hejka, tu julcia (wrocilam do starego useru - @drevvsex!)
chciałam was tylko powiadomić, że już wybrałam, kto będzie tłumaczką numer 2, aka moją następczynią!!!! to sylwia (@FVNCYJUSTIN na twitterze). na tle innych nadesłanych tłumaczeń to jej wypadło najlepiej i jestem pewna, że poradzi sobie bardzo dobrze:)
"nowa wersja" DA, o której pisała weronika, będzie oczywiście tłumaczona - przez wercię i sylwię, może czasem z małą pomocą ode mnie.
no, to chyba tyle
kocham was bardzo bardzo mocno
i do przeczytania, kiedyś!!!
niedziela, 28 września 2014
sobota, 27 września 2014
BARDZO WAŻNE
Hejka, tu Werka (@biebave)
Na pewno oczekiwaliście, że pojawi się dziś nowy rozdział, ale niestety nie. Dlaczego?
Już wyjaśniam. Autorki zostawiły DA (w pewnym sensie).
Otóż w ich ostatnim poście napisały, że zostawiaja DA, ale nie na długo, ponieważ wróca TYLKO, że zaczna pisać od nowa, spotkanie Jassidy będzie wygladać zupełnie inaczej, Justin będzie jeszcze bardziej psycho, nie dopuści do siebie tak szybko ludzi, będzie prawdziwym zimnokrwistym morderca.
Jedna z autorek, ma teraz ciężki czas i jak sama napisała, nie jest w stanie i nie chce ciagnać tego ff czy pisać go byle jak. Obawiam się niestety, iż "nowe" DA będzie dopiero za jakieś dwa miesiace. Osobiście na poczatku byłam bardzo zła kiedy to przeczytałam, ale później doszłam do wniosku, że faktycznie akcja w DA rozgrywała się zbyt szybko.
Ale proszę nie martwcie się skarby, bo już się z Jula umówiłyśmy, że będziemy tłumaczyły również nowe demonic! Same autorki obiecuja, że wróca ze zdwojonymi siłami i stworza coś jeszcze lepszego!
Także przygoda z ta wersja Demonic dobiegła końca, bardzo Wam dziękujemy i kochamy Was najmocniej!
piątek, 12 września 2014
Rozdział 15
CHOLERNIE WAŻNA (i długa...) NOTKA POD ROZDZIAŁEM
------------------------------------------------------------------------------------------
Unknown's POV
Im starszy się stajesz, tym jesteś mądrzejszy.
Im bardziej tracisz zmysły, tym okrutniejszy się stajesz...
Cassidy's POV
To był miły, sobotni poranek... do momentu, aż o 7:30 zadzwonił mój budzik. Taak, przede mną cały dzień pracy.
Jęknęłam, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. - Cass, wstawaj, masz dzisiaj pracę, pamiętasz? - usłyszałam piękny, anielski głos.
- Zamknij się, Aniołku - wymamrotałam, przewracając się na brzuch.
- Aniołku? Cassidy, spałaś już dość długo, a teraz zbieraj swój tyłek z łóżka, zanim wyważę te drzwi! - krzyknął głos.
- Mmmph - jęknęłam i podniosłam się z łóżka, po czym powlokłam się niechętnie do drzwi. Gdy je otworzyłam, ujrzałam Justina ubranego tylko w dresy i skarpetki.
- Dzień dobry, słonko. - Uśmiechnął się.
- Aniołkiem to ty nie jesteś - skrzywiłam się. Chłopak zachichotał.
- Nie, nie jestem, a teraz lepiej zacznij się szykować.
Odwróciłam się, jednak zanim zamknęłam za sobą drzwi, poczułam, jak jego ręka uderza o moje pośladki. Rzuciłam gniewne spojrzenie w tamtą stronę, po czym przygotowałam sobie strój na dzisiaj. Wybrałam biały top i dżinsowe szorty, a na nogi conversy. Związałam włosy w koński ogon, pozwalając grzywce opadać na oczy. Postanowiłam zadzwonić do Chelsea, która pewnie nadal spała. Na szczęście odebrała.
- Co? - usłyszałam jej jęk.
- Mamy dziś pracę, pamiętasz? A teraz wstawaj i się ubieraj, masz po mnie podjechać - powiedziałam do dziewczyny.
Westchnęła. - Dobra, będę u ciebie za 20 minut.
Nałożyłam na twarz lekki makijaż - trochę różu, mascary, i oczywiście błyszczyka. Gdy schodziłam na dół, wpadłam na Justina... znowu.
- Wyglądasz seksownie w tej swojej bluzce i tych krótkich szortach. - Uśmiechnął się zadziornie.
Zarumieniłam się lekko. - Taak, dzięki.
- Idziesz tak do pracy? - spytał z ciekawością w głosie.
Spojrzałam na niego. - Niee, no jaasne że nie - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie zaczynaj mi tu z sarkazmem - odciął się. Zbliżył się do mnie i nachylił się do mojego ucha. - Jeśli zrobisz to jeszcze raz, będziemy mieć problem - szepnął i lekko przygryzł płatek mojego ucha, delikatnie za nie ciągnąc. Chwilę potem jego usta przeniosły się na skórę mojej szyi, którą zaczął całować, lizać, ssać i przygryzać.
Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza na to doznanie, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Chłopak już wiedział, że znalazł mój czuły punkt. Teraz mógł ze mną zrobić, co chciał. Przeklęłam się w duchu za to, że tak łatwo mu się poddaję.
Po jakichś pięciu minutach odsunął się i mrugnął do mnie. - Baw się dobrze w pracy, księżniczko. - Uśmiechnął się zadziornie, po czym zaczął wchodzić po schodach na górę. Zanim odszedł w stronę swojego pokoju, ostatni raz na mnie spojrzał. - Nasza mała gra dopiero się zaczyna, kochanie.
Odetchnęłam głęboko na jego słowa. - Cholera. Boże, on jest taki cholernie seksowny... - Przygryzłam dolną wargę i przymknęłam oczy.
Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu auta Chelsea. - Idę do pracy, pa! - krzyknęłam i wyszłam przez drzwi frontowe, zamykając je za sobą.
Weszłam do samochodu Chelsea i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Dziewczyna miała włosy związane w kucyk podobny do mojego, a ubrana była w czarny top i dżinsowe szorty.
- Zaplanowałaś to? - spytała, patrząc na mój strój.
- Nic z tych rzeczy, ale muszę przyznać, że wyglądamy seksownie - uśmiechnęłam się. Chelsea potrząsnęła głową i skierowała samochód w kierunku Music Madness. - Chelsea, zapomniałam ci powiedzieć... Justin mnie pocałował!
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. - Jak mogłaś zapomnieć powiedzieć mi o czymś takim? Powiedziałaś wcześniej Tylerowi, mam rację? Ugh, Cass, to nie fair. Masz mi zawsze mówić pierwszej o takich rzeczach - mruknęła nadąsana.
Spuściłam głowę. - Wiem, wiem. Przepraszam. Ale w końcu mówię ci o tym teraz, prawda? - zachichotałam. Chelsea zmrużyła tylko oczy. Gdy skręciła na parking, obie jęknęłyśmy.
- Dlaczego musimy dzisiaj pracować do 22? Nikt nie przychodzi do sklepu o 22! - Moja przyjaciółka wyrzuciła ramiona w powietrze, sfrustrowana.
- Przynajmniej nam płacą - westchnęłam i otworzyłam drzwi do sklepu. Obie weszłyśmy do środka. - Hej, szefie - uśmiechnęłam się do naszego szefa, Jake'a. Ma jakieś 35 lat... i dodam, że jest dość atrakcyjny.
- Gotowe do pracy, dziewczyny? - spytał, wstając ze swojego krzesła.
- Ta, totalnie - wymamrotała Chelsea. Pacnęłam ją w tył głowy. - Ał, to znaczy, będzie super - poprawiła się i posłała Jake'owi fałszywy uśmiech.
Mężczyzna pokręcił głową. - Jeszcze nawet nie zaczęłyście pracy.
Wyjęłyśmy nasze plakietki z imionami i zawiesiłyśmy je na szyjach. Zaczęłam porządkować stare płyty, a Chelsea układała nowe na półkach. Nagle dziewczyna podniosła głowę i zaczerpnęła gwałtownie powietrza, zasłaniając usta. Podeszła do mnie z szeroko otwartymi oczami, jak jeleń w świetle reflektorów.
- Co? O co ci chodzi? Mam coś we włosach? - spytałam zaniepokojona. Moja przyjaciółka pokręciła przecząco głową.
- Niee. Spójrz. - Podała mi swoje podręczne lusterko. - Opuść je trochę, na swoją szyję - poradziła, tłumiąc śmiech. Zmarszczyłam brwi i zrobiłam, co powiedziała.
Szeroko otworzyłam oczy na widok dużej, czerwono-fioletowej malinki, doskonale widocznej, na boku mojej szyi w pobliżu ucha. Moje oczy zmieniły się w szparki, gdy zacisnęłam pięści i wysyczałam przez zaciśnięte zęby: - Justin.
Chelsea usiadła na ladzie. - Masz na myśli, że Justin ci to zrobił? O Boże, gdybym była na twoim miejscu, już dawno ujeżdżałabym jego ku...
Błyskawicznie odwróciłam głowę w jej stronę i spiorunowałam ją wzrokiem.
Dziewczyna uniosła ręce w obronnym geście. - Tak tylko mówię! Bo wiesz, jeśli chłopak robi ci malinkę, to znaczy, że oznacza swoje terytorium. - Zeskoczyła z blatu razem ze mną pochyliła się nad pudełkami z płytami. - Myślę, że Pan Ośmiopak chce, żebyś była jego i tylko jego... - powiedziała, czy wręcz wyśpiewała radosnym głosem. Szturchnęłam ją lekko w ramię.
- Zamknij się, wcale tak nie jest. Powiedział, że nic do mnie nie czuje - mruknęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Oh, tak, na pewno... Bo przecież kiedy ktoś zostawia ci na szyi jebaną malinkę, i to ogromną, to oczywiste, że nic do ciebie nie czuje. Ja nazywam to... - Przerwała i udała, że kaszle. - ...bzdurą.
- Zamknij się, Aniołku - wymamrotałam, przewracając się na brzuch.
- Aniołku? Cassidy, spałaś już dość długo, a teraz zbieraj swój tyłek z łóżka, zanim wyważę te drzwi! - krzyknął głos.
- Mmmph - jęknęłam i podniosłam się z łóżka, po czym powlokłam się niechętnie do drzwi. Gdy je otworzyłam, ujrzałam Justina ubranego tylko w dresy i skarpetki.
- Dzień dobry, słonko. - Uśmiechnął się.
- Aniołkiem to ty nie jesteś - skrzywiłam się. Chłopak zachichotał.
- Nie, nie jestem, a teraz lepiej zacznij się szykować.
