego twarzy jak z magazynu Teen Vogue.

- Justin zostanie tu na tydzień lub dwa, tylko do chwili, kiedy znajdzie własne mieszkanie.

- Świetnie – mruknęłam ironicznie. Byłam prawie pewna, że Justin usłyszał sarkazm w moim głosie, bo spojrzał na mnie, jakby chciał mnie… zabić. Jego oczy były takie jak zawsze – załamane i błagające o pomoc.

Trzask drzwi sprawił, że wszyscy odwróciliśmy głowy w stronę źródła dźwięku, by zobaczyć moją denerwującą starszą siostrę wchodzącą przez drzwi, z towarzyszącym jej dźwiękiem butów na obcasach. Jej długie włosy były poskręcane w loki. Ashley była piękna, ale była królową dramatu.

Gdy jej wzrok padł na Justina, zaskoczona otworzyła usta.

- Kto go tu wpuścił?! – wrzasnęła.

Justin wstał, a mama podeszła do niej. – Sh, jest okej.

- Kto wpuścił tu tego psychopatę?!

- Skarbie, on nie jest psychopatą.

- On zabił moją najlepszą przyjaciółkę! Wiem to!

- Więc jakim cudem został uznany za niewinnego? – zaprzeczyłam.

Spojrzała na mnie. – Jest obrzydliwym kłamcą i potworem…

Justin stał za mną, nie mówiąc ani słowa, ale jego pięści były zaciśnięte.

- Nienawidzę cię, Justin!

Mama pociągnęła ją na górę, żeby z nią porozmawiać, dając mi szansę pogadania z nim, nie będąc przypieranym do ceglanej ściany.

- O co z tym wszystkim chodziło?

Chłopak westchnął. – Chodziła do mojego liceum i myśli, że mnie zna, ale mnie nikt nie zna.

- Ja chciałabym cię poznać.

- Nie sądzę, że by im się to spodobało. – Zaczął iść w stronę drzwi, otwierając je.

- Im? Kim są „oni”? – Wyszedł na zewnątrz, a ja otworzyłam drzwi, zanim zdążyły się zamknąć. – Justin! Dokąd idziesz? – Ale jego już nie było.


Justin’s POV

- Co do cholery? Kto by pomyślał, że najlepsza przyjaciółka Brianny to starsza siostra Cassidy.

Nie do wiary, J, wiem.

- Nie mogę w to kurwa uwierzyć. Muszę mieszkać z nią przez parę tygodni…

Trzymaj ich przy sobie blisko, a kiedy przyjdzie czas… zabij.

- No weź, Mary ocaliła mi życie jakieś dwa razy.

Nigdy nie wiadomo, J, nigdy nie wiadomo.





* "Wiem, że oni ciągle tam są Justin" - wiem, mnie też wydaje się to trochę bez sensu, ale nie miałam zielonego pojęcia, jak to przetłumaczyć. w oryginale było to "I know they're still there Justin".

---------------------------------------------------------------------
HEJ MOJE CUDOWNE MISIACZKI!!!!!!! oto rozdział 2!!
J w domu Johnsonów, wow, czuję że będzie się działo... i siostra Cassidy, Ashley, która była przyjaciółką Brianny w liceum... nieźle, prawda? piszcie, co myślicie!!!!

nawiązując do notki pod poprzednim rozdziałem, serio nikt z was nie chce prowadzić konta RP Tylera, Chelsea lub Ashley? i serio nikt nie ma ochoty, chęci i umiejętności, żeby pomóc mi w tłumaczeniu? trochę mi przykro, bo mimo że zgłosiło się do mnie kilka osób, to próbne tłumaczenie przysłały mi zaledwie dwie, i niestety żadne nie było wystarczająco dobre. proszę, zastanówcie się nad tym. pomoc naprawdę by mi się przydała.

i jeszcze jedno: po raz kolejny chcę wam powiedzieć, że bardzo, bardzo was kocham, a każde wejście i każdy komentarz tak cudownie mnie motywują, że nawet sobie tego nie wyobrażacie. dlatego proszę, komentujcie, komentujcie, komentujcie


no, to do następnego tygodnia
jula (@drevvsex)


PS. przypominam o hashtagu #DemonicAwakeningPL, którego możecie używać, kiedy chcecie napisać o DA na twitterze
PS2. zajrzyjcie w zakładkę Bohaterowie - dowiecie się, jak wyglądają Chelsea, Tyler i Ashley