Unknown's POV
Ta pieprzona dziwka…
Nie chcę żadnej suki blisko niego. NIGDY. Nigdy nie dowie się, jak to jest
poczuć miłość. Jest zbyt pochłonięty śmiercią, żeby posmakować miłości.
Cokolwiek jest dobre, musi umrzeć.
Justin’s POV
Głos zaproponował, żebym w końcu dostał to, co zawsze
chciałem mieć, ale czego nie miałem, bo musiałem spędzić moje osiemnaste
urodziny w tym popieprzonym miejscu. W końcu, tatuaż. Myślałem o zrobieniu
tatuażu przez lata, a teraz wreszcie mogłem urzeczywistnić mój pomysł.
O zrobieniu czego myślisz, J?
- Może „raz zabójca, na zawsze zabójca” po hebrajsku na moim boku? – Idąc wąską uliczką do
pobliskiego studia tatuażu, przypomniałem sobie, jak raz przyszedłem tu z moim
tatą. Mój tata? Tak, to długa historia. Wielu ludzi mnie o niego pytało, ale
najchętniej po prostu bym ich zabił… Cóż, chciałem
tego. Teraz miałem możliwość, i na samą myśl o tym od razu czułem, jak w moich
żyłach zaczyna przepływać adrenalina.
Dobry pomysł. Nikt nie będzie wiedział, co to znaczy, jeśli będzie po
hebrajsku.
- Dokładnie o to mi chodzi – powiedziałem, dochodząc do
budynku, nad którym widniał baner „Studio Tatuażu”. Wszedłem do środka, co
sprawiło, że zadzwonił dzwonek nad drzwiami.
Potężnej budowy
mężczyzna ze skórą pokrytą tatuażami wyszedł z zaplecza, witając mnie uprzejmym
wyrazem twarzy.
- Więc, co masz ochotę sobie dziś zrobić? – spytał,
wyciągając książkę ze wzorami.
Wyjąłem kawałek papieru z hebrajskim napisem w pionowej
linii i pokazałem go mu.
- Co to znaczy? – Zadał pytanie, które sprawiło, że zrobiło
mi się gorąco… Ochłoń, Justin.
- To po prostu… cytat rodzinny. – Pf, jaka rodzina?
Zaśmiałem się do siebie. Tatuażysta skinął głową i spojrzał uważnie na napis.
- Ile ma pan lat, sir?
- Dwa tygodnie temu skończyłem 20. – Podałem mu mój dowód
osobisty. Gdy po chwili mi go oddał, podszedł do krzesła do tatuażu, trzymając
kawałek papieru w ręce.
To jego zabij, J.
- Gdzie to będzie? – Wyciągnął pisak, by zaznaczyć, w którym
miejscu miał być tatuaż.
- Tutaj, z boku – powiedziałem, przeciągając palcem w dół
mojego lewego boku.
Skinął głową. – Proszę zdjąć koszulkę, sir.
Wzdychając, złapałem za końce mojej koszulki i ściągnąłem ją
przez głowę, odsłaniając górną połowę mojego ciała, po czym usiadłem z powrotem
na krześle.
- Podnieś rękę. – Zrobiłem, co powiedział tatuażysta.
Delikatnie narysował na mojej skórze hebrajskie litery.
Trochę to łaskotało, ale ja siedziałem bez ruchu, nie wydając z siebie żadnego
dźwięku. Kiedy skończył rysowanie szkicu, spojrzałem w dół, podziwiając tatuaż,
bo wiedziałem, co oznacza. To była prawda – gdzieś w środku czułem, że już
zawsze będę zabójcą.
Mężczyzna spojrzał na mnie, włączając igłę.
- Gotowy?
- Jak nigdy.
Igła przebiła moją skórę, a ja uśmiechnąłem się do siebie.
Ból był taki relaksujący, sprawiał, że mój umysł się relaksował i koił moje
myśli. Myślałem o śmierci, i to czyniło mnie szczęśliwym. Uśmiech pojawił się
na mojej twarzy, i mogłem poczuć, jak głos tak samo uśmiecha się pod moją
skórą.
- Więc… słyszałeś może o tym tajemniczym psychopacie? –
spytał tatuażysta, wyrywając mnie z moich rozmyślań.
- O tym podpisującym się jako J?
Skinął głową. – Mam nadzieje, że wkrótce złapią tego
skurwysyna.