Odwróciłam się, jednak zanim zamknęłam za sobą drzwi, poczułam, jak jego ręka uderza o moje pośladki. Rzuciłam gniewne spojrzenie w tamtą stronę, po czym przygotowałam sobie strój na dzisiaj. Wybrałam biały top i dżinsowe szorty, a na nogi conversy. Związałam włosy w koński ogon, pozwalając grzywce opadać na oczy. Postanowiłam zadzwonić do Chelsea, która pewnie nadal spała. Na szczęście odebrała.
- Co? - usłyszałam jej jęk.
- Mamy dziś pracę, pamiętasz? A teraz wstawaj i się ubieraj, masz po mnie podjechać - powiedziałam do dziewczyny.
Westchnęła. - Dobra, będę u ciebie za 20 minut.
Nałożyłam na twarz lekki makijaż - trochę różu, mascary, i oczywiście błyszczyka. Gdy schodziłam na dół, wpadłam na Justina... znowu.
- Wyglądasz seksownie w tej swojej bluzce i tych krótkich szortach. - Uśmiechnął się zadziornie.
Zarumieniłam się lekko. - Taak, dzięki.
- Idziesz tak do pracy? - spytał z ciekawością w głosie.
Spojrzałam na niego. - Niee, no jaasne że nie - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie zaczynaj mi tu z sarkazmem - odciął się. Zbliżył się do mnie i nachylił się do mojego ucha. - Jeśli zrobisz to jeszcze raz, będziemy mieć problem - szepnął i lekko przygryzł płatek mojego ucha, delikatnie za nie ciągnąc. Chwilę potem jego usta przeniosły się na skórę mojej szyi, którą zaczął całować, lizać, ssać i przygryzać.
Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza na to doznanie, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Chłopak już wiedział, że znalazł mój czuły punkt. Teraz mógł ze mną zrobić, co chciał. Przeklęłam się w duchu za to, że tak łatwo mu się poddaję.
Po jakichś pięciu minutach odsunął się i mrugnął do mnie. - Baw się dobrze w pracy, księżniczko. - Uśmiechnął się zadziornie, po czym zaczął wchodzić po schodach na górę. Zanim odszedł w stronę swojego pokoju, ostatni raz na mnie spojrzał. - Nasza mała gra dopiero się zaczyna, kochanie.
Odetchnęłam głęboko na jego słowa. - Cholera. Boże, on jest taki cholernie seksowny... - Przygryzłam dolną wargę i przymknęłam oczy.
Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu auta Chelsea. - Idę do pracy, pa! - krzyknęłam i wyszłam przez drzwi frontowe, zamykając je za sobą.
Weszłam do samochodu Chelsea i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Dziewczyna miała włosy związane w kucyk podobny do mojego, a ubrana była w czarny top i dżinsowe szorty.
- Zaplanowałaś to? - spytała, patrząc na mój strój.
- Nic z tych rzeczy, ale muszę przyznać, że wyglądamy seksownie - uśmiechnęłam się. Chelsea potrząsnęła głową i skierowała samochód w kierunku Music Madness. - Chelsea, zapomniałam ci powiedzieć... Justin mnie pocałował!
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. - Jak mogłaś zapomnieć powiedzieć mi o czymś takim? Powiedziałaś wcześniej Tylerowi, mam rację? Ugh, Cass, to nie fair. Masz mi zawsze mówić pierwszej o takich rzeczach - mruknęła nadąsana.
Spuściłam głowę. - Wiem, wiem. Przepraszam. Ale w końcu mówię ci o tym teraz, prawda? - zachichotałam. Chelsea zmrużyła tylko oczy. Gdy skręciła na parking, obie jęknęłyśmy.
- Dlaczego musimy dzisiaj pracować do 22? Nikt nie przychodzi do sklepu o 22! - Moja przyjaciółka wyrzuciła ramiona w powietrze, sfrustrowana.
- Przynajmniej nam płacą - westchnęłam i otworzyłam drzwi do sklepu. Obie weszłyśmy do środka. - Hej, szefie - uśmiechnęłam się do naszego szefa, Jake'a. Ma jakieś 35 lat... i dodam, że jest dość atrakcyjny.
- Gotowe do pracy, dziewczyny? - spytał, wstając ze swojego krzesła.
- Ta, totalnie - wymamrotała Chelsea. Pacnęłam ją w tył głowy. - Ał, to znaczy, będzie super - poprawiła się i posłała Jake'owi fałszywy uśmiech.
Mężczyzna pokręcił głową. - Jeszcze nawet nie zaczęłyście pracy.
Wyjęłyśmy nasze plakietki z imionami i zawiesiłyśmy je na szyjach. Zaczęłam porządkować stare płyty, a Chelsea układała nowe na półkach. Nagle dziewczyna podniosła głowę i zaczerpnęła gwałtownie powietrza, zasłaniając usta. Podeszła do mnie z szeroko otwartymi oczami, jak jeleń w świetle reflektorów.
- Co? O co ci chodzi? Mam coś we włosach? - spytałam zaniepokojona. Moja przyjaciółka pokręciła przecząco głową.
- Niee. Spójrz. - Podała mi swoje podręczne lusterko. - Opuść je trochę, na swoją szyję - poradziła, tłumiąc śmiech. Zmarszczyłam brwi i zrobiłam, co powiedziała.
Szeroko otworzyłam oczy na widok dużej, czerwono-fioletowej malinki, doskonale widocznej, na boku mojej szyi w pobliżu ucha. Moje oczy zmieniły się w szparki, gdy zacisnęłam pięści i wysyczałam przez zaciśnięte zęby: - Justin.
Chelsea usiadła na ladzie. - Masz na myśli, że Justin ci to zrobił? O Boże, gdybym była na twoim miejscu, już dawno ujeżdżałabym jego ku...
Błyskawicznie odwróciłam głowę w jej stronę i spiorunowałam ją wzrokiem.
Dziewczyna uniosła ręce w obronnym geście. - Tak tylko mówię! Bo wiesz, jeśli chłopak robi ci malinkę, to znaczy, że oznacza swoje terytorium. - Zeskoczyła z blatu razem ze mną pochyliła się nad pudełkami z płytami. - Myślę, że Pan Ośmiopak chce, żebyś była jego i tylko jego... - powiedziała, czy wręcz wyśpiewała radosnym głosem. Szturchnęłam ją lekko w ramię.
- Zamknij się, wcale tak nie jest. Powiedział, że nic do mnie nie czuje - mruknęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Oh, tak, na pewno... Bo przecież kiedy ktoś zostawia ci na szyi jebaną malinkę, i to ogromną, to oczywiste, że nic do ciebie nie czuje. Ja nazywam to... - Przerwała i udała, że kaszle. - ...bzdurą.
Zachichotałam. - Widzisz, właśnie dlatego cię kocham - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją.
- Awww, ja też cię kocham, Cass Cass. - Chelsea odwzajemniła uścisk i również się uśmiechnęła.
Nie czułam się odrzucona, ale byłam trochę sfrustrowana z powodu Justina, bo nie chciał przyznać, że jednak coś do mnie czuje. Wcale nie odstraszał mnie fakt, że słyszał w głowie jakieś głosy, które mówiły mu, co robić, bo inaczej go skrzywdzą.
Godziny mijały. Teraz była mniej więcej 14, a ja i Chelsea właśnie wracałyśmy do sklepu po naszej przerwie na lunch. Chelsea otworzyła drzwi, a ja weszłam do środka. Pierwszym, co przyciągnęło mój wzrok, był stojący przy półkach z płytami cudowny chłopak o ciemnoblond włosach. Na jego nieskazitelnej twarzy malowało się skupienie, zanim nie odwrócił głowy w moją stronę, a jego przepiękne brązowe oczy napotkały moje.
- Hej, mała. - Justin uśmiechnął się i podszedł do mnie, przyciągając mnie do siebie w ciepłym uścisku.
- Przyszedłeś - uśmiechnęłam się w jego klatkę piersiową. Chelsea poszła po coś na zaplecze, zostawiając mnie samą z Justinem.
- Jasne, że przyszedłem. - Jego dłonie spoczęły na moich biodrach, chwytając za nie. - Tęskniłem za tobą.
- Sprawdzałeś, co z Ashley? - spytałam, ciekawa, co dzieje się z moją siostrą.
- Nadal jest chora, mała suka. Wszedłem do jej pokoju, żeby spytać, czy wszystko okej, a ona tak po prostu rzuciła we mnie poduszką. Zdecydowanie ma okres - zaśmiał się, co brzmiało, jakbym znalazła się w niebie.
- Hej, pamiętaj, że mówisz o mojej siostrze! - zaśmiałam się, owijając ramiona wokół jego szyi. Chłopak lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Kiedy kończysz zmianę?
- Oczy mam wyżej, Bieber. - Uniosłam jego podbródek, a on posłał mi zadziorny uśmiech, zwracając wzrok z powrotem na mnie. - Kończę dziś o dziesiątej, podjedziesz po mnie?
Skinął głową i delikatnie cmoknął mnie w nos. - Pewnie.
- Awww, ja też cię kocham, Cass Cass. - Chelsea odwzajemniła uścisk i również się uśmiechnęła.
Nie czułam się odrzucona, ale byłam trochę sfrustrowana z powodu Justina, bo nie chciał przyznać, że jednak coś do mnie czuje. Wcale nie odstraszał mnie fakt, że słyszał w głowie jakieś głosy, które mówiły mu, co robić, bo inaczej go skrzywdzą.
Godziny mijały. Teraz była mniej więcej 14, a ja i Chelsea właśnie wracałyśmy do sklepu po naszej przerwie na lunch. Chelsea otworzyła drzwi, a ja weszłam do środka. Pierwszym, co przyciągnęło mój wzrok, był stojący przy półkach z płytami cudowny chłopak o ciemnoblond włosach. Na jego nieskazitelnej twarzy malowało się skupienie, zanim nie odwrócił głowy w moją stronę, a jego przepiękne brązowe oczy napotkały moje.
- Hej, mała. - Justin uśmiechnął się i podszedł do mnie, przyciągając mnie do siebie w ciepłym uścisku.
- Przyszedłeś - uśmiechnęłam się w jego klatkę piersiową. Chelsea poszła po coś na zaplecze, zostawiając mnie samą z Justinem.
- Jasne, że przyszedłem. - Jego dłonie spoczęły na moich biodrach, chwytając za nie. - Tęskniłem za tobą.
- Sprawdzałeś, co z Ashley? - spytałam, ciekawa, co dzieje się z moją siostrą.
- Nadal jest chora, mała suka. Wszedłem do jej pokoju, żeby spytać, czy wszystko okej, a ona tak po prostu rzuciła we mnie poduszką. Zdecydowanie ma okres - zaśmiał się, co brzmiało, jakbym znalazła się w niebie.
- Hej, pamiętaj, że mówisz o mojej siostrze! - zaśmiałam się, owijając ramiona wokół jego szyi. Chłopak lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Kiedy kończysz zmianę?
- Oczy mam wyżej, Bieber. - Uniosłam jego podbródek, a on posłał mi zadziorny uśmiech, zwracając wzrok z powrotem na mnie. - Kończę dziś o dziesiątej, podjedziesz po mnie?
Skinął głową i delikatnie cmoknął mnie w nos. - Pewnie.
- Justin... - Przeczesałam delikatnie palcami jego włosy, a on uśmiechnął się, najwyraźniej uwielbiając to uczucie. - Kim my w ogóle dla siebie jesteśmy?
Justin otworzył oczy i spojrzał na mnie zdezorientowany. - Co masz na myśli, skarbie?
- No, bo na pewno nie jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Przyjaciele nie całują się i nie robią sobie na szyi malinek... - powiedziałam cicho.
Jego jabłko Adama przesunęło się po jego krtani w górę i w dół, a jego szczęka się zacisnęła. - Nie wiem - mruknął cicho.
- Rozumiem, że możesz być zdezorientowany. - Dłonią delikatnie pogładziłam go po policzku. - Ale denerwuje mnie to, jak...
Moja dopiero co rozpoczęta wypowiedź została przerwana przez jego wargi na moich. Po chwili chłopak szepnął w moje usta:
- Chodź ze mną na randkę.
Na jego słowa stado motylków w moim brzuchu poderwało się w powietrze. Spojrzałam mu w oczy - wyglądały inaczej. Był szczęśliwy. Być może to właśnie jest to, co pomoże mu znów poczuć się normalnie.
- Oczywiście, że z tobą pójdę - odpowiedziałam, po czym ponownie przycisnęłam swoje usta tam, gdzie czułam, że powinny się znaleźć - do jego ust.
- Cassidy, widziałaś gdzieś.... - Chelsea wyszła z pokoju na zapleczu, jednak na nasz widok zatrzymała się w pół kroku. Justin błyskawicznie się ode mnie odsunął i spojrzał na nią. - Przepraszam, nie chciałam... J-ja... - Dziewczyna brzmiała na przerażoną.
Chłopak nie odpowiedział jej. Zamiast tego złożył słodki pocałunek na mojej skroni. - Widzimy się o dziesiątej. - Po tych słowach wyszedł ze sklepu. Chelsea spojrzała na mnie.
- Powiedziałam coś nie tak?
- Nie, on po prostu jest trochę dziwny... no wiesz.
Dziewczyna skinęła głową. - Wygląda na to, że nieźle całuje.
Chichocząc do siebie, usiadłam na sklepowej ladzie. - Jego usta są takie miękkie i delikatne, tak samo jak jego pocałunki. Boże, mogłabym całować te cudowne usta bez przerwy.
- On koniecznie musi zaprosić cię na randkę.
Od razu przypomniałam sobie te kilka wspaniałych słów, które wyszeptał w moje usta. - Wieesz... - Uśmiechnęłam się do niej znacząco, a ona od razu odwzajemniła uśmiech.
- Zrobił to?!
- Tak, suko! - Zeskoczyłam z blatu i doskoczyłam do mojej przyjaciółki, mocno ją przytulając. Wszystko świetnie się układało.
W tym samym momencie Jake wszedł do sklepu. - Dziewczyny... - westchnął. Odsunęłyśmy się od siebie.
- Wybacz, Jake, to dla niej ekscytujący moment - wyjaśniła Chelsea.
Mężczyzna zaśmiał się. - Okej, kiedy już skończycie świętować, mogłybyście zająć się dla mnie sklepem? Wychodzę dzisiaj z moją żoną.
- O, tak - uśmiechnęłam się. - Która to już rocznica?
- Szósta. - Brzęknął w powietrzu kluczami. - Zamkniecie potem? - Gdy skinęłam głową w odpowiedzi, rzucił nam klucze i wyszedł ze sklepu, wyjaśniwszy nam uprzednio kilka zasad.
- Hm... Rzadko kiedy ktoś tu przychodzi. Co będziemy robić? Wszystko już gotowe. - Chelsea westchnęła, siadając na najbliższym stołku do perkusji.
Oparłam się o blat, krzyżując ramiona na piersi. - Napisz do Tylera, zobaczmy, co u niego.
- Wyjechał ze swoją rodziną, zapomniałaś?
- No, to po nas - jęknęłam. - Wieki miną, zanim nasza zmiana się skończy...
Justin's POV
Przechadzając się po śródmieściu, zdecydowałem się wejść do sklepu. Wiedziałem, że muszę zdobyć dzisiaj jakąś maskę, żeby wyglądać bardziej tajemniczo i żeby jeszcze bardziej ukryć fakt, że to ja jestem -J. Znalazłem jakiś mały sklep z kostiumami. Gdy przekroczyłem próg i wszedłem do środka, zobaczyłem młodą dziewczynę - mogła mieć może z 16-17 lat - stojącą za ladą. Jej wzrok był skupiony na mnie.
Zacząłem przeszukiwać półki, co jakiś czas dyskretnie na nią spoglądając. Moją uwagę przyciągnęła jednolita biała maska, jedynie z otworami na oczy i delikatnie zarysowanym kształtem twarzy. Była prosta, ale idealna... choć planowałem dodać do niej coś jeszcze. Wsunąłem ją szybko pod moją luźną bluzę z kapturem i szybko skierowałem się w stronę wyjścia.
- Uh, przepraszam...?
Cholera. Odwróciłem się w stronę, z której dobiegł głos.
- Musi pan za to zapłacić - powiedziała młoda dziewczyna za ladą.
Chichocząc cicho do siebie, rozejrzałem się dookoła po prawie pustym sklepie... tylko ja i ona. - Słuchaj, skarbie, wiem, że uważasz, że jestem atrakcyjny... więc jeśli cię pocałuję, pozwolisz mi odejść bez płacenia? - uśmiechnąłem się łobuzersko.
Dziewczynie chyba zabrakło słów. Zarumieniła się, jednak po chwili przytaknęła. Wywróciłem oczami, po czym podszedłem do niej bliżej i pochyliłem się w jej stronę, całując ją. Po jakichś 10 sekundach odsunąłem się.
- Do zobaczenia... może kiedyś, skarbie. - Mrugnąłem do niej, po czym wyszedłem ze sklepu.
Tuż obok sklepu była wąska ślepa uliczka. Szedłem wzdłuż niej, póki nie doszedłem do jej końca. Wyjąłem moją nową maskę, po czym sięgnąłem do swojej kieszeni, wyciągając z niej mój mały nóż, i przyłożyłem go do wnętrza mojej wolnej dłoni. Wbiłem ostrze w swoją skórę na tyle głęboko, by polała się krew. Po mniej niż dwóch minutach zacisnąłem pięść, pozwalając kilku kroplom krwi spaść na białą maskę, po jednej kropli pod każdym z otworów na oczy. Krople spłynęły po masce, tworząc coś przypominającego łzy. Uśmiechnąłem się do siebie.
Moja maska była idealna. Zdjąłem kaptur i założyłem ją, po czym ponownie naciągnąłem kaptur na głowę. Wyszedłem z ciemnej uliczki i zacząłem przechadzać się po mieście, rozglądając się za nowymi twarzami, nowymi ludźmi do zabicia. Po chwili jednak zmieniłem zdanie i zdecydowałem, że wrócę do sklepu, z którego wziąłem maskę.
- Hej, skarbie! To znowu ja.
Dziewczyna uśmiechnęła się. - Hej, nieznajomy, fajna maska.
- Pójdziesz ze mną. Chodź, chcę ci coś pokazać.
Na moje słowa przechyliła głowę na bok. - Mam pracę.
Kątem oka zobaczyłem książkę telefoniczną w grubej okładce. Podniosłem ją, udając zainteresowanie, by sekundę później uderzyć nią dziewczynę w głowę na tyle mocno, by straciła przytomność. Wszedłszy na zaplecze, ujrzałem ekrany ukazujące nagrania z kamer. Cofnąłem nagranie, by zobaczyć siebie w czarnej bluzie, z kapturem na głowie i maską na twarzy. Usunąłem wszystkie nagrania, na których było mnie widać, po czym wyłączyłem kamery w środku i wokół budynku.
Powróciłem do głównej części sklepu. Drobne ciało dziewczyny leżało bezwładnie przewieszone przez blat, a na boku jej głowy można było dostrzec krew. Podniosłem ją i przewiesiłem sobie przez ramię.
Zaśmiałem się do siebie. - Nigdy nie ufaj nieznajomym.
Po krótkiej przechadzce ciemnymi ulicami miasta znalazłem jakiś opuszczony magazyn z tabliczką "DO WYNAJĘCIA". Drzwi były zamknięte, więc kopnąłem w nie mocno. Nie były zbyt solidne, więc to wystarczyło, by je wyważyć.
Pośrodku ciemnego pomieszczenia stało coś jakby szpitalne łóżko z przymocowanymi do niego łańcuchami. Do mojej głowy napłynęła fala wspomnień. Było to jedno z tych starych łóżek używanych dla ludzi w szpitalach psychiatrycznych, kiedy zaczynali się rzucać czy zachowywać jak wariaci... Takich ludzi jak ja. Też kilka razy byłem przykuwany do podobnych łóżek.
Położyłem na materacu smukłe ciało dziewczyny, po czym unieruchomiłem jej kostki i nadgarstki przy pomocy łańcuchów. Gdy po jakimś czasie w końcu się obudziła, ja siedziałem na skraju łóżka. Uśmiechnąłem się do siebie, obserwując, jak na jej twarzy pojawia się panika, a dziewczyna bezskutecznie próbuje uwolnić się z łańcuchów.
- Nie panikuj, kochanie, będziemy się naprawdę dobrze bawić.
Dziewczyna zaczęła szlochać. - K-kim jesteś?
Zdjąłem z twarzy maskę, po czym ściągnąłem kaptur.
- Raczej nie chciałabyś mnie poznać, mała, nie jestem w twoim typie. - Pogładziłem ją delikatnie po twarzy, nagle zauważając jej plakietkę z imieniem. - Naomi... Piękne imię dla pięknej dziewczyny. Założę się, że brzmiałoby seksownie jako jęk z moich ust.
- Wiesz, nie musisz mówić tego wszystkiego, żeby móc po prostu uprawiać ze mną seks.
Powoli i ostrożnie uwolniłem jej ręce i nogi z łańcuchów. Zobaczyłem, że siada na łóżku, a w jej oczach błyszczy pożądanie. Położyłem dziewczynę na ziemi i zacząłem całować jej szyję, jednocześnie zdzierając z niej koszulę i ukazując jej czarny stanik.
- Mój ulubiony kolor - wymamrotałem w jej skórę. Przeniosłem usta na jej obojczyki, a następnie klatkę piersiową.
Gdy dotarłem do jej szortów, wziąłem mój nóż i rozciąłem je, po czym zdjąłem z niej i rzuciłem na bok. Jej palce wplątały się w moje włosy, a ona jęknęła, czując moje pocałunki na swoim brzuchu. Unosząc głowę, spojrzałem jej prosto w oczy i uśmiechnąłem się złowrogo.
- To może cię zaboleć... bardzo. - Zrobiłem kilka szybkich cięć na jej brzuchu, a dziewczyna krzyknęła przeraźliwie. Zakryłem jej usta dłonią.
- Nie, nie, skarbie... Chyba nie chciałabyś, żeby cię ktoś usłyszał? - wyszeptałem jej groźnie do ucha. Dziewczyna załkała. - Shh, zanim się zorientujesz, będzie już po wszystkim... - Zacząłem robić nacięcia na jej ramionach, klatce piersiowej, nogach, udach, policzkach, każdym miejscu na jej ciele. Krew sączyła się z każdej najmniejszej rany.
Dziewczyna dygotała i szlochała. Przypiąłem ją ponownie do koślawego szpitalnego łóżka.
- Niedługo wrócę, a jeśli spróbujesz krzyczeć czy wołać o pomoc, wrócę tu i poderżnę ci gardło. - Przyłożyłem ostrze noża do jej szyi, w miejscu, gdzie znajduje się gardło. - Zrozumiałaś?
Dziewczyna skinęła lekko głową, z grymasem bólu widocznym na twarzy. Wstałem i ponownie założyłem na głowę kaptur. Skierowałem się do lokalnego sklepu monopolowego, uprzednio zakładając moją maskę. Wybrałem największą butelkę wódki, jaką mogłem znaleźć. Kasjer spojrzał na mnie dziwnie. - To nie Noc Oczyszczenia, kolego, o co chodzi z tą maską? - Wzruszyłem tylko ramionami i zapłaciłem, po czym wyszedłem na zewnątrz. Gdy wróciłem do magazynu, ujrzałem Naomi, całą zakrwawioną, nadal leżącą na łóżku.
- Hej, skarbie. - Uśmiechnąłem się i złożyłem pocałunek na jej ustach. - Wróciłem, i kupiłem wódkę... Nie do picia, oczywiście - zaśmiałem się i odkręciłem butelkę, oblewając ciało małej słodkiej Naomi całą jej zawartością.
Dziewczyna krzyczała w bólu i agonii. - Błagam, przestań, błagam! To boli! - wrzeszczała.
Upewniłem się, że polałem alkoholem każde najmniejsze nacięcie na jej ciele. Pokręciłem głową, śmiejąc się.
- I pomyśleć, że ty naprawdę sądziłaś, że miałem zamiar cię pieprzyć... Głupia, głupia dziewczyna. - Przyglądałem się, jak jej oczy powoli się zamykały, aż w końcu wypuściła swój ostatni oddech.
Wyryłem napis na jej brzuchu, wbijając nóż na tyle głęboko, żeby jego treść była widoczna pomimo wcześniejszych mniejszych rozcięć.
Do dna! -J
Przebiegłem przez magazyn z mrugającymi lampami i starą, wysłużoną podłogą, docierając do okna wychodzącego prosto na dobrze znaną mi ulicę, którą można było dojść do domu Johnsonów. Zanim przez nie wyszedłem, zdjąłem maskę i wsunąłem ją pod obluzowaną deskę podłogową. Wyryłem na desce małe "J", by nie zapomnieć, która to.
Wyskoczyłem przez okno i po idealnym lądowaniu pobiegłem prosto do domu. Gdy przekroczyłem próg, mój wzrok zatrzymał się na pięknej dziewczynie - Cassidy.
Ale zaraz...
O Boże. Jest 23:30, a ona jest na mnie wkurzona.
Mam kłopoty.
- Serio, Justin? - warknęła, zdenerwowana jak cholera.
- Skarbie, strasznie cię przepraszam, kompletnie zapomniałem po ciebie podjechać. Czemu nie zadzwoniłaś?
Dziewczyna jedynie obróciła głowę w stronę stołu, na którym - jak się okazało - leżał mój telefon. Przeklinając się w duchu, potarłem dłońmi skronie. - Naprawdę przepraszam, mogę ci to jakoś wynagrodzić?
- Justin, musiałam pieszo przejść półtorej mili, i to w deszczu! - westchnęła. - Jak mogę w ogóle próbować tworzyć z tobą jakiś związek, kiedy ty tak po prostu o mnie zapominasz?
- Następnym razem nie zapomnę, obiecuję... - Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Dziewczyna uśmiechnęła się, jednak nagle mnie odepchnęła.
- Byłeś w pieprzonym barze! Czuć od ciebie alkoholem! - Kurwa jego jebana mać.
- Już ci mówiłem, że przepraszam... Tak czy siak jestem trzeźwy, prawda?
- Wszystko jedno, ja wzięłam już prysznic i idę teraz do łóżka. Dobranoc. - Dziewczyna zaczęła wchodzić na górę po schodach, jednak zatrzymała się, gdy pociągnąłem ją za ramię.
- Śpij dzisiaj ze mną. - Spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Cassidy westchnęła.
- W porządku, ale żadnych pocałunków. - Wzięła mnie za rękę i poprowadziła na górę do swojej sypialni. Oboje zdjęliśmy nasze normalne ubrania, ja zostałem w samych bokserkach, a ona założyła swoją małą słodką piżamkę. Podchodząc do niej od tyłu i obejmując ją, pocałowałem delikatnie jej włosy.
- Naprawdę mi przykro, księżniczko - szepnąłem.
- Wiem, Justin. Chodź. - Uchyliła kołdrę i wdrapała się na łóżko, ciągnąc mnie za sobą.
Leżeliśmy przytuleni przez jakieś pół godziny, rozmawiając do momentu, gdy dziewczyna powoli zaczęła zasypiać. W tym momencie wyglądała tak seksownie, że zrobiłbym wszystko, by móc usłyszeć jej jęki... kurwa. Moja ręka powoli ześlizgnęła się po jej brzuchu, do jej spodenek od piżamy.
Jej ciche mruknięcie wypełniło pokój. Poruszyła się niespokojnie, czując moją rękę w swoich spodenkach.
- Shh, kochanie, po prostu się zrelaksuj - szepnąłem, a sunąc dłonią niżej po jej skórze i masując górną część jej wrażliwego obszaru.
Z jej ust wydobył się cichy jęk. - Justin, co ty wy...
- Shhh... - uspokoiłem ją. - Korzystaj. - Potarłem jej kobiecość nieco mocniej, a ona wbiła palce w moje ramię, pojękując cicho. Mój środkowy palec zawędrował jeszcze niżej, do jej centrum, pocierając je, tym samym drażniąc się z dziewczyną.
- Justin... - jęknęła moje imię, a ja poczułem, że robię się twardy.
- Jesteś taka mokra, skarbie... - wymamrotałem. - Cholera jasna.
Mój palec powoli wślizgnął się do jej ciasnego wnętrza. Cassidy mocniej zacisnęła palce na moim ramieniu i odrzuciła głowę w tył, następnie obracając ją przodem do poduszki, by zamaskować swoje jęki.
Po chwili wyjąłem z niej palec, po czym to samo zrobiłem z dłonią, wyciągając ją z jej spodenek od piżamy. - Na razie to wszystko. - Spojrzałem na nią z łobuzerskim uśmiechem i dokładnie oblizałem palec.
- Pieprzony prowokator - wymamrotała pod nosem. Cmoknąłem ją w policzek.
- Dobranoc, piękna.
Justin otworzył oczy i spojrzał na mnie zdezorientowany. - Co masz na myśli, skarbie?
- No, bo na pewno nie jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Przyjaciele nie całują się i nie robią sobie na szyi malinek... - powiedziałam cicho.
Jego jabłko Adama przesunęło się po jego krtani w górę i w dół, a jego szczęka się zacisnęła. - Nie wiem - mruknął cicho.
- Rozumiem, że możesz być zdezorientowany. - Dłonią delikatnie pogładziłam go po policzku. - Ale denerwuje mnie to, jak...
Moja dopiero co rozpoczęta wypowiedź została przerwana przez jego wargi na moich. Po chwili chłopak szepnął w moje usta:
- Chodź ze mną na randkę.
Na jego słowa stado motylków w moim brzuchu poderwało się w powietrze. Spojrzałam mu w oczy - wyglądały inaczej. Był szczęśliwy. Być może to właśnie jest to, co pomoże mu znów poczuć się normalnie.
- Oczywiście, że z tobą pójdę - odpowiedziałam, po czym ponownie przycisnęłam swoje usta tam, gdzie czułam, że powinny się znaleźć - do jego ust.
- Cassidy, widziałaś gdzieś.... - Chelsea wyszła z pokoju na zapleczu, jednak na nasz widok zatrzymała się w pół kroku. Justin błyskawicznie się ode mnie odsunął i spojrzał na nią. - Przepraszam, nie chciałam... J-ja... - Dziewczyna brzmiała na przerażoną.
Chłopak nie odpowiedział jej. Zamiast tego złożył słodki pocałunek na mojej skroni. - Widzimy się o dziesiątej. - Po tych słowach wyszedł ze sklepu. Chelsea spojrzała na mnie.
- Powiedziałam coś nie tak?
- Nie, on po prostu jest trochę dziwny... no wiesz.
Dziewczyna skinęła głową. - Wygląda na to, że nieźle całuje.
Chichocząc do siebie, usiadłam na sklepowej ladzie. - Jego usta są takie miękkie i delikatne, tak samo jak jego pocałunki. Boże, mogłabym całować te cudowne usta bez przerwy.
- On koniecznie musi zaprosić cię na randkę.
Od razu przypomniałam sobie te kilka wspaniałych słów, które wyszeptał w moje usta. - Wieesz... - Uśmiechnęłam się do niej znacząco, a ona od razu odwzajemniła uśmiech.
- Zrobił to?!
- Tak, suko! - Zeskoczyłam z blatu i doskoczyłam do mojej przyjaciółki, mocno ją przytulając. Wszystko świetnie się układało.
W tym samym momencie Jake wszedł do sklepu. - Dziewczyny... - westchnął. Odsunęłyśmy się od siebie.
- Wybacz, Jake, to dla niej ekscytujący moment - wyjaśniła Chelsea.
Mężczyzna zaśmiał się. - Okej, kiedy już skończycie świętować, mogłybyście zająć się dla mnie sklepem? Wychodzę dzisiaj z moją żoną.
- O, tak - uśmiechnęłam się. - Która to już rocznica?
- Szósta. - Brzęknął w powietrzu kluczami. - Zamkniecie potem? - Gdy skinęłam głową w odpowiedzi, rzucił nam klucze i wyszedł ze sklepu, wyjaśniwszy nam uprzednio kilka zasad.