Drgnąłem niespokojnie, a moje palce zacisnęły się w złości.
Spokojnie, Justin. Próbując zachować spokój i powstrzymać gotujący się we mnie
gniew, wziąłem głęboki wdech i ponownie
usiadłem prosto.
Kiedy mężczyzna skończył, owinął ochronną folię wokół mojego
boku, żeby utrzymać tatuaż bezpieczny, podczas gdy będzie się goił.
Spójrz, jest teraz odwrócony tyłem, a igła jest tuż przed tobą.
Uśmiechnąłem się do siebie, a moja dłoń powoli powędrowała
do igły. Podniosłem ją, trzymając ją w ręce. Poczułem przypływ adrenaliny do
moich wypełnionych zimną krwią żył, kiedy tatuażysta odwrócił się, patrząc na
mnie zaskoczony.
- Zainteresowany igłą do tatuażu, huh?
Nie odpowiedziałem, nadal wbijając wzrok w przedmiot
trzymany w dłoni.
- Hej, może mógłbyś wytatuować mi swoje imię? Na plecach? To
taka moja tradycja. – Mężczyzna zdjął swoją koszulkę, mogłem zobaczyć jego
wytatuowane plecy tuż przede mną. – Po prostu twój inicjał, czy coś.
Mnóstwo liter i małych tatuaży widniało na całych jego
plecach.
To idealna okazja, J.
Moje oczy pociemniały, gdy włączyłem igłę, a brzęczący
odgłos doszedł do moich uszu. Tatuując jego plecy, kreśliłem litery czarnym
tuszem:
Mam nadzieję, że
podoba ci się nowy tatuaż.
Jednak przyszła mi do głowy nagła myśl. Po co tatuować mój
podpis, skoro mogę…
Zanim skończyłem swoje przemyślenia, moja ręka poruszyła się
gwałtownie, gdy wbiłem igłę prosto w jego plecy. Jego krzyk dotarł do moich
uszu, wysyłając jeszcze więcej pełnych nienawiści myśli do mojej głowy, bo po
prostu nienawidziłem głośnych hałasów. Dlaczego nie zrobić tego lepiej? Wyciągnąłem
butelkę arszeniku. Tak, nosiłem przy sobie butelkę z trucizną, dlaczego nie?
Zanurzając w niej igłę, wbiłem ją ponownie w jego plecy, mając nadzieję, że arszenik szybko rozejdzie się po jego żyłach.
Wyryłem literę –J w
jego plecach, a krew obficie zaczęła wypływać z rany. Jego bezwładne ciało
leżało na krześle do tatuażu. Wbijając ostrą igłę jeszcze parę razy, słyszałem,
jak głos krzyczy w mojej głowie z podekscytowania.
Upuszczając igłę na
ziemię, umyłem ręce, żeby zmyć z siebie wszelkie ślady. Rozejrzałem się wkoło,
by zobaczyć kamerę bezpieczeństwa pod sufitem w rogu pomieszczenia. Szybko
skasowałem wszystkie nagrania, na których było widać mnie mordującego
tatuażystę. Robota była skończona. Moje oczy z powrotem zmieniły kolor z
matowej czerni na normalny. Zerwałem folię z mojego nowo wytatuowanego boku,
jednak nie był jeszcze do końca wygojony, więc szybko nakleiłem ją ponownie,
żebym tylko mógł już stąd wyjść. Zakładając z powrotem moją koszulkę, bluzę i
ciemne okulary, wybiegłem na ulicę.
Cassidy’s POV
- I wtedy po prostu popchnął mnie
na ścianę… – mruknęłam cicho, wspominając moje spotkanie z Justinem.
- Posłuchaj, nie mów mi, że mam się uspokoić. Nikt nie każe mnie,
Justinowi Bieberowi się uspokoić. Nigdy nie mów mi, że mam się uspokoić.
Rozumiesz? – warknął nisko, patrząc mi prosto w oczy. Nasze twarze dzieliły
centymetry. Skinęłam głową, mamrocząc „tak, rozumiem”. W końcu mnie puścił i
zaczął iść w inną stronę.
Powracając do rzeczywistości,
usłyszałam jak Chelsea prycha kpiąco i szepcze:
- Co za pieprzony kutas.
Westchnięcie wydobyło się z moich
ust, gdy oparłam łokieć na sklepowej ladzie, podpierając dłonią policzek. – On
jest taki interesujący, Chels…
Chelsea spojrzała na mnie jakbym
była szalona. – Jest niebezpieczny.
- I właśnie dlatego mnie
interesuje. – Wstałam, podchodząc do pudełka z płytami i podnosząc je. – Ma
swoją historię, a ja nie mogę się doczekać, żeby ją poznać. – Podchodząc do
półki, zaczęłam wykładać z pudełka płytę za płytą. – To jest to, co kocham w
zajmowaniu się zbrodnią. Kiedy ktoś jest tak niebezpieczny, zawsze ma swoją
historię, a ty chcesz znać każdy jej najmniejszy szczegół – uśmiechnęłam się.
Chelsea potrząsnęła głową.
- Albo po prostu lubią to robić,
bo są szaleni.
Wywróciłam oczami. – Ta,
nieważne.
----------------------------------------------------
Justin’s POV
- Kurwa mać! – warknąłem ze
złością, wychodząc z małego hotelowego apartamentu, by się rozejrzeć. Cały
gotowałem się ze złości, bo byłem cholernie zmęczony tym całym mieszkaniem w
hotelu przez poprzedni tydzień. Przeciągając palcami po włosach i patrząc na
ziemię, poczułem jak czyjeś ciało zderza się z moim.
- Oh, tak mi przy… Justin! Cześć!
– Pani Johnson, kobieta z sądu, uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Pani Johnson… Przykro mi, ale
nie…
- Nie, nie, mów mi Mary –
przerwała mi.
Westchnąłem. – Mary… Przykro mi,
ale nie mogę zatrzymać się na rozmowę, naprawdę potrzebuję znaleźć jakiś
nocleg.
Jej twarz zmieniła wyraz z radosnego na współczujący. – Nie masz gdzie się zatrzymać?
Pokręciłem głową w odpowiedzi. –
Mieszkałem w hotelu przez ostatni tydzień.
- A co z twoją mamą?
- Nie wiem gdzie ona jest, ja…
nieważne.
Kobieta położyła mi rękę na
ramieniu. – Nie, nie, powiedz.
- Boję się spotkania z nią –
powiedziałem, patrząc na nią załamanym wzrokiem.
- Justin, w porządku. Wpadnij do
nas na obiad, pomogę ci znaleźć jakieś miejsce.
Skinąłem głową. Poprawiłem mój
plecak (albo walizkę… tak, wszystko, co posiadałem, było w moim plecaku), potem
idąc za panią Jo… Mary, wsiadłem do jej samochodu. To był po prostu zwykły,
rodzinny samochód, ale cholera, to było słodkie.
------------------------------------------------
- Okej, więc odwiedzisz ten jutro
i zobaczysz, jaki jest i czy ci pasuje. Chcesz, żebym poszła z tobą? – Mary
była bardzo pomocna. No co? To, że jestem zabójcą nie znaczy, że mam być chujem
dla kobiety, która właściwie ocaliła mi życie.
Potrząsnąłem głową. – Jestem
pewny, że masz tu do zrobienia mnóstwo papierkowej roboty.
Uśmiechnęła się, pocierając moje
plecy. – W porządku, Justin.
Sprawdzając godzinę, zakląłem pod
nosem, wiedząc że głos pewnie wkrótce da o sobie znać. Co? Nie może przecież
być cicho cały czas. Jest jak człowiek. Pospiesznie biorąc plecak i
przewieszając go przez ramię, ruszyłem w stronę drzwi, przed tym jak Mary
zatrzymała mnie w pół kroku.
- Skąd ten pośpiech, Justin? Nie
zjadłeś jeszcze obiadu.
- Muszę… uh… znaleźć jakiś hotel,
zanim zrobi się późno.
Skinęła głową, nagle ożywiła się.
– Możesz zostać tutaj? Mamy dodatkową sypialnię.
Uśmiechnąłem się. – To wspaniały
pomysł, ale… potrzebuję trochę, no wiesz, czasu w samotności.
Twarz Mary przybrała współczujący
wyraz, gdy położyła mi rękę na plecach. – Wiem, że oni ciągle tam są Justin…* W
porządku.
Może mógłbym zostać… Ona rozumie
mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Przyjąłem jej zaproszenie, zanosząc plecak
na górę do dodatkowej sypialni, czując się wygodnie. Agh, Justin, potrzebujesz
śmierci. Nie zmieniaj się w mięczaka.