- Hm... Rzadko kiedy ktoś tu przychodzi. Co będziemy robić? Wszystko już gotowe. - Chelsea westchnęła, siadając na najbliższym stołku do perkusji.
Oparłam się o blat, krzyżując ramiona na piersi. - Napisz do Tylera, zobaczmy, co u niego.
- Wyjechał ze swoją rodziną, zapomniałaś?
- No, to po nas - jęknęłam. - Wieki miną, zanim nasza zmiana się skończy...
Justin's POV
Przechadzając się po śródmieściu, zdecydowałem się wejść do sklepu. Wiedziałem, że muszę zdobyć dzisiaj jakąś maskę, żeby wyglądać bardziej tajemniczo i żeby jeszcze bardziej ukryć fakt, że to ja jestem -J. Znalazłem jakiś mały sklep z kostiumami. Gdy przekroczyłem próg i wszedłem do środka, zobaczyłem młodą dziewczynę - mogła mieć może z 16-17 lat - stojącą za ladą. Jej wzrok był skupiony na mnie.
Zacząłem przeszukiwać półki, co jakiś czas dyskretnie na nią spoglądając. Moją uwagę przyciągnęła jednolita biała maska, jedynie z otworami na oczy i delikatnie zarysowanym kształtem twarzy. Była prosta, ale idealna... choć planowałem dodać do niej coś jeszcze. Wsunąłem ją szybko pod moją luźną bluzę z kapturem i szybko skierowałem się w stronę wyjścia.
- Uh, przepraszam...?
Cholera. Odwróciłem się w stronę, z której dobiegł głos.
- Musi pan za to zapłacić - powiedziała młoda dziewczyna za ladą.
Chichocząc cicho do siebie, rozejrzałem się dookoła po prawie pustym sklepie... tylko ja i ona. - Słuchaj, skarbie, wiem, że uważasz, że jestem atrakcyjny... więc jeśli cię pocałuję, pozwolisz mi odejść bez płacenia? - uśmiechnąłem się łobuzersko.
Dziewczynie chyba zabrakło słów. Zarumieniła się, jednak po chwili przytaknęła. Wywróciłem oczami, po czym podszedłem do niej bliżej i pochyliłem się w jej stronę, całując ją. Po jakichś 10 sekundach odsunąłem się.
- Do zobaczenia... może kiedyś, skarbie. - Mrugnąłem do niej, po czym wyszedłem ze sklepu.
Tuż obok sklepu była wąska ślepa uliczka. Szedłem wzdłuż niej, póki nie doszedłem do jej końca. Wyjąłem moją nową maskę, po czym sięgnąłem do swojej kieszeni, wyciągając z niej mój mały nóż, i przyłożyłem go do wnętrza mojej wolnej dłoni. Wbiłem ostrze w swoją skórę na tyle głęboko, by polała się krew. Po mniej niż dwóch minutach zacisnąłem pięść, pozwalając kilku kroplom krwi spaść na białą maskę, po jednej kropli pod każdym z otworów na oczy. Krople spłynęły po masce, tworząc coś przypominającego łzy. Uśmiechnąłem się do siebie.
Moja maska była idealna. Zdjąłem kaptur i założyłem ją, po czym ponownie naciągnąłem kaptur na głowę. Wyszedłem z ciemnej uliczki i zacząłem przechadzać się po mieście, rozglądając się za nowymi twarzami, nowymi ludźmi do zabicia. Po chwili jednak zmieniłem zdanie i zdecydowałem, że wrócę do sklepu, z którego wziąłem maskę.
- Hej, skarbie! To znowu ja.
Dziewczyna uśmiechnęła się. - Hej, nieznajomy, fajna maska.
- Pójdziesz ze mną. Chodź, chcę ci coś pokazać.
Na moje słowa przechyliła głowę na bok. - Mam pracę.
Kątem oka zobaczyłem książkę telefoniczną w grubej okładce. Podniosłem ją, udając zainteresowanie, by sekundę później uderzyć nią dziewczynę w głowę na tyle mocno, by straciła przytomność. Wszedłszy na zaplecze, ujrzałem ekrany ukazujące nagrania z kamer. Cofnąłem nagranie, by zobaczyć siebie w czarnej bluzie, z kapturem na głowie i maską na twarzy. Usunąłem wszystkie nagrania, na których było mnie widać, po czym wyłączyłem kamery w środku i wokół budynku.
Powróciłem do głównej części sklepu. Drobne ciało dziewczyny leżało bezwładnie przewieszone przez blat, a na boku jej głowy można było dostrzec krew. Podniosłem ją i przewiesiłem sobie przez ramię.
Zaśmiałem się do siebie. - Nigdy nie ufaj nieznajomym.
Po krótkiej przechadzce ciemnymi ulicami miasta znalazłem jakiś opuszczony magazyn z tabliczką "DO WYNAJĘCIA". Drzwi były zamknięte, więc kopnąłem w nie mocno. Nie były zbyt solidne, więc to wystarczyło, by je wyważyć.
Pośrodku ciemnego pomieszczenia stało coś jakby szpitalne łóżko z przymocowanymi do niego łańcuchami. Do mojej głowy napłynęła fala wspomnień. Było to jedno z tych starych łóżek używanych dla ludzi w szpitalach psychiatrycznych, kiedy zaczynali się rzucać czy zachowywać jak wariaci... Takich ludzi jak ja. Też kilka razy byłem przykuwany do podobnych łóżek.
Położyłem na materacu smukłe ciało dziewczyny, po czym unieruchomiłem jej kostki i nadgarstki przy pomocy łańcuchów. Gdy po jakimś czasie w końcu się obudziła, ja siedziałem na skraju łóżka. Uśmiechnąłem się do siebie, obserwując, jak na jej twarzy pojawia się panika, a dziewczyna bezskutecznie próbuje uwolnić się z łańcuchów.
- Nie panikuj, kochanie, będziemy się naprawdę dobrze bawić.
Dziewczyna zaczęła szlochać. - K-kim jesteś?
Zdjąłem z twarzy maskę, po czym ściągnąłem kaptur.
- Raczej nie chciałabyś mnie poznać, mała, nie jestem w twoim typie. - Pogładziłem ją delikatnie po twarzy, nagle zauważając jej plakietkę z imieniem. - Naomi... Piękne imię dla pięknej dziewczyny. Założę się, że brzmiałoby seksownie jako jęk z moich ust.
- Wiesz, nie musisz mówić tego wszystkiego, żeby móc po prostu uprawiać ze mną seks.
Powoli i ostrożnie uwolniłem jej ręce i nogi z łańcuchów. Zobaczyłem, że siada na łóżku, a w jej oczach błyszczy pożądanie. Położyłem dziewczynę na ziemi i zacząłem całować jej szyję, jednocześnie zdzierając z niej koszulę i ukazując jej czarny stanik.
- Mój ulubiony kolor - wymamrotałem w jej skórę. Przeniosłem usta na jej obojczyki, a następnie klatkę piersiową.
Gdy dotarłem do jej szortów, wziąłem mój nóż i rozciąłem je, po czym zdjąłem z niej i rzuciłem na bok. Jej palce wplątały się w moje włosy, a ona jęknęła, czując moje pocałunki na swoim brzuchu. Unosząc głowę, spojrzałem jej prosto w oczy i uśmiechnąłem się złowrogo.
- To może cię zaboleć... bardzo. - Zrobiłem kilka szybkich cięć na jej brzuchu, a dziewczyna krzyknęła przeraźliwie. Zakryłem jej usta dłonią.
- Nie, nie, skarbie... Chyba nie chciałabyś, żeby cię ktoś usłyszał? - wyszeptałem jej groźnie do ucha. Dziewczyna załkała. - Shh, zanim się zorientujesz, będzie już po wszystkim... - Zacząłem robić nacięcia na jej ramionach, klatce piersiowej, nogach, udach, policzkach, każdym miejscu na jej ciele. Krew sączyła się z każdej najmniejszej rany.
Dziewczyna dygotała i szlochała. Przypiąłem ją ponownie do koślawego szpitalnego łóżka.
- Niedługo wrócę, a jeśli spróbujesz krzyczeć czy wołać o pomoc, wrócę tu i poderżnę ci gardło. - Przyłożyłem ostrze noża do jej szyi, w miejscu, gdzie znajduje się gardło. - Zrozumiałaś?
Dziewczyna skinęła lekko głową, z grymasem bólu widocznym na twarzy. Wstałem i ponownie założyłem na głowę kaptur. Skierowałem się do lokalnego sklepu monopolowego, uprzednio zakładając moją maskę. Wybrałem największą butelkę wódki, jaką mogłem znaleźć. Kasjer spojrzał na mnie dziwnie. - To nie Noc Oczyszczenia, kolego, o co chodzi z tą maską? - Wzruszyłem tylko ramionami i zapłaciłem, po czym wyszedłem na zewnątrz. Gdy wróciłem do magazynu, ujrzałem Naomi, całą zakrwawioną, nadal leżącą na łóżku.
- Hej, skarbie. - Uśmiechnąłem się i złożyłem pocałunek na jej ustach. - Wróciłem, i kupiłem wódkę... Nie do picia, oczywiście - zaśmiałem się i odkręciłem butelkę, oblewając ciało małej słodkiej Naomi całą jej zawartością.
Dziewczyna krzyczała w bólu i agonii. - Błagam, przestań, błagam! To boli! - wrzeszczała.
Upewniłem się, że polałem alkoholem każde najmniejsze nacięcie na jej ciele. Pokręciłem głową, śmiejąc się.
- I pomyśleć, że ty naprawdę sądziłaś, że miałem zamiar cię pieprzyć... Głupia, głupia dziewczyna. - Przyglądałem się, jak jej oczy powoli się zamykały, aż w końcu wypuściła swój ostatni oddech.
Wyryłem napis na jej brzuchu, wbijając nóż na tyle głęboko, żeby jego treść była widoczna pomimo wcześniejszych mniejszych rozcięć.
Do dna! -J
Przebiegłem przez magazyn z mrugającymi lampami i starą, wysłużoną podłogą, docierając do okna wychodzącego prosto na dobrze znaną mi ulicę, którą można było dojść do domu Johnsonów. Zanim przez nie wyszedłem, zdjąłem maskę i wsunąłem ją pod obluzowaną deskę podłogową. Wyryłem na desce małe "J", by nie zapomnieć, która to.
Wyskoczyłem przez okno i po idealnym lądowaniu pobiegłem prosto do domu. Gdy przekroczyłem próg, mój wzrok zatrzymał się na pięknej dziewczynie - Cassidy.
Ale zaraz...
O Boże. Jest 23:30, a ona jest na mnie wkurzona.
Mam kłopoty.
- Serio, Justin? - warknęła, zdenerwowana jak cholera.
- Skarbie, strasznie cię przepraszam, kompletnie zapomniałem po ciebie podjechać. Czemu nie zadzwoniłaś?
Dziewczyna jedynie obróciła głowę w stronę stołu, na którym - jak się okazało - leżał mój telefon. Przeklinając się w duchu, potarłem dłońmi skronie. - Naprawdę przepraszam, mogę ci to jakoś wynagrodzić?
- Justin, musiałam pieszo przejść półtorej mili, i to w deszczu! - westchnęła. - Jak mogę w ogóle próbować tworzyć z tobą jakiś związek, kiedy ty tak po prostu o mnie zapominasz?
- Następnym razem nie zapomnę, obiecuję... - Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Dziewczyna uśmiechnęła się, jednak nagle mnie odepchnęła.
- Byłeś w pieprzonym barze! Czuć od ciebie alkoholem! - Kurwa jego jebana mać.
- Już ci mówiłem, że przepraszam... Tak czy siak jestem trzeźwy, prawda?
- Wszystko jedno, ja wzięłam już prysznic i idę teraz do łóżka. Dobranoc. - Dziewczyna zaczęła wchodzić na górę po schodach, jednak zatrzymała się, gdy pociągnąłem ją za ramię.
- Śpij dzisiaj ze mną. - Spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Cassidy westchnęła.
- W porządku, ale żadnych pocałunków. - Wzięła mnie za rękę i poprowadziła na górę do swojej sypialni. Oboje zdjęliśmy nasze normalne ubrania, ja zostałem w samych bokserkach, a ona założyła swoją małą słodką piżamkę. Podchodząc do niej od tyłu i obejmując ją, pocałowałem delikatnie jej włosy.
- Naprawdę mi przykro, księżniczko - szepnąłem.
- Wiem, Justin. Chodź. - Uchyliła kołdrę i wdrapała się na łóżko, ciągnąc mnie za sobą.
Leżeliśmy przytuleni przez jakieś pół godziny, rozmawiając do momentu, gdy dziewczyna powoli zaczęła zasypiać. W tym momencie wyglądała tak seksownie, że zrobiłbym wszystko, by móc usłyszeć jej jęki... kurwa. Moja ręka powoli ześlizgnęła się po jej brzuchu, do jej spodenek od piżamy.
Jej ciche mruknięcie wypełniło pokój. Poruszyła się niespokojnie, czując moją rękę w swoich spodenkach.
- Shh, kochanie, po prostu się zrelaksuj - szepnąłem, a sunąc dłonią niżej po jej skórze i masując górną część jej wrażliwego obszaru.
Z jej ust wydobył się cichy jęk. - Justin, co ty wy...
- Shhh... - uspokoiłem ją. - Korzystaj. - Potarłem jej kobiecość nieco mocniej, a ona wbiła palce w moje ramię, pojękując cicho. Mój środkowy palec zawędrował jeszcze niżej, do jej centrum, pocierając je, tym samym drażniąc się z dziewczyną.
- Justin... - jęknęła moje imię, a ja poczułem, że robię się twardy.
- Jesteś taka mokra, skarbie... - wymamrotałem. - Cholera jasna.
Mój palec powoli wślizgnął się do jej ciasnego wnętrza. Cassidy mocniej zacisnęła palce na moim ramieniu i odrzuciła głowę w tył, następnie obracając ją przodem do poduszki, by zamaskować swoje jęki.
Po chwili wyjąłem z niej palec, po czym to samo zrobiłem z dłonią, wyciągając ją z jej spodenek od piżamy. - Na razie to wszystko. - Spojrzałem na nią z łobuzerskim uśmiechem i dokładnie oblizałem palec.
- Pieprzony prowokator - wymamrotała pod nosem. Cmoknąłem ją w policzek.
- Dobranoc, piękna.
------------------------------------------------------------------------------------
1 (zwykła notka, czytajcie)
hej misiaki!!!!!! jak wrażenia???
moje myśli po tym rozdziale to coś w rodzaju:
JEZU JEZU JEZU JEZU KOŃCÓWKA,
JEZU JEZU JEZU JEZU ZABÓJSTWO,
JEZU JEZU JEZU JEZU MALINKA,
JEZU JEZU JEZU JEZU
piszcie co myślicie w komentarzach, bo komentarze to najlepsza część pisania bloga:) uwielbiam je czytać, uwielbiam to, jakie wrażenie wywierają na was zabójstwa, jak bardzo shippujecie Jassidy, jak bardzo bardzo kochacie DA i całą, całą resztę!!! więc komentujcie komentujcie komentujcie
pamiętajcie też o hashtagu #DemonicAwakeningPL, bo to jest najlepszy hashtag na świecie i używajcie go i piszcie swoje opinie i jarajcie się i podniecajcie i w ogóle wszystko ok!!!
2 (smutna notka, nie musicie czytać, jeśli wam się nie chce)
no więc tak, kochani...
odchodzę od tłumaczenia DA.
wybaczycie mi? proszę.
chcecie wiedzieć, dlaczego to robię?
cóż, na mojej decyzji zaważyło przede wszystkim to, że zaczął się rok szkolny, a ja jestem w 3 klasie gimnazjum. muszę poważnie przyłożyć się do nauki, jeżeli chcę dobrze zdać egzaminy i dostać się do takiego liceum, do jakiego będę chciała.
jest jeszcze pewien osobisty powód, który tak naprawdę miał największy wpływ na moją decyzję, ale o nim (wybaczcie mi) nie będę tutaj pisać, bo to sprawa bardziej prywatna.
to był prawdopodobnie ostatni rozdział tłumaczony przeze mnie.
a więc chyba przychodzi nam się pożegnać, moje małe skarby?...
szczerze to nawet nie wiem, co pisać.
w tym momencie moje oczy są pełne łez. DA stało się wręcz częścią mnie, dlatego jest mi potwornie ciężko z uczuciem, że to już koniec mojej przygody z tym tłumaczeniem.
wspaniale było obserwować, jak DA z nieznanego nikomu bloga w ciągu paru miesięcy stało się wręcz fenomenem. w ostatnim okresie naprawdę nic nie czyniło mnie bardziej szczęśliwą, niż czytanie waszych komentarzy pod rozdziałami, wgapianie się z niedowierzaniem w rosnącą liczbę wyświetleń czy obserwowanie waszego entuzjazmu na twitterze. to uczucie sprawiania radości innym jest nie-sa-mo-wi-te, i z całego serca życzę wam wszystkim, żebyście choć raz przeżyli coś podobnego.
TŁUMACZENIE BĘDZIE OCZYWIŚCIE KONTYNUOWANE. WERONIKA PRZEJMUJE ODE MNIE BLOGA.
i oczywiście nie zamierzam zostawić jej z tym samej, więc tak, zgadliście!! SZUKAMY TŁUMACZKI. niestety muszę już kończyć pisanie (cholera, znów się rozpisałam???), ale jutro albo jeszcze dziś wieczorem stworzę podstronę, na której wyszczególnię wszystkie wymagania co do nowej tłumaczki i ogólnie wszystko rozpiszę, bo jeśli miałabym robić to tutaj, to a) zanudziłabym was, b) notka byłaby dłuższa od rozdziału.
WIĘC JEŚLI JESTEŚCIE ZAINTERESOWANE POSADĄ TŁUMACZKI, ZAJRZYJCIE NA BLOGA JUTRO/POJUTRZE I KLIKNIJCIE PODSTRONĘ "DLA PRZYSZŁEJ TŁUMACZKI", ZNAJDZIECIE TAM WSZYSTKO, CO BĘDZIE WAM POTRZEBNE, A MOŻE NAWET WIĘCEJ:)
cóż, to tyle ode mnie, skarby.
oddaję DA w dobre ręce.
kocham was bardzo bardzo mocno
julcia (@DEMONlCBIEBER)
piątek, 29 sierpnia 2014
Rozdział 14
------------------------------------------------------------------------------------------------
Unknown's POV
Kłamstwa ranią, ale czasami mogą uchronić cię przed
zimną, ciężką prawdą.
Cassidy's POV
Dotknęłam
swoich ust i uśmiechnęłam się. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że Justin mnie dziś
pocałował. Czułam się jak we śnie. To był delikatny, przyjemny pocałunek.
Zeszłam na dół
po schodach i zobaczyłam Tylera wpadającego szybko do domu.
- Hej, Ty –
uśmiechnęłam się.
- Ta, hej,
Cass – powiedział, ledwo łapiąc oddech, po czym usiadł na kanapie.
- Chodźmy do
mojego pokoju – zaproponowałam. Chłopak jęknął i powiedział:
- Dopiero co
usiadałem – skrzywił się. – I nie mogę zostać na długo, muszę odrobić lekcje i
tak dalej.
Prychnęłam. –
Ty i nauka? Zabawne, a teraz chodź. – Chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam
na górę. Tyler zabawnie poruszył brwiami, na co się zaśmiałam, po czym usiadłam
na brzegu łóżka.
- Więc jak ci
się układa z Chelsea? Pieprzyliście się już?
Chłopak
zaczerwienił się lekko, na co się zaśmiałam.
- Nie, Cass,
co do cholery? Dopiero co zaczęliśmy się spotykać. – Rzucił we mnie poduszką, a
ja pisnęłam. Zaczęłam się śmiać, trzymając się za brzuch. Po chwili
odetchnęłam i ponownie usiadłam prosto.
- To zabawne,
a tak w ogóle to wiesz co? – Uśmiechnęłam się szeroko.
- Co? – zapytał,
opierając podbródek na dłoni i odwzajemniając uśmiech.
- Justin mnie
pocałował! – Podskoczyłam na łóżku, piszcząc.
Jego oczy się
rozszerzyły, a ciało znieruchomiało – wyglądał na nieźle zszokowanego.
- Pocałował
cię?! – Tyler zacisnął i rozluźnił szczękę, po czym odetchnął ciężko. – Nie
powinnaś mieć z nim nic wspólnego, Cass – powiedział całkowicie poważnie.
Zmrużyłam
oczy. – Niby dlaczego? To fajny chłopak, kiedy lepiej się go pozna.
- Cóż, nie
znam go za dobrze, ale wiem na pewno, że nie jest osobą, z którą powinnaś się
spotykać. – Posłał mi gniewne spojrzenie.
Uniosłam brew.
– Tyler… On mieszka w moim domu, nie mogę go tak po prostu ignorować! Właściwie
lubię spędzać z nim czas. Raz na przykład próbowaliśmy zrobić ciasteczka, ale
skończyło się tylko na wielkim bałaganie w kuchni. I nazwał mnie księżniczką. –
Zarumieniłam się.
Chłopak
wywrócił oczami. – Oh tak, to musiała być świetna zabawa – wymamrotał
ironicznie.
- Czemu jesteś
taki? Nigdy nie widziałam, żebyś był tak przesadnie ostrożny. – Wyrzuciłam ręce
w powietrze ze złości.
- Mówię ci,
Cassidy, ani ja, ani twój tata nie mamy o nim dobrego zdania. Bądź realistką,
do cholery. On naprawdę ci się podoba? Jesteś szalona. – Jego głos zadrżał.
- Ja?! Szalona?!
Pieprzona bzdura. – Złapałam się za głowę. – I serio, Ty? Rozmawiasz o kimś za
jego plecami z kimś innym, i tym kimś innym jest mój tata? To jest kurwa chore,
i…
- On jest nienormalny,
szalony, na miłość Boską, to jakiś popieprzony wariat! – Wrzasnął, a jego
nozdrza drgały. Oddychał ciężko, przez co było wyraźnie widać, jak jego klatka
piersiowa unosi się i opada.
Gdy tylko wypowiedział
to zdanie, kroki Justina rozbrzmiały na korytarzu. Chłopak zatrzymał się przy
moim pokoju, a jego oczy od razu pociemniały.
- Sądzę, że
powinieneś już wracać do domu, teraz, Tyler. – Wypowiedział te słowa wolno i ze
słyszalną groźbą w głosie. Tyler spojrzał na niego spode łba i przepchnął się
obok niego.
Spojrzałam na
Justina, a potem na Tylera. – Co do cholery to było? Brzmiałeś straszne. – Ciarki
przeszły mi po plecach.
Justin
wpatrywał się w drzwi, przez które wyszedł mój przyjaciel. – Nie powinien tu być. Więcej tu nie przyjdzie,
jeśli wie, co dla niego najlepsze.
- Co ty za
bzdury gadasz? Znam Tylera dłużej, niż znam ciebie.
Justin jedynie
spojrzał na mnie wrogo, wyglądając na niesamowicie wkurzonego, więc westchnęłam
w złości i wstałam z łóżka.
- Przesuń się –
powiedziałam zdenerwowana.
Justin stał w
przejściu, blokując je, a ja chciałam zobaczyć się z Tylerem. – Nic z tego,
księżniczko – uśmiechnął się krzywo. Uśmiechnęłam się lekko, bo znów
nazwał mnie księżniczką. Na moich policzkach zaczął pojawiać się rumieniec, ale
wtedy nagle uderzyła mnie rzeczywistość. – Jesteś dupkiem.
Chłopak
wywrócił oczami. – Skoro jestem takim dupkiem, to czemu odwzajemniłaś pocałunek
dzisiejszej nocy i czemu właśnie się zarumieniłaś? Hm, kochanie? – zachichotał
i oparł się o drzwi.
- Justin
proszę, przesuń się – mruknęłam naburmuszona.
- A co jeśli
nie? – Przechylił głowę na bok i uniósł brew.
- Wtedy zrobię
to. – Posłałam mu ironiczny uśmiech, po czym bez wahania kopnęłam go w jaja. Justin
jęknął z bólu i osunął się na podłogę, trzymając się za krok.
- Zapłacisz za
to, Cassidy – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Szybko
zbiegłam na dół, wymijając Justina. Tylera już nie było. Wydęłam wargi niezadowolona
i usiadłam na kanapie. Przebiegłam dłonią po włosach. Desperacko potrzebowałam dowiedzieć
się, czemu tych dwóch tak bardzo się nienawidzi. Westchnęłam i poszłam do
kuchni, wyjmując z zamrażalki torebkę mrożonego groszku dla Justina. Wróciłam
na górę, zastając Justina wciąż leżącego na ziemi w takiej samej pozycji, jak
wcześniej.
- Masz – zaśmiałam
się i podałam mu mrożonkę. Spojrzał na nią, a jego oczy w tym momencie
przypominały szparki. Usłyszałam, jak mamrocze „dzięki”.
Chłopak
usiłował się podnieść, więc chwyciłam jego ramię, żeby mu pomóc. Wyszedł z pokoju,
przytrzymując groszek przy swoim kroczu. Stłumiłam śmiech, zasłaniając usta
dłonią. Justin obrócił głowę i skrzywił się. – Zamknij się, Cassidy, to nie
jest zabawne.
Nieważne jak
bardzo starał się wyglądać groźnie, to nadal było zabawne. – O tak, właśnie że
jest. – Wybuchnęłam śmiechem, trzymając się za bok.
Posłał mi
gniewne spojrzenie. – Ty mała… – Nagle skrzywił się i odsunął od siebie
groszek. – Cholera, jakie to zimne! – Zaskomlał, człapiąc po schodach, na co
zachichotałam.
- Tak czy
inaczej, zasługiwałeś na to. – Zeszłam za nim na dół.
- Nie kłóćmy
sie już, okej? – Spojrzał na mnie, z trudem siadając na kanapie.
- Opowiesz mi
o tym kiedyś. Zmuszę cię do tego, będę cię dręczyć… - Uniosłam znacząco brew.
Chłopak
obdarzył mnie tym swoim słynnym uśmieszkiem. – Czyżby?
-Taak… – szepnęłam,
uwodzicielsko kładąc jedną nogę na jego kolanie. Nachyliłam się do jego ucha i wolno,
niskim głosem wyszeptałam: – Zawieszę ci nad głową jedno z moich ciasteczek i
nie dam ci go, póki mi nie powiesz.
Justin
roześmiał się. - Wow, jakież to podniecające.
- Moje ciasteczka
mają fajny kształt, mm… taki ładny, okrągły. – Oboje zachichotaliśmy. Na moment
zapadła niezręczna cisza, którą po chwili przerwałam. – Jak tam twoje jaja,
Bieber?
- Bolą, ale
miejmy nadzieję, że nie powstrzyma mnie to przed posiadaniem dzieci. – Poprawił
swoje bokserki tak, żeby nie ocierały się o bolące miejsce.
- Justin
Bieber chce mieć dzieci? Nie. Żartujesz sobie – powiedziałam sarkastycznie.
Uśmiechnął się
i pokiwał głową. – I piękną żonę, ale to raczej niemożliwe.
Spojrzałam na
niego, by zobaczyć, że jego wyraz twarzy całkowicie się zmienił. – Niby czemu?
Chłopak ponownie
opadł na oparcie kanapy. – Proszę cię, bądź realistką… Kto chciałby brać ślub
czy w ogóle być z kolesiem, który słyszy jakieś głosy w głowie i jest przez nie
bipolarnym draniem?
Szczerze, w
tamtej chwili zrobiło mi się przykro z powodu Justina. Stracił nadzieję na
wszystko… Ale ja będę tą osobą, która mu ją przywróci.
- Oni się mylą,
oceniając cię… Tyler i mój tata.
- Hm? – Jego
brwi były uniesione.
- Nie jesteś
psychopatą, jesteś po prostu… rozbity. Owszem, masz kilka wad… ale hej, przecież
każdy je ma.
Uśmiechnął się
lekko. – Opowiedz mi o jednej z twoich wad.
- Hmm… – Skrzyżowałam
nogi i usiadłam naprzeciw niego. – O! Jestem bardzo zdecydowana, nawet zbyt
zdecydowana. Zawsze muszę mieć pewność, że mam rację, i zawsze muszę mieć dowód,
żeby poprzeć swoje zdanie.
- To nie jest
zła rzecz, no weź. Pomyśl mocnej. Co jest twoją największą wadą, co jest twoimi
głosami w głowie? – Patrzył na mnie uważnie i pewnie. Zamyśliłam się na chwilę.
- Wszystko,
czego pragnę, to cudowny związek, ale to niemożliwe. Chcę czuć motylki za
każdym razem, kiedy spojrzę na jego twarz i chcę, żeby on czuł to samo. Chcę
tego wszystkiego, ale nie jestem na tyle ufna. Chodziłam kiedyś na randki, ale to
nie było nic specjalnego. Marzę, żeby poznać kogoś prawdziwego. Kogoś, kto nie
będzie mnie okłamywał. Kogoś, kto będzie o mnie dbał. – tłumaczyłam, a Justin tylko
siedział i uważnie słuchał.
- Co czułaś
podczas tamtego pocałunku? – zapytał.
- Jakbym całowała
delikatne płatki róży* – uśmiechnełam
się.
- Emocjonalnie,
co czujesz do mnie emocjonalnie? – Chłopak zmrużył oczy, wpatrując się we mnie.
- Czuję… te
motylki… – wymamrotałam.
- Nie, Cass,
nie powinnaś – powiedział surowo.
- Więc po co
mnie całowałeś, huh? – Patrzyłam na niego zdezorientowana.
- To był głupi
błąd… Ja nic do ciebie nie czuję.
- Więc
myślisz, że wysyłanie mi sprzecznych sygnałów jest zabawne? To jakiś żart? – westchnęłam
zniecierpliwiona.
- Cass… ty nie
rozumiesz. Nie możesz niczego do mnie czuć.
- Daj mi jeden
pieprzony powód, Justin, jeden pieprzony powód! – krzyknęłam.
- Nie krzycz
na mnie, kurwa – powiedział jadowicie.
Wstałam, zła
na jego dobór słów. – To mój dom i mogę robić, co mi się kurwa podoba. A teraz
chcę, żebyś się stąd wynosił!
- Nie możesz
mnie tak po prostu wyrzucić! – krzyknął Justin.
- Więc
przestań się mną bawić! Jesteś taki cholernie bipolarny. – Przeczesałam włosy palcami
i usiadłam z powrotem. – Przestań mi kurwa mieszać w głowie… – Łzy zaczęły
spływać po moich policzkach.
- Cass… – powiedział
delikatnym głosem i owinął swoje silne ramiona wokół mnie. – Przepraszam – Złożył
uroczy pocałunek na mojej skroni, trzymając moją twarz w swoich ciepłych
dłoniach, kciukami ocierając łzy z moich policzków.
- Pocałuj mnie, Justin – szepnęłam.
Justin oblizał swoje pełne usta, po czym powoli przycisnął je do moich. Prawie od razu przerwał nam odgłos otwieranych drzwi. To była Ashley. Dziewczyna trzymała się za brzuch, jakby ją bardzo bolał, co mnie bardzo zaskoczyło. Podbiegłam do siostry w potrzebie.
- Ashley?! Co
się stało?! – pisnęłam.
- Nie wiem,
szłam ulicą i nagle strasznie rozbolał mnie brzuch, więc wróciłam do domu tak szybko, jak mogłam –
jęknęła. Zobaczyłam, że Justin do nas podchodzi.
- Johnson, co
jest?
- Zostaw mnie
w spokoju, dupku, nie możesz mi pomóc – warknęła, na co chłopak się odsunął.
Jego ciepła
dłoń owinęła się wokół twoje nadgarstka, przyciągając moją uwagę. – Może
powinienem zadzwonić po pogotowie?
- Ludzie,
wszystko ze mną w porządku, to pewnie tylko bóle miesiączkowe czy coś w tym
rodzaju. Pewnie okres mi się zaczął, a ja nawet o tym nie wiedziałam. Teraz
pójdę się przespać, i jak się obudzę, będzie już okej. Serio, luz. – Po tych
słowach poszła powoli na górę.
Patrzyliśmy
się na siebie z Justinem przez dłuższy czas.
- Czemu jesteś
taki bipolarny? – zapytałam, wciąż czując lekką złość.
- Mówiłem już,
że przepraszam – westchnął.
- Nie, Justin,
ja nie chcę przeprosin. Chcę wiedzieć, czemu taki jesteś. Miałeś traumatyczne
dzieciństwo, czy może… – Dłoń Justina spoczęła na moim policzku, uciszając
mnie.
- Robi się
późno. – Posłał mi ciepły uśmiech. – Idź już do łóżka, jutro masz pracę.
Wtuliłam twarz
w jego dłoń. – Wpadniesz do sklepu?
Pocałował mnie
w policzek. – Postaram się.
- Postarasz
się? – Uniosłam brwi, posyłając mu zabawne spojrzenie. – Oh, zrobisz to, Bieber.
- Idź do łóżka,
świrze. – Lekko mnie połaskotał, na co odepchnęłam od siebie jego dłonie, wciąż
chichocząc.
- Dobrej nocy,
Justin. – Pomachałam mu i się odwróciłam, ale zanim odeszłam, poczułam parę
ramion owijających się wokół mnie.
- Dobranoc,
piękna. – Jego ciepły oddech owiał moją szyję, a potem chłopak złożył na niej
delikatny pocałunek. W końcu puścił mnie, pozwalając mi iść na górę. Kiedy
spojrzałam w dół, zauważyłam, że został w kuchni, żeby się napić.
Gdy dotarłam
do mojej sypialni i przebrałam się w piżamę, upięłam włosy w niechlujnego koka.
Położyłam się na łóżku i nagle poczułam się niesamowicie szczęśliwa. Pisnęłam
do siebie, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zwijając się w kłębek,
pomyślałam o tym, że chciałabym znowu zobaczyć Justina i dalej spędzać z nim
czas, ale wiedziałam, że muszę iść spać.
Jakkolwiek się
nie starałam, nie mogłam zasnąć, a tym bardziej pozbyć się z głowy jego ust,
jego oczu, głosu, włosów czy tatuaży.
Minęła około
godzina ciągłego włączania i wyłączania telefonu oraz słuchania muzyki, która pomogłaby mi zasnąć, ale wszystko na
marne, więc tylko leżałam z szeroko otwartymi oczami. Nagle usłyszałam kroki
zbliżające się do pokoju, po czym ujrzałam głowę Justina zaglądającą zza drzwi.
- Wciąż nie
śpisz? Jest 1:35, kochanie. – Brzmiał na zmartwionego.
Potrząsnęłam
głową i usiadłam, gdy wszedł do pokoju. – Nie mogę zasnąć, mam problem.
- Chcesz,
żebym z tobą poleżał? – Pokiwałam głową, patrząc, jak zdejmuje buty. – Um, czy
bedzie okej, jeśli zdejmę koszulkę? – zapytał z dłońmi na brzegach koszulki.
- Nawet więcej
niż okej – uśmiechnęłam sie i mrugnęłam do niego. Chłopak zaśmiał się cicho i
zdjął koszulkę, ukazując swoje umięśnione ciało i abs. Wpatrywałam się w niego
przez chwilę.
- Dać ci
aparat, żebyś mogła zrobić zdjęcie? – zapytał mnie jednym ze swoich
zarozumiałych komentarzy, którego użył po pierwszej nocy w moim domu.
- Bardzo
zabawne – uśmiechnęłam się, gdy wdrapał się na łóżko, układając się obok mnie.
Leżał normalnie, do czasu, jak wtuliłam się jego klatkę piersiową. Przejechałam
paznokciami po jego tatuażu korony.
- Podoba mi
się ten tatuaż – powiedziałam, podziwiając go. – Ma jakieś znaczenie?
- Jestem
królem. – Zaśmiał się lekko. – Symbolizuje siłę i odwagę, tak myślę.
- Jesteś wystarczająco
silny, żeby pokonać swoje słabości, wiem to. – Uśmiechnęłam się przy jego
ciepłej skórze.
Pogłaskał mnie
po włosach. – Idź spać, skarbie.
Po tym, jak to
powiedział, moje oczy się zaczęły się zamykać i odpłynęłam.
----------------------------------------
- Zamknijcie
się, zamknijcie się… – Usłyszałam szepty. Gdy moje oczy się otworzyły, zobaczyłam
Justina siedzącego w nogach łóżka, ciągnącego za swoje włosy. Był sfrustrowany…
albo to głosy w jego głowie były.
Przysunęłam
się do niego bardzo delikatnie i cicho, po czym zaczęłam masować jego ramiona. –
Shh, już jest okej. Masz siłę, pamiętasz?
Przytaknął, a
ja czule pocałowałam jego włosy i przeczesałam je dłonią. Z jego ust wydobył
się cichy jęk.
- Głosy cię
nie lubią… – szepnął ze smutkiem w głosie.
Usiadłam za
nim i położyłam głowę na jego ramieniu. – Dlaczego nie?
- To nie twoja
pierdolona sprawa. – Chłopak wstał. No, i powrócił bipolarny Justin.
- Idź do
łóżka, swojego łóżka. – Skrzyżowałam ręce na piersi i wróciłam do swojego
łóżka. Justin wyszedł.
Byłam naprawdę
zdenerwowana tymi jego ciągłymi zmianami nastrojów, ale zgaduję, że jeśli
chcemy iść dalej, muszę do tego przywyknąć. Przetarłam oczy i spojrzałam na
budzik, który wskazywał 6:47. Oznaczało to, że za jakąś godzinę muszę zacząć
się szykować do pracy, bo moja zmiana zaczyna się o 9. Leżąc pod ciepłą kołdrą,
zamknęłam oczy, zasypiając znowu,
Justin's POV
A więc znowu
tu jestem, leżąc w swoim pokoju. Zły, zdenerwowany i przygnębiony.
Nigdy nie
słuchasz, prawda?
- Ugh –
jęknąłem w poduszkę. – Zawsze pojawiasz się w niewłaściwym czasie.
Miłość jest ci
do niczego niepotrzebna, nie wiem, czemu jej chcesz.
- Zamknij się,
ty też jej doświadczyłeś.
Tak, ale spójrz
na efekt, pieprzony idioto.
- Ja byłem
pieprzonym efektem, tato.
Nie nazywaj
mnie tatą, mówiłem ci, do cholery.
- Zdenerwowany
jesteś, czyż nie?
Posłuchaj,
mały śmieciu, ta dziewczyna cię zmienia. Nie zabiłeś nikogo od…
- 8 godzin? Wow.
Nie o to
chodzi, po prostu musisz dalej zabijać. Musimy podnieść poprzeczkę.
- Co masz na
myśli? – Zmarszczyłem brwi.
Co jeśli znowu
cię złapią? Będą znali twoją twarz, więc bez trudu cię rozpoznają. Nie
chciałbyś znowu przez to przechodzić. Potrzebujesz przebrania.
- Coś jak w
Krzyku? – zaśmiałem się lekko.
Nie do końca, bardziej jak ludzie w Nocy Oczyszczenia.
Potrzebujesz maski.
- Właściwie to
nie taki zły pomysł.
Myślałem o zwykłej
czarnej masce, ale będziesz musiał ją ukrywać za każdym razem.
- Okej, znajdę
jakieś miejsce. Jak ją kupię? Jeśli będą wiedzieli, że -J to koleś z czarną maską,
łatwo dowiedzą się, kto ją kupił.
Ukradnij.
- Ukraść
czyjąś kartę kredytową?
Nie, ukradnij
maskę, ze sklepu.
- Oh, no tak,
o tym nie pomyślałem. – Położyłem dłoń pod głową, myśląc.
Przestań o
niej myśleć, J, jestem wszystkim, czego potrzebujesz…
* "Jakbym całowała delikatne płatki róży" - w oryginale "Like little satin rose petals" - jakbyście chcieli wiedzieć, dokładnie to samo powiedziała prawdziwa Cailin o całowaniu prawdziwego Justina:)
---------------------------------------------------------------------------------------
biebave
hejka, hejka tu werka (@biebave)
rozdział jest trochę później, za co przepraszam, ale wszystko mi się usunęło i od 23 pisałam od nowa.
Wow kolejny pocałunek dhsdjsa i w końcu wiadomo że głosy w głowie Justina to jego tata! Spodziewaliście się?
A teraz muszę powiedzieć, że prawdopodobnie odchodzę od tego
tłumaczenia, jeszcze nie jestem pewna, muszę pogadać z Julą, choć wiem,
że da sobie radę. Tak czy siak, kocham was mocno i proszę o koomentarz i
piszcie na tt #DemonicAwakeningPL
DEMONlCBIEBER
hej kochani!!!!!!
wreszcie macie swój 14 rozdział:)
notkę piszę z telefonu (wiec wybaczcie błędy), bo mama przed paroma minutami kazała mi "wyłączać komputer, TERAZ", ale na szczęście skończyłam korektę rozdziału i teraz pozostaje mi tylko go dodać:)
naprawdę strasznie was przepraszam za to opóźnienie:( chociaż w sumie to się nie liczy, bo nadal jeszcze mamy piątek, no ale wiem, że przyzwyczailiście się do rozdziałów o północy,więc przepraszam
nie mam czasu ani siły na rozpisywanie się, więc proszę was tylko o komentarze - a NAPRAWDĘ jest co komentować - Tyler, Jassidy, kłótnia, pocałunek, ból brzucha Ashley (myślicie o tej samej przyczynie, co ja??.....), no i głos w głowie Justina to JEGO TATA!!! spodziewaliscie sie tego??
tweetujcie opinie z hashtagiem #DemonicAwakeningPL, p r o s z ę
kocham was bardzo bardzo mocno
wasza jula (@DEMONlCBIEBER)
wreszcie macie swój 14 rozdział:)
notkę piszę z telefonu (wiec wybaczcie błędy), bo mama przed paroma minutami kazała mi "wyłączać komputer, TERAZ", ale na szczęście skończyłam korektę rozdziału i teraz pozostaje mi tylko go dodać:)
naprawdę strasznie was przepraszam za to opóźnienie:( chociaż w sumie to się nie liczy, bo nadal jeszcze mamy piątek, no ale wiem, że przyzwyczailiście się do rozdziałów o północy,więc przepraszam
nie mam czasu ani siły na rozpisywanie się, więc proszę was tylko o komentarze - a NAPRAWDĘ jest co komentować - Tyler, Jassidy, kłótnia, pocałunek, ból brzucha Ashley (myślicie o tej samej przyczynie, co ja??.....), no i głos w głowie Justina to JEGO TATA!!! spodziewaliscie sie tego??
tweetujcie opinie z hashtagiem #DemonicAwakeningPL, p r o s z ę
kocham was bardzo bardzo mocno
wasza jula (@DEMONlCBIEBER)
Subskrybuj:
Posty (Atom)