Cassidy’s POV
- Pa! – Pomachałam do Chelsea, gdy odjeżdżała.
Stając przed drzwiami, wsunęłam
klucz do zamka i przekręciłam go. Otwierając powoli drzwi, usłyszałam dźwięk
melodyjnego głosu mojej mamy, następnie zastąpiony przez czyjś głęboki głos. Tata
przecież jeszcze nie wrócił z pracy?
Wchodząc do salonu, zobaczyłam
jego znajome ciemnoblond włosy, perfekcyjnie ułożone do góry, idealnie
wyrzeźbioną szczękę i pełne różowe usta. Jego oczy były dla mnie po prostu jak
oddzielny przedmiot. Obrócił głowę w moją stronę i zacisnął szczękę, widząc
mnie.
- Cass, pamiętasz Justina? –
odezwała się moja mama. Skinęłam głową.
- Tak, miło cię znowu widzieć. –
Naprawdę nie chciałam, żeby moja mama dowiedziała się o incydencie na zewnątrz
Music Madness, a po jego minie mogłam dostrzec, że on też nie chciał.
Chłopak wstał, podając mi rękę. –
Ciebie też, Cassidy. – Kłamał, byłam pewna. Mogłam wyczytać to z jego twarzy
jak z magazynu Teen Vogue.
- Justin zostanie tu na tydzień
lub dwa, tylko do chwili, kiedy znajdzie własne mieszkanie.
- Świetnie – mruknęłam
ironicznie. Byłam prawie pewna, że Justin usłyszał sarkazm w moim głosie, bo
spojrzał na mnie, jakby chciał mnie… zabić. Jego oczy były takie jak zawsze –
załamane i błagające o pomoc.
Trzask drzwi sprawił, że wszyscy
odwróciliśmy głowy w stronę źródła dźwięku, by zobaczyć moją denerwującą
starszą siostrę wchodzącą przez drzwi, z towarzyszącym jej dźwiękiem butów na
obcasach. Jej długie włosy były poskręcane w loki. Ashley była piękna, ale była
królową dramatu.
Gdy jej wzrok padł na Justina, zaskoczona
otworzyła usta.
- Kto go tu wpuścił?! – wrzasnęła.
Justin wstał, a mama podeszła do
niej. – Sh, jest okej.
- Kto wpuścił tu tego psychopatę?!
- Skarbie, on nie jest
psychopatą.
- On zabił moją najlepszą
przyjaciółkę! Wiem to!
- Więc jakim cudem został uznany
za niewinnego? – zaprzeczyłam.
Spojrzała na mnie. – Jest
obrzydliwym kłamcą i potworem…
Justin stał za mną, nie mówiąc
ani słowa, ale jego pięści były zaciśnięte.
- Nienawidzę cię, Justin!
Mama pociągnęła ją na górę, żeby
z nią porozmawiać, dając mi szansę pogadania z nim, nie będąc przypieranym do
ceglanej ściany.
- O co z tym wszystkim chodziło?
Chłopak westchnął. – Chodziła do
mojego liceum i myśli, że mnie zna, ale mnie nikt nie zna.
- Ja chciałabym cię poznać.
- Nie sądzę, że by im się to spodobało.
– Zaczął iść w stronę drzwi, otwierając je.
- Im? Kim są „oni”? – Wyszedł na
zewnątrz, a ja otworzyłam drzwi, zanim zdążyły się zamknąć. – Justin! Dokąd
idziesz? – Ale jego już nie było.
Justin’s POV
- Co do cholery? Kto by pomyślał,
że najlepsza przyjaciółka Brianny to starsza siostra Cassidy.
Nie do wiary, J, wiem.
- Nie mogę w to kurwa uwierzyć.
Muszę mieszkać z nią przez parę tygodni…
Trzymaj ich przy sobie blisko, a
kiedy przyjdzie czas… zabij.
- No weź, Mary ocaliła mi życie
jakieś dwa razy.
Nigdy nie wiadomo, J, nigdy nie
wiadomo.
* "Wiem, że oni ciągle tam są Justin" - wiem, mnie też wydaje się to trochę bez sensu, ale nie miałam zielonego pojęcia, jak to przetłumaczyć. w oryginale było to "I know they're still there Justin".
---------------------------------------------------------------------
HEJ MOJE CUDOWNE MISIACZKI!!!!!!! oto rozdział 2!!
J w domu Johnsonów, wow, czuję że będzie się działo... i siostra Cassidy, Ashley, która była przyjaciółką Brianny w liceum... nieźle, prawda? piszcie, co myślicie!!!!
nawiązując do notki pod poprzednim rozdziałem, serio nikt z was nie chce prowadzić konta RP Tylera, Chelsea lub Ashley? i serio nikt nie ma ochoty, chęci i umiejętności, żeby pomóc mi w tłumaczeniu? trochę mi przykro, bo mimo że zgłosiło się do mnie kilka osób, to próbne tłumaczenie przysłały mi zaledwie dwie, i niestety żadne nie było wystarczająco dobre. proszę, zastanówcie się nad tym. pomoc naprawdę by mi się przydała.
i jeszcze jedno: po raz kolejny chcę wam powiedzieć, że bardzo, bardzo was kocham, a każde wejście i każdy komentarz tak cudownie mnie motywują, że nawet sobie tego nie wyobrażacie. dlatego proszę, komentujcie, komentujcie, komentujcie
no, to do następnego tygodnia
jula (@drevvsex)
PS. przypominam o hashtagu #DemonicAwakeningPL, którego możecie używać, kiedy chcecie napisać o DA na twitterze
PS2. zajrzyjcie w zakładkę Bohaterowie - dowiecie się, jak wyglądają Chelsea, Tyler i Ashley
Boże Julcia powinnam Cię zabić przez to, że tak długo czekałam na rozdział !
OdpowiedzUsuńhahahaha
Jak zawsze cudowny i chcę już następny ! ♡
@jelenatruthn
przy tym ff "zabic" nabiera nowego znaczenia XD 72-fanfiction.blogspot.com (@caligenyphobia)
Usuńo kurwa LBDIBXGLLNCXSJONU @Swag_on_Bieebs
OdpowiedzUsuńcuudoownee ♡♡
OdpowiedzUsuńomg zajebisty był ;o
OdpowiedzUsuńoczywiście czekam na następny ;D
@krzyczseba
swietny, czekam na nastepny!! 💕
OdpowiedzUsuńJEDNO WIELKIE WOW *.*
OdpowiedzUsuńŚwietnie, kobieto, tłumaczysz. Naprawdę! To nie jest kolejne tłumaczenie słowo w słowo. To raczej tłumaczenie po swojemu, żeby zdanie z angielskiego na polski miał sens. Gratuluję, bo nie wszyscy to potrafią.
OdpowiedzUsuńFF jest mega inny.. ciekawy i dziwny zarazem. Aczkolwiek przez to zaczynam już myśleć tylko o nim, haha. No to nieźle będzie ze mną. Jestem ciekawa wielu rzeczy i mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
Zapraszam do siebie: rightful-fanfiction.blogspot.com
@jolobizzle
Jezuu, robi sie coraz ciekawiej. Swietnie przetlumaczone
OdpowiedzUsuńhej se,kocahm tego ff @justinssie
OdpowiedzUsuńwspaniale tłumaczysz skarbie
OdpowiedzUsuńTo jest swietne. Mimo ze nie jestem fanka Jusa bardzo mnie zainteresowalo to opowiadanie. Jest takie oryginalne. Justin psychopata-podoba mi sie :) i w sumie moglabym zobaczyc orygnial i sprobowac cos przetlumaczyc ale nw czy mi sie to uda.
OdpowiedzUsuń@PModzelewska
Jak na razie bardzo mi sie podoba. Juz dodalam do zakładek! Czekam na następny rozdzial!
OdpowiedzUsuń@kanimaq
3 rozdzial kochanie haha @biebsiz
OdpowiedzUsuńCudny rozdział , ale ja jestem głupia, dopiero zorientowałam się ,że to tłumaczenie xd
OdpowiedzUsuńOmg *.* Mam nadzieje że Justin nic im nie zrobi. Kocham <3
OdpowiedzUsuńnaprawdę doceniam twoją pracę, ponieważ ff jest tłumaczone świetnie i uważam,że jest jednym z najciekawszych jakie czytałam, xx - @luvmybrooksie
OdpowiedzUsuńOMG
OdpowiedzUsuń@pasivex
"Wiem, że oni ciągle tam są Justin" ten tekst nie jest bez sensu :) właśnie on najbardziej mi się spodobał w tym opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńlove @Yo_Nigga